Recenzja płyty: Van Morrison, „The Healing Game”
Te trzy płyty w pełni uzasadniają nazwanie tego wydawnictwa luksusowym.
Te trzy płyty w pełni uzasadniają nazwanie tego wydawnictwa luksusowym.
Poważne – momentami trochę nawet przesadnie – przedsięwzięcie zaowocowało monumentalną, niemal dwugodzinną płytą.
Autorka tej płyty Hania Rani – prywatnie Raniszewska – to połowa świetnie przyjętego w ubiegłym roku duetu Tęskno, a ostatnio pomocna współpracowniczka Misi Furtak na jej nowej płycie.
Prosta produkcja i brzmienie nie zmieniły się zanadto, tylko głos Andrzeja Zamenhofa wydaje się jeszcze bardziej przenikliwy.
Jest pięknie wyeksponowana rasowa gitara i mocny, stylowy wokal.
Senny, ale melodyjny styl, ubrany w delikatne i łagodne, naturalnie płynące formy.
Lata nie odebrały tym nagraniom świeżości i wciąż wyczuwanej radości wspólnego muzykowania.
Jeszcze niedawno angielską raperkę Little Simz, czyli Simbiatu „Simbi” Abisoli Abioli Ajikawo, obserwowaliśmy w roli gościa specjalnego na płycie Gorillaz.
Hutchings i jego londyńskie środowisko czynią z jazzu kierunek, który już nie tylko warto śledzić, ale który jest w stanie rywalizować o uwagę słuchacza ze sceną elektroniczną czy rockową.
Eksperyment, by do nagrania III Symfonii Henryka Mikołaja Góreckiego zaprosić solistkę triphopowego zespołu Portishead, był dalszym ciągiem wcześniejszych pomysłów Narodowego Instytutu Audiowizualnego, polegających na konfrontowaniu muzyki współczesnej z popularną.
Lee Harvey Osmond nie jest ani nazwiskiem, ani pseudonimem, ale nazwą zespołu.
Najnowsza propozycja wokalistki to bardzo atrakcyjny i różnorodny, kipiący energią kalejdoskop stylistyczny.
Pierwsza recitalowa płyta jednego z lepszych barytonów młodego pokolenia zawiera, zgodnie z tytułem, wyłącznie muzykę polską, i to w szerokim zakresie repertuarowym.
Wielokulturowość odnajdziemy jak zwykle w rozbudowanych partiach perkusyjnych, ale też w wykorzystanych tu strzępkach opinii o Europie w różnych językach, które wprowadzają zarazem współczesny, polityczny kontekst.
Bardzo to wszystko smutne, ale warte uwagi.
Determinacja i wiara w siebie pozwalają na osiągnięcie sukcesu wbrew utartym schematom i porzekadłom.
Porcja doskonałego bluesa z pięknymi partiami instrumentalnymi.
Trudno uwierzyć, ale to pierwsza solowa płyta jednego z naszych najważniejszych raperów przełomu wieków.
Pięknie, śpiewnie i miękko brzmi orkiestra, dając nam obraz taki, jakiego chciał kompozytor, bez późniejszych zmian i przeróbek.
Płyta ani przez chwilę nie nudzi.