Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Społeczeństwo

Co zrobią 30-latki? Odraczane rodzicielstwo może nigdy się nie wydarzyć

Demografowie dyskutujący o klimacie wokół tworzenia rodziny wskazują, że bardzo się w Polsce pogorszył. Demografowie dyskutujący o klimacie wokół tworzenia rodziny wskazują, że bardzo się w Polsce pogorszył. Marta Frej
Część 30-latków najpewniej zrezygnuje z dzieci, uznając, że lepiej nie ryzykować i nie ponosić osobistych kosztów w przypadku choroby swojej czy dziecka. Przyszłość dla młodych jest coraz bardziej niepewna – mówi prof. Irena E. Kotowska, demografka z SGH.

AGATA SZCZERBIAK: Martwi panią najniższa liczba urodzeń od II wojny światowej i wysokie wskaźniki zgonów?
IRENA E. KOTOWSKA: Nie mogę się nadziwić, kiedy widzę w środkach masowego przekazu kolejne odkrycia o tym, że znowu spadają w Polsce urodzenia i rosną zgony. To nie jest żadne zaskoczenie dla demografa – od lat mówiliśmy, że to się będzie dziać, wskazując, że to konsekwencja zmian struktury wieku. Problem polega jednak na tym, że zmiany te rzeczywiście się nasilają. Wzrost liczby zgonów jest wyższy niż ten przewidywany – w 2020 r. w Polsce zmarło 477,4 tys. osób, więcej niż przewidywana liczba zgonów dla 2050 r. w projekcji ludności Eurostatu, która wynosi 466,1 tys. zgonów. Co się stało? Znacznie pogorszyła się umieralność, czyli wzrosło ryzyko zgonu. Natomiast spadek urodzeń wynika nie tylko z tego, że jest mniej kobiet, które mogą mieć dzieci, ale także ze zmniejszenia się natężenia urodzeń, które mierzymy za pomocą średniej liczby dzieci przypadającej na kobietę w wieku rozrodczym w danym roku.

Ale prawdę mówiąc, martwię się bardziej o wskaźniki zgonów i stan zdrowia niż o urodzenia.

Dlaczego?
W wielu krajach zaobserwowano zahamowanie trendu wydłużania trwania życia już od połowy poprzedniej dekady, natomiast pandemia wpłynęła na gwałtowny wzrost umieralności i skrócenie trwanie życia. U nas te zmiany należą do najsilniejszych w Europie. I co więcej, wzrost umieralności w Polsce wynikał nie tylko z tego, jak wiele osób umarło na covid, ale także z powodu wzrastającej liczby zgonów z powodu innych chorób. W Polsce od wielu lat narasta luka zdrowotna, czyli różnica między naszymi potrzebami zdrowotnymi, a tym, jak system ochrony zdrowia jest w stanie je zaspokoić. Nawet jeśli nagle pozbylibyśmy się pandemii, to nie sądzę, żeby nasz stan zdrowia szybko się poprawił.

Przyszłość coraz bardziej niepewna

Czy wiadomo, jak pandemia wpłynęła na podejmowanie decyzji o rodzicielstwie?
Bez badań specjalnych trudno nam jest to ściśle określić, a takie dopiero przed nami. W krótkiej perspektywie czasowej pandemia mogła wpłynąć nie tyle na stan zdrowia kobiet i ich partnerów, którzy chcą mieć dzieci, ale głównie na codzienne funkcjonowanie par i rodzin, niestabilność na rynku pracy, a także przełożyć się na odczuwany wzrost niepewności związanej z przyszłością, która przynosi coraz to nowe zagrożenia.

Demografowie zajmujący się rodziną wskazują, że klimat wokół tworzenia rodziny bardzo się w Polsce pogorszył. Wiemy jednak, że różne grupy ludzi różnie reagują na zachodzące zmiany. Nie wszyscy mamy takie same zasoby, a nasza percepcja zagrożeń zależy od posiadanego kapitału kulturowego – naszych kompetencji, pozycji na rynku pracy, systemu wartości i poglądów, rodziny pochodzenia. Temu zróżnicowaniu reakcji w kontekście tworzenia związków i rodzicielstwa należałoby się przyjrzeć. Z tego, co widzimy, w Polsce następuje teraz wyraźna polaryzacja szans. Osoby z wyższym wykształceniem, posiadając wyższy kapitał kulturowy czy kapitał sieci społecznych, w inny sposób postrzegają zagrożenia niż osoby o małych szansach na rynku pracy. To było widać, kiedy obserwowaliśmy zachowania dotyczące szczepienia przeciwko koronawirusowi i tego, jak podzielone było społeczeństwo w tej kwestii.

