Oferta na pierwszy rok:

4 zł/tydzień

SUBSKRYBUJ
Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 24,99 zł!

Subskrybuj
Społeczeństwo

Pigułka „dzień po” tylko w ok. 6 proc. aptek w całej Polsce. Plan B nie wypalił, problemów jest więcej

Tabletka „dzień po” EllaOne Tabletka „dzień po” EllaOne Maciek Jaźwiecki / Agencja Wyborcza.pl
Bez recepty antykoncepcję awaryjną można kupić tylko w 700 aptekach w całej Polsce, a MZ zamierza zbierać w centralnej bazie intymne informacje o życiu seksualnym Polek – wynika z analizy Panoptykonu.

„Zrobię mapkę w przyszłym tygodniu” – zadeklarowała w ubiegły piątek na platformie X (Twitter) Izabela Leszczyna, ministra zdrowia. Chodzi o mapę aptek, które biorą udział w programie pilotażowym dotyczącym antykoncepcji awaryjnej, czyli sprzedają tabletkę „dzień po” bez recepty pacjentkom po krótkim wywiadzie z farmaceutą. Ministra odpowiedziała w ten sposób na propozycję innej posłanki Platformy Obywatelskiej Magdaleny Filiks.

Jak do tej pory do programu przystąpiło w całej Polsce 770 aptek z szacowanych blisko 2 tys., które teoretycznie mają taką możliwość. Żeby dostać tabletkę, trzeba odpowiedzieć na pytania farmaceuty. Nie każda apteka dysponuje osobnym pomieszczeniem na rozmowy z pacjentami, co oznacza, że nie może przystąpić do programu. W kraju jest w sumie ponad 12 tys. placówek, więc do pilotażu zgłosiło się na razie zaledwie nieco ponad 5,8 proc. z nich.

„Zainteresowanie tabletką nie jest duże”

„W każdym regionie są apteki, które świadczą usługi farmaceuty w programie. Dlatego dostępność do antykoncepcji awaryjnej jest zapewniona w całej Polsce” – zapewnił Narodowy Fundusz Zdrowia, publikując na swojej stronie wspomnianą mapę. W każdym regionie, czyli województwie, owszem, można znaleźć aptekę, która zgłosiła się do programu. Ale już nie w każdym mieście. Dzwoniąc w piątek 24 maja na infolinię NFZ, można było się dowiedzieć, że np. w podwarszawskim Legionowie nie da się kupić pigułki bez recepty, najbliżej da się to zrobić w stolicy lub Nowym Dworze Mazowieckim. – Zainteresowanie tabletką wśród pacjentów naprawdę nie jest na dużym poziomie, więc jeśli się zgłosi te 2,1 tys. aptek z warunkami do udzielania świadczenia, to naprawdę wyczerpie zapotrzebowanie na tę usługę – słyszymy w Naczelnej Radzie Aptekarskiej.

Ale pacjentki aptek szukają. Właścicielka placówki przy ulicy Pańskiej w Warszawie Monika Wąsowska-Imielska w rozmowie z RMF FM mówiła, że około tygodnia czekała na weryfikację wniosku przez NFZ, a przez pierwszych kilka dni po pigułkę „dzień po” zgłosiła się jedna kobieta, która „wcześniej próbowała zrealizować taką usługę i dostać receptę w kilku innych aptekach w Warszawie, ale tam się nie udało”.

W Krakowie liczba zgłoszonych aptek do pilotażu również nie jest wygórowana. Według danych na 26 maja było ich jedynie 15. W samej Małopolsce zgłoszone są 34. A w całym województwie funkcjonuje ponad 1,1 tys. aptek. W Wielkopolsce umowy z NFZ podpisały 34 placówki, w samym Poznaniu aż 27. Na Mazowszu 48, z czego większość w stolicy – 32. W całym woj. dolnośląskim tylko 11 aptek się zgłosiło, z czego 6 we Wrocławiu.

