Recenzja spektaklu: „Kocham balet”, chor. Ramona Nagabczyńska
Spektakl „Kocham balet” nie jest jednoznaczny.
Spektakl „Kocham balet” nie jest jednoznaczny.
Po raz pierwszy wrocławski zespół operowy poprowadził Yaroslav Shemet, dzięki któremu muzyka płynęła pięknie, tak jak na to zasługuje.
Co wolno artyście? Jak dziś robić sztukę krytyczną, w czasach wszechogarniającego kapitalizmu, ale też wrażliwości i empatii oraz politycznej poprawności.
Prapremiera nowego dzieła polskiej kompozytorki mieszkającej w Paryżu i brytyjskiego reżysera z polskim obywatelstwem to wydarzenie na polskiej scenie operowej.
Jerzy Grzegorzewski działalność Teatru Narodowego w odbudowanej siedzibie rozpoczął premierą „Nocy listopadowej” Wyspiańskiego dokładnie 232 lata od pierwszego spektaklu założonego przez króla Stanisława Augusta Teatru Narodowego.
Od czasu do czasu Polski Balet Narodowy przypomina historyczne choreografie i jest w tym znakomity, tak jak i w bardziej współczesnych.
Trudno w tym znaleźć spójność. Ale na koniec jest mazur, więc publiczność zostaje uszczęśliwiona.
Długiemu tytułowi odpowiada równie długi spektakl pełen wątków, scen, piosenek, postaci i zwrotów akcji.
Kleczewska nie mówi do Izraelczyków, tylko do nas, przypominając nam naszą własną historię i przestrzegając przed powtórką.
Ożywianie postaci nieżyjących, a znanych publicznie jest zadaniem z zasady trudnym.
Oczy cieszą psychodeliczne wizualizacje, a grana na żywo muzyka bywa intrygująca.
Spektakl jest polifoniczną opowieścią o rozpakowywaniu historii.
W XIX-wiecznym szkatułkowym dziele Jana Potockiego w owianych złą sławą hiszpańskich górach Sierra Morena spotykają się czasy, religie, uczucia i idee.
Reżyserka przed premierą odwoływała się do antyku, ale spektaklowi bliżej do średniowiecznego moralitetu – walki o duszę człowieka, może ostatniej w historii.
Zamek na odludziu, salon z kominkiem i spotkanie dawnych przyjaciół, Henrika (Jan Englert) i Konrada (Daniel Olbrychski), które zamienia się w godzinny, demaskatorski monolog tego pierwszego. Analizuje on powody nagłego, tajemniczego wyjazdu przyjaciela 41 lat wcześniej – ucieczki, jak mówi, poprzedzonej zdradą.
Mimo prostej formy i silnego obnażającego światła, nic tu nie jest jednoznaczne.
Krzyżacy z klasycznego dzieła Sienkiewicza „ku pokrzepieniu serc” są symbolem niemieckiej agresji przez wieki.
W spektaklu dwóch żydowskich producentów Max Bialystock i Leo Bloom wystawia neonazistowski musical „Wiosna Hitlera”.
Obraz Ameryki trawionej przez konsumpcjonizm i autorytaryzm, w pędzie ku samozagładzie.
Całość znakomicie prowadzi muzycznie Yaroslav Shemet.