Pandemia była wyzwaniem dla osób, które już miały dzieci.
Generalnie ma pani rację. Rodzicom trudniej było łączyć zobowiązania nad dziećmi ze zdalną pracą w czasie pandemii. Poza tym zarówno dostępność i jakość naszych usług opiekuńczych i edukacyjnych takich jak żłobki, przedszkola i szkoły, nie mówiąc o szpitalach i opiece zdrowotnej, nie spełniają potrzeb rodziców. Wiemy o tym dobrze i od dawna. Jednak stan tych usług niweczył szansę, by łagodzić za ich pomocą negatywne skutki pandemii.

Przypuszczam – i to będę chciała zweryfikować w przyszłorocznych badaniach – że pandemia i utrudniony dostęp do służby zdrowia oraz do usług opiekuńczo-przedszkolno-szkolnych, nie tylko negatywnie wpłynęły na organizację naszego życia rodzin w ostatnim czasie, ale także mogły oddziaływać na odroczenie decyzji o rodzicielstwie, czyli urodzeniu pierwszego lub decyzji o kolejnym dziecku.

Coraz później rodzimy pierwsze dziecko

W czasie pandemii zaostrzono również ustawę antyaborcyjną.
To był szok. Zaostrzenie prawa nasiliło niepokój związany z zagrożeniami zdrowotnymi, jeśli chodzi o przebieg ciąży. Pisaliśmy o tym w naszym stanowisku opublikowanym przez komitet demograficzny PAN – „orzeczenie zaburza proces planowania rodziny, zwiększając obawy kobiet i ich partnerów związane z zajściem w ciążę. To może prowadzić do dalszego opóźniania decyzji o urodzeniu dziecka, a nawet rezygnacji z realizacji pragnień prokreacyjnych”. Z kolei wywiady z ginekologami czy przedstawicielami organizacji pomagających kobietom w aborcji, z których dowiadujemy się o stanie praw reprodukcyjnych w Polsce, mają ogromny wpływ na zagęszczenie atmosfery wokół tego tematu i sposób, w jaki myślimy o macierzyństwie.

Czytaj też: Zakaz aborcji. „Kobiety są przerażone, jesteśmy w pułapce”

Inny aspekt tej sprawy: na co mogą liczyć kobiety i pary, które mają kłopoty z poczęciem dziecka? Na jakie leczenie, na jakie badania, na jakie wsparcie? Z jednej strony wzrasta niepokój o zdrowie prokreacyjne, a z drugiej infrastruktura zdrowotna nie spełnia potrzeb par, które nie mogą zajść w ciążę bez pomocy medycyny, a jest ich coraz więcej. To jest bardzo ważny element naszego codziennego życia i jego znaczenie będzie rosło, bo coraz później są podejmowane decyzje o pierwszych i kolejnych dzieciach.

Co może wpłynąć na wzrost dzietności w Polsce?
Wzrost ten zależy od tego, czy i w jakim stopniu zwiększy się płodność między 30. a 39. rokiem życia. A to nadaje szczególne znaczenie infrastrukturze zdrowotnej. Można się odwoływać do przykładu polityki rodzinnej Czech, które poradziły sobie w ostatnich 20 latach z odbudową płodności. Dziś Czeszki mają dostęp do usług zdrowotnych, które są na takim poziomie, że korzystają z nich też kobiety z innych krajów. U nas zbyt często zapomina się, że elementami klimatu czy infrastruktury rodzicielstwa nie jest tylko kredyt na dom czy 12 tys. zł kapitału opiekuńczego. To duże nieporozumienie, że te rozwiązania wystarczą, by wspierać obecnych i przyszłych rodziców.

Nie nie ma co liczyć na to, że wzrośnie natężenie urodzeń u kobiet poniżej 25. roku życia. To, jak będzie wyglądała dzietność w Polsce, zależy od 30-latek. Najciekawsza sytuacja dotyczy zwłaszcza 35-latek. Wiele z nich staje przed decyzją o urodzeniu pierwszego dziecka. Demografowie określają to jako „odbudowę płodności” – odbudowę jako że dzieci nie pojawiły się w młodszych rocznikach. Natomiast to, co zrobią dzisiejsze 30-latki, zależy od tego, jakie otrzymają wsparcie systemowe – zdrowotne, szkolne, ale i na rynku pracy. Ich partnerzy też będą tego potrzebować – późniejsze rodzicielstwo ma ograniczenia biologiczne po obu stronach.

