Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Rynek

Wojciech Kwaśniak stracił zdrowie, żonę i ochotę do życia w kraju. Państwo PiS go wystawiło

Wojciech Kwaśniak po ogłoszeniu wyroku w sprawie niesłusznego zatrzymania. Sąd zasądził mu 15 tys. zł odszkodowania. 2011 r. Wojciech Kwaśniak po ogłoszeniu wyroku w sprawie niesłusznego zatrzymania. Sąd zasądził mu 15 tys. zł odszkodowania. 2011 r. Adam Stępień / Agencja Wyborcza.pl
Politycy PiS kreują Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika na bohaterów. Żołnierzy wyklętych, których zamknięto za walkę z korupcją. TVN pokazał jedną z ich ofiar: Wojciecha Kwaśniaka, byłego wiceprezesa KNF.

W wywiadzie Wojciech Kwaśniak mówi Grzegorzowi Kajdanowiczowi z TVN z goryczą, że państwo go zostawiło. Powinien jednak powiedzieć, że go wystawiło – na łup przestępcom, których PiS przez osiem lat rządów nie ukarał, choć wiedział, kim są. Kwaśniak przez tych, których PiS kreuje dzisiaj na bohaterów, stracił zdrowie, żonę Agatę i ochotę do życia w kraju.

Czytaj też: Niezakończona sprawa Kwaśniaka

Fachowiec i państwowiec

Kwaśniaka poznałam, zanim jeszcze powstała Komisja Nadzoru Finansowego. Kierował wtedy Komisją Nadzoru Bankowego, która znajdowała się w strukturach NBP. Jego szefem był ówczesny prezes banku centralnego prof. Leszek Balcerowicz. Już to wystarczało, aby się politykom PiS nie podobał. Jeszcze bardziej nie podobał im się sam Balcerowicz.

Zarządy banków, które Kwaśniak nadzorował, bały się go, ale szanowały. Cieszył się dużym autorytetem jako fachowiec i państwowiec. Nikt nigdy nie zarzucił mu stronniczości, braku kompetencji, nikt nie kwestionował jego decyzji, czasem bolesnych, ale uzasadnionych. Miał potężne narzędzia władzy nad sektorem bankowym, ale nigdy jej nie nadużywał. KNB funkcjonowała jak dobrze naoliwiona machina, bez zgrzytów.

PiS chciał więcej władzy

Kiedy w 2005 r. PiS doszedł do władzy, postanowił wszystkie nadzory w sektorze finansowym połączyć w jeden. Już wtedy media donosiły, że najbardziej chodzi o to, by nadzór nad bankami wyłączyć ze struktur NBP i zdobyć władzę nad całym rynkiem finansowym. Tak powstała Komisja Nadzoru Finansowego, której częścią stał się nadzór bankowy. Wojciech Kwaśniak, który nigdy nie miał aspiracji politycznych, nadal – już w KNF – nadzorował banki, jako wiceszef KNF.

KNF powstała w 2007 r., ale wtedy PiS przegrał przyspieszone wybory. Rząd PO-PSL postanowił jednak nie robić w sektorze finansowym kolejnej rewolucji i nowa KNF działała tak, jak zaprojektował PiS. Jej szefem został Stanisław Kluza, wskazany przez partię Kaczyńskiego. Wojciech Kwaśniak nadal nadzorował sektor bankowy.

Czytaj też: Jak z pobiciem Wojciecha Kwaśniaka było

W politykę wplątał się przypadkiem

W politykę Wojciech Kwaśniak wplątał się nie z własnej winy. Jako kompetentny urzędnik bardzo wysokiego szczebla, odpowiadający za stabilność całego sektora bankowego, nie rozumiał, dlaczego spod nadzoru KNF wyłączono cały system Spółdzielczych Kas Oszczędnościowo-Kredytowych (tzw. SKOK-ów). Przecież stanowiły jego istotną część: oszczędności życia powierzyły im miliony Polaków.

Brak profesjonalnego nadzoru nad nimi groził nie tylko nadużyciami, ale – jak się potem okazało – aferami. Wojciech Kwaśniak uważał, że SKOK-i, tak jak pozostała część sektora, powinny znaleźć się pod nadzorem KNF. Chyba nie zdawał sobie sprawy, że to temat polityczny.

Dla prominentnych polityków PiS SKOK-i były ważne z innego powodu – mogły wspomagać finansowo partię. Ich twórca Grzegorz Bierecki zapewniał, że kasy pilnują się same, a pieniądze ich klientów są bezpieczne. Trwało to latami, a Kwaśniak nie zdawał sobie sprawy, że podnosząc publicznie problem braku nadzoru KNF nad SKOK-ami, hoduje sobie potężnych wrogów.

Wyhodował sobie wrogów

SKOK-i trafiły pod nadzór Komisji dopiero pod koniec rządów PO-PSL. Kiedy fachowcy z KNF zaczęli zagłębiać się w ich finanse, włosy stanęły im dęba. W kasach panował bałagan, były źle zarządzane. Były uzasadnione podejrzenia, że pieniądze klientów z nich wypływały, a kredyty przyznawano osobom i firmom, które nigdy ich nie spłacą. Finanse wielu kas kwalifikowały je do bankructwa.

