Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kultura

Krytycy wybrali najlepszy film wszech czasów. I się pokłócili

Kadr z filmu „Jeanne Dielman, Bulwar Handlowy, 1080 Bruksela” Kadr z filmu „Jeanne Dielman, Bulwar Handlowy, 1080 Bruksela” mat. pr.
W najsłynniejszym plebiscycie na najlepszy film wszech czasów wygrała niszowa klasyka kina feministycznego. Nie każdemu się to podoba.

W 1952 r. redakcja „Sight & Sound”, magazynu wydawanego przez Brytyjski Instytut Filmowy (BFI), zaprosiła listownie 85 krytyków z całego świata do wyboru najlepszego filmu w historii kina. Dziś, w czasach wszędobylskich rankingów i list, ten pomysł nie wydaje się niczym specjalnym, jednak wtedy była to nowość. Na pytania odpowiedziało 63 z nich, a ich głosy wskazały, że najlepszym tworem dziesiątej muzy są „Złodzieje rowerów”, jeden z najsłynniejszych filmów włoskiego neorealizmu (teraz klasyczny, wtedy mający zaledwie cztery lata) w reżyserii Vittorio de Secca. Przez następne 70 lat plebiscyt organizowano co dekadę, a wygrywali „usual suspects” – najpierw pięć razy z rzędu „Obywatel Kane” Orsona Wellesa, w 2012 r. zdetronizowany przez „Zawrót głowy” Alfreda Hitchcocka.

Aż do teraz. Gdy krytycy przygotowywali się do standardowej dyskusji Welles vs. Hitchcock albo, jak A.O. Scott, główny krytyk „New York Timesa”, do „wylania z siebie tyrady o bezsensowności list, barbarzyństwie krytyki przez głosowanie i pustce pomysłu, że może istnieć najlepszy film na świecie”, pierwsze miejsce na liście opublikowanej w zimowym numerze „Sight & Sound” zajął film bardzo nieoczywisty, dużo bardziej niszowy niż poprzedni zwycięzcy.

Czytaj też: Czarny scenariusz dla kina. Gdzie podziali się widzowie?

Chantal Akerman. Zwyciężczyni z niszy

„Jeanne Dielman, Bulwar Handlowy, 1080 Bruksela” wyreżyserowała w 1975 r.

Reklama