Plan B, który nie wypalił

Zniesienie recepty na tabletkę „dzień po” było jedną z obietnic wyborczych Koalicji Obywatelskiej, zapisaną w „100 konkretach na pierwsze 100 dni rządu”. Ustawa w tej sprawie przeszła przez Sejm, ale zawetował ją prezydent. Publikując w kwietniu rozporządzenie antykoncepcyjne, resort zdrowia próbował obejść weto Andrzeja Dudy.

Program pilotażowy dla aptek według Ministerstwa Zdrowia miał być realizacją planu B na zwiększenie dostępu do antykoncepcji awaryjnej. „Pigułka »dzień po« będzie dostępna dla osób powyżej 15. roku życia bez konieczności uzyskania zgody rodzica” – zapowiadała wówczas wyraźnie ministra Leszczyna. Tłumaczyła, że wystawienie recepty przez farmaceutę to usługa farmaceutyczna, a nie świadczenie zdrowotne, dlatego dostęp do pigułki miały mieć także nastolatki.

Tak się nie stało. Naczelna Rada Aptekarska zwracała uwagę, że lekarz wystawiający receptę na ten sam lek potrzebuje zgody rodziców, więc trudno, żeby takiej zgody nie potrzebował farmaceuta. Podobne wątpliwości mieli prawnicy i wielu lekarzy. W końcu MZ skapitulował. 14 maja na stronie NFZ pojawił się komunikat, z którego wynika, że w przypadku osób niepełnoletnich, które przyjdą do apteki po receptę na antykoncepcję awaryjną bez rodzica lub opiekuna prawnego, ostateczna decyzja o wystawieniu recepty ma należeć do... farmaceuty. Można się spodziewać, że w większości przypadków będzie ona negatywna.

Baza z informacjami o życiu seksualnym Polek

To nie koniec kłopotów z rozporządzeniem antykoncepcyjnym. Niepokojące wnioski płyną z analizy kwestionariusza wywiadu z pacjentkami, jaką przeprowadziła Fundacja Panoptykon. „W myśl rozporządzenia dane pacjentek, które zgłoszą się po receptę farmaceutyczną na antykoncepcję awaryjną, mają być gromadzone na Elektronicznej Platformie Gromadzenia, Analizy i Udostępnienia Zasobów Cyfrowych o Zdarzeniach Medycznych. Pod tą nazwą kryje się platforma teleinformatyczna, do której wprowadzane są informacje. Z niej powinny trafić one do rejestrów medycznych, np. do Systemu Informacji Medycznej. Nie wiemy jednak, czy trafią właśnie tam, czy też do innych rejestrów, bo rozporządzenie tego nie precyzuje” – pisze Anna Obem z Panoptykonu.

Farmaceuci będą pytać o imię, nazwisko, datę urodzenia, PESEL, płeć, adres zamieszkania, dane z dokumentu tożsamości – i nie tylko. Ministerstwo Zdrowia co prawda nie sprecyzowało „przebiegu wywiadu”, ale zrobił to zespół ekspertów z zakresu farmacji pod kierunkiem dr. Piotra Merksa. Zbieranie jakich danych zalecają zatem eksperci? „Data ostatniej miesiączki”. „Regularność miesiączki”. „Ile trwał ostatni cykl”. „Kiedy odbył się niezabezpieczony stosunek”. „Czy był to jednorazowy epizod niezabezpieczonego stosunku”. „Jakie metody antykoncepcji pani stosuje”. „Dlaczego zgłosiła się pani po antykoncepcję awaryjną”. Nie wiemy, czy formularz będzie stosowany w praktyce i do ilu farmaceutów dotrze, ale potencjalnie jest niebezpiecznym narzędziem.

Również prezes Urzędu Ochrony Danych Osobowych dostrzegł w ministerialnym rozporządzeniu liczne niedociągnięcia. Przede wszystkim zwrócił uwagę na to, że sprawa powinna być uregulowana w ustawie. Ministerstwo sięgnęło po rozporządzenie, żeby obejść weto prezydenta, ale za tym poszło obniżenie standardów ochrony danych. Dane identyfikujące pacjentki znajdą się w systemie, z którego mogą trafić do innych miejsc – nie