Poszukiwania „odpowiedniego partnera”

Jakie są pani przewidywania?
Obawiam się, że część z tych młodych kobiet może zrezygnować z dzieci, uznając, że przy obecnej infrastrukturze zdrowotnej lepiej nie ryzykować i nie ponosić osobistych kosztów w przypadku choroby swojej czy dziecka. Takie decyzje podejmowane są także w trosce o zdrowie dzieci, zwłaszcza teraz, kiedy mamy coraz więcej sygnałów o tym, jak często rodzice zostają sami z różnymi problemami. Zwłaszcza kobiety czują się obciążone opieką nad chorymi dziećmi. To jest też ważny element polityki państwa i sygnał, że i tu nie dostaną odpowiedniego wsparcia.

Część dzisiejszych 30-latek prawdopodobnie liczy na poprawę i polityki państwa, i zmniejszenie niepewności związanej z pandemią czy obecną wojną w Ukrainie, ale potem może być już dla nich za późno na zostanie matką. Kluczowy jest tu poziom zniechęcenia, zwłaszcza 35-latek, chociaż różne celebrytki ogłaszają dzisiaj ciążę w wieku 40-kilku lat. One mają jednak dużo większe zasoby niż inne kobiety.

Jak już wspominałam, w Polsce obecnie nie ma pozytywnego klimatu dla zostania rodzicem. I nie jest tylko kwestia pandemii czy wojny. Chodzi przede wszystkim o to, w jaki sposób toczona jest dyskusja w przestrzeni publicznej wokół rodzicielstwa, miejsca kobiet i mężczyzn w rodzinie i społeczeństwie, o ich prawa i zobowiązania, jaka ma być jest polityka rodzinna, która odpowiada na potrzeby współczesnych rodzin

Bez dzieci będziemy nieszczęśliwi?
Na pewno wzrasta liczba osób, które nie chcą zostać rodzicami, ale wciąż znaczna część społeczeństwa dzieci chce mieć. Jeśli jednak będzie nam rosła liczba osób, która chciałaby, ale nie będzie mogła zostać rodzicami, to na pewno będzie wpływać na ich poczucie szczęścia, ogólną satysfakcję z życia, spełnianie życiowych aspiracji. Nie mówiłam o jeszcze jednym aspekcie rodzicielstwa, czyli znalezieniu odpowiedniego partnera. To jest bardzo ważne zwłaszcza dla kobiet.

Kim jest „odpowiedni partner”?
Generalnie rosną wymagania. Partner powinien nie tylko posiadać określoną pozycję materialną i mieć zawód, ale dla współczesnych Polek ważne jest, by mieć wspólne zainteresowania, dzielić się obowiązkami w rodzinie, angażować mężczyzn w opiekę nad dziećmi, wychowywanie ich, czy prowadzenie domu. Zmieniają się role społeczne płci. Jak się porównujemy z innymi krajami, to Polska wciąż jest miejscem, gdzie tradycyjne role w rodzinie cieszą się stosunkowo dużą akceptacją, ale zwłaszcza w ostatnich 20 latach widać zmiany. Z takiej perspektywy zmiana kulturowa jest zauważalna i będzie postępować mimo prób przeciwstawienia się temu. Bardzo liczę na młode pokolenia kobiet.

*

Irena Kotowska – emerytowana profesor zwyczajna w Instytucie Statystyki i Demografii Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie, honorowa przewodnicząca Komitetu Nauk Demograficznych PAN, członkini Zespołu Eksperckiego ds. Usług Społecznych Fundacji im. Stefana Batorego oraz Komisji Ekspertów ds. Osób Starszych przy RPO.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Mamy wysyp dorosłych z diagnozami spektrum autyzmu. Co to mówi o nich i o świecie?

Przez ostatnich pięć lat diagnoz autyzmu w Polsce przybyło o 100 proc. Odczucie ulgi z czasem uruchamia się u niemal wszystkich, bo prawie u wszystkich diagnoza jest jak przełącznik z trybu chaosu na wyjaśnienie, porządek. A porządek w spektrum zazwyczaj się ceni.

Joanna Cieśla
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną