Holland i Szumowska powalczą o Złotego Lwa. Ich filmy polskiej władzy będą wadzić
Kręcona w autentycznych plenerach bez dotacji PISF „Zielona granica” Agnieszki Holland to oparta na faktach sfabularyzowana historia o tym, co się dzieje na granicy z Białorusią. Opowieść o odwadze, strachu i bohaterstwie z trzech perspektyw – uchodźców, polskich aktywistów i strażników granicznych.
Agnieszka Holland o granicy
„Wydarzenia na naszej granicy mnie, mającej rozległe doświadczenia historyczne, a także jako twórczyni zajmującej się najczarniejszymi wydarzeniami w historii: Holokaustem i Hołodomorem, wydały się bardzo mocnym sygnałem – tłumaczyła reżyserka powody zrealizowania tego filmu na zaimprowizowanej konferencji prasowej zaraz po ogłoszeniu programu weneckiego festiwalu. – Interesowała mnie łatwość, z jaką dobrzy ludzie mogą robić bardzo niedobre rzeczy, ale też jak niektórzy w sytuacjach granicznych wykazują się dobrocią i poczuciem sprawiedliwości. Jak to się dzieje, że ktoś robi rzeczy sprzeczne z jego interesem, a nawet takie, które mogą go kosztować życie? Znamy ten fenomen z historii i dla mnie odbicie tego fenomenu znalazło się w postawie ludzi, którzy od półtora roku pomagają na granicy. Te ludzkie wybory, także tych, którzy na tej granicy wypełniają rozkazy, wydały mi się najciekawsze. Jeśli nie opowiemy tego, co się dzieje teraz, to już wkrótce nie będziemy mogli niczego opowiedzieć. Problem uchodźczy jest jednym z najważniejszych problemów współczesności, z którym nikt jak na razie nie potrafi sobie poradzić. A będzie on narastał”.