O tym, co kontrolerzy zobaczyli w kasach, nie można było informować społeczeństwa, choć rynek i niektóre media zdawały sobie z tego sprawę. Byłoby to bowiem nieodpowiedzialne. Prawda mogłaby wzbudzić panikę na całym rynku, a klienci rzuciliby się po wypłatę oszczędności. Panika w SKOK-ach rozlałaby się na cały rynek finansowy, nerwów na wodzy nie utrzymaliby także klienci banków. Skutki byłyby tragiczne. KNF postanowiła działać dyskretnie.

Czytaj też: Sprawa Kwaśniaka pogrzebie PiS

Wkroczyła mafia

Im więcej dowiadywali się kontrolerzy, tym sytuacja stawała się trudniejsza. Okazało się, że w SKOK-ach nie tylko dochodziło do nadużyć, ale też że niektóre z nich zadawały się z mafią. Z przecieków wynikało, że w nieczyste interesy zamieszani byli także niektórzy politycy PiS, np. w SKOK Wołomin. I mafia, i partia w równym stopniu zainteresowane były, aby ukręcić łeb aferze, która w każdej chwili mogła wybuchnąć.

Wojciech Kwaśniak pod własnym domem został dotkliwie pobity, z trudem uszedł z życiem. To miało być ostrzeżenie dla wszystkich, którym przyjdzie do głowy zadzierać z mafią. Czytaj: zgłębiać interesy SKOK-ów. Ostatecznie za bankructwo wielu z nich społeczeństwo zapłaciło ok. 4 mld zł.

Winnych wykryto, ale nie ukarano

W wywiadzie wyemitowanym przez TVN24 Wojciech Kwaśniak mówi, że odpowiednie służby doszły do tego, kto zlecał jego pobicie. Ale przez osiem lat rządów PiS nie ukarał winnych, najwyraźniej bojąc się, że wyjdzie też na jaw, jaką rolę odegrali w tym wszystkim politycy tej partii. Jak długo się dało, sprawę przeciągano. Jeszcze wtedy Kwaśniak mógł myśleć, że państwo polskie zostawiło go samemu sobie.

Potem, zamiast ścigać i ukarać wreszcie winnych, politycy PiS zaczęli odwracać kota ogonem. Kwaśniak przywołuje słowa senatora Grzegorza Biereckiego, który po jego pobiciu powiedział, że „nie zawsze biją tego dobrego”. Nie znaczyło to, że pobity sam zlecił zamach na siebie, choć i takie sugestie się pojawiały. Znaczyło jednak, że jest winny.

Na czym miała polegać jego wina? Padały zarzuty, że za nadużycia i afery w SKOK-ach odpowiada KNF, a konkretnie Kwaśniak. Mógł się do nich dokopać wcześniej, mógł im zapobiec, to on jest winowajcą. Zarzuty były absurdalne, bo przecież dostępu do papierów SKOK-ów przez długie lata bronili najbardziej prominentni politycy PiS.

Taka narracja nie zmieniła opinii fachowców, była jednak sygnałem dla przestępców. PiS, a w nim tacy ludzie jak obecni bohaterowie Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik, deklarował nie wprost, że winnych ścigać nie będą. Bo winny jest Kwaśniak. Wystawili im go.

Czytaj też: PiS usiłuje wyciszyć aferę KNF za pomocą sądu

Ofiarę zatrzymano

To wtedy żona Wojciecha Kwaśniaka nie mogła znieść patrzenia na to, jak na niego szczują. Po chorobie zmarła. A Kwaśniak został przez CBA zatrzymany w grudniu 2018 r. Jego proces, a także ówczesnego szefa KNF oraz kilku współpracowników, rozpoczął się tuż przed utratą władzy przez PiS. Musi być kontynuowany – żony ani zdrowia nikt mu nie przywróci, ale społeczeństwo musi się dowiedzieć, co mają naprawdę na sumieniu nie tylko ci, których dzisiaj PiS kreuje na bohaterów, ale także ich szefowie.

Wojciech Kwaśniak miał dobre i spokojne życie za granicą, ale postanowił wraz z żoną Agatą wrócić do wolnej Polski i pracować dla kraju. Gdyby tego nie zrobił, może Agata by żyła. Biedny to kraj, w którym na bohaterów kreuje się osoby nadużywające władzy. Zwłaszcza gdy nie mogą przemówić ofiary.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kultura

Musicale na fali. Taki mało rozśpiewany z nas naród, a nie ma spektaklu bez piosenki

Nie należymy do narodów rozśpiewanych, ale w teatrze trudno dziś znaleźć spektakl bez choćby jednej piosenki. Przybywa też dobrych rodzimych musicali.

Aneta Kyzioł
18.05.2024
Reklama