Trwał trzeci rok wojny. Walcząca samotnie Wielka Brytania utrzymywała się przy życiu niemal wyłącznie dzięki konwojom płynącym przez Atlantyk. Na zimnym oceanie toczyła się nieustannie najdłuższa i chyba najstraszniejsza bitwa: pomiędzy alianckimi marynarzami a Kriegsmarine, wysyłającą dziesiątki u-bootów, dziesiątkujących konwoje. „To była jedyna rzecz, jakiej naprawdę się obawiałem w czasie wojny” – miał powiedzieć brytyjski premier o niemieckich okrętach podwodnych.
Najskuteczniejszą bronią aliantów okazał się nie radar, bomby głębinowe czy ASDIC, ale kryptolodzy odczytujący zaszyfrowane niemieckie depesze, szczególnie te z i od okrętów podwodnych. W najgorszym okresie, na początku 1942 r., wydarzyła się katastrofa – Kriegsmarine wprowadziła nową Enigmę w wersji M4, z dodatkowym, czwartym wirnikiem. Specjaliści w ośrodku w Bletchley Park byli bezradni – przez dziewięć miesięcy nie potrafili złamać kodu, a co za tym idzie, u-booty na Atlantyku stały się niemal niewidzialne. Gospodarce i ludności Wielkiej Brytanii groziło zagłodzenie. Ale, jak to w dobrej opowieści, pojawił się bohater: 16-latek z North Shields, niewielkiego, nadmorskiego miasta w północno-wschodniej Anglii.
Czytaj też: Czy to Polacy rozszyfrowali Enigmę?
Młody młodszy asystent
Rok wcześniej 15-letni Thomas William Brown, nie mogąc zaciągnąć się do wojska, został ochotnikiem w NAAFI, prywatnej organizacji zajmującej się utrzymywaniem kantyn i niewielkich sklepików zaopatrujących żołnierzy. Pracownicy NAAFI, choć nosili mundury, byli cywilami, trochę wyśmiewanymi przez wojskowych i uważanymi za dekowników. Brown został młodszym asystentem w mesie niszczyciela HMS Petard, skierowanym na Morze Śródziemne. Dodajmy: podwójnie młodszym asystentem, bo i tak o dwa lata zawyżył swój wiek, żeby dostać się do tej pomocniczej służby.
Czytaj też: Ludzie-żaby i podwodne świnie
W tym samym czasie na Morzu Śródziemnym polował U-559, jeden z pierwszych niemieckich okrętów podwodnych, który zdołał przedrzeć się przez Cieśninę Gibraltarską. Stacjonował w podbitej Grecji na jakże historycznej Salaminie. Wykonał na tym akwenie kilka patroli, doprowadzając zresztą do wielkiej tragedii, kiedy to zatopił SS Shuntien, brytyjski statek przewożący około tysiąca niemieckich i włoskich jeńców wojennych (większość z nich zginęła).
Polowanie na myśliwego
30 października 1942 r. U-559 został zauważony nieopodal delty Nilu przez łódź latającą Short Sunderland. Samolot zbombardował okręt podwodny, zmusił go do zanurzenia i pozostał nad wyznaczoną pozycją do przybycia brytyjskich niszczycieli, które miały dokończyć zadanie. Wśród nich znalazł się również HMS Petard. Po 16 godzinach okładania bombami głębinowymi dowódca U-559 postanowił się poddać – od pobliskich eksplozji zginęło czterech członków załogi, uszkodzeniu uległ tzw. kadłub sztywny, przez który wlewała się woda. U-boot wynurzył się tuż obok Petarda, którego artylerzyści natychmiast otworzyli ogień, zabijając kilku Niemców, reszta ratowała się, skacząc do morza. Zgodnie z procedurą przed opuszczeniem okrętu otwarto w nim zawory denne, jak się później okazało, nie wszystkie lub nie do końca.
Czytaj też: Jak zginął komandor Crabb
Tonący u-boot utrzymywał się jeszcze na wodzie, nadarzyła się więc okazja, by zdobyć bezcenne dokumenty. Z pokładu Petarda zeskoczyło do morza dwóch ludzi – porucznik Francis Fasson i starszy marynarz Colin Grazier. Po chwili dołączył do nich 16-letni młodszy asystent Brown. Fasson i Grazier zbierali dokumenty i podawali je stojącemu w kiosku okrętu Brownowi. Biorący wodę u-boot przechylił się niespodziewanie i „zatonął jak kamień”. Dwaj dzielni marynarze zginęli, uratował się tylko Brown, trzymający wciąż worek z dokumentami.
Ściśle tajne bohaterstwo
Zdobycz okazała się bezcenna – zabezpieczono tzw. krótki klucz pogodowy i „księgę krótkich sygnałów”. Na ich podstawie w Bletchley Park złamano nowy kod Kriegsmarine. U-booty na Atlantyku znów zaczęły tonąć. Całą sprawę utrzymywano w tajemnicy przez 30 lat.
Porucznik Fasson i marynarz Grazier zostali pośmiertnie odznaczeni przez króla Krzyżem Jerzego „za wyjątkową odwagę i niezłomne oddanie się służbie w obliczu niebezpieczeństwa”, jak lakonicznie napisano w londyńskiej gazecie. Thomas William Brown otrzymał Medal Jerzego i... awans na starszego asystenta mesy. Wojny niestety nie przeżył. W 1945 r., gdy był na przepustce, w jego rodzinnym domu wybuchł pożar – Brown usiłował uratować młodszą siostrę i sam zginął w ogniu. Nigdy się nie dowiedział, jak wielką rolę odegrał w wojnie z Niemcami.
Czytaj też: Dziwne bitwy w cieniu wojny