Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Społeczeństwo

Kościół o aborcji, czyli o zmienności tego, co niezmienne

Strajk solidarności z Polakami, Berlin, 31 października 2020 r. Strajk solidarności z Polakami, Berlin, 31 października 2020 r. Jan Scheunert / ddp images / Forum
Wodzirejom tzw. dobrej zmiany i ich akolitom m.in. z Kościoła katolickiego nie tyle chodzi o ochronę prawa do życia w okresie prenatalnym, ile o typową polityczną dulszczyznę.

Pan Gądecki poinformował niedawno: „Stanowisko Kościoła katolickiego na temat prawa do życia jest niezmienne i publicznie znane”. Problem w tym, że to stanowisko zostało wprawdzie zaznaczone przez przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski (KEP), ale jednak niesprecyzowane.

Podobnie enigmatyczny jest Franciszek, obecny papież, apelujący o Europę, „która chroniłaby życie w każdym jego momencie, od chwili, gdy niewidzialne pojawia się w łonie matki, aż do jego naturalnego kresu, ponieważ żaden człowiek nie jest panem życia, czy to swojego, czy też innych”.

Życie ludzkie od poczęcia

Przyjmijmy dla prostoty, że oba sformułowania postulują to samo, mianowicie ochronę życia od poczęcia do naturalnej śmierci. Nie jest to jednak nadmiernie oryginalny pogląd, ponieważ rzadko można spotkać wezwanie, aby życia nie chronić. Nie trzeba być katolikiem, żeby np. nie wzywać ciężarnych kobiet do dźwigania ciężarów, skoro może to wywołać poronienie. Można zatem przyjąć, że ochrona życia, włączając fazę prenatalną, jest powszechnym postulatem akceptowanym przez ludzi z powodów biologicznych i społecznych.

Z tego jednak nie wynika, że ochrona ta ma być zawsze taka sama, tj. że każde stadium życia ma być chronione w tym samym stopniu i bezwyjątkowo. Nawet gdy uznamy, że „żaden człowiek nie jest panem życia, czy to swojego, czy też innych”, pozostają wypadki graniczne, np. obrona konieczna czy udział w wojnie. W wypadku aborcji, a to jest przedmiotem niniejszego felietonu, stanowisko Kościoła katolickiego jest sprecyzowane w Kodeksie prawa kanonicznego z 1983 r.

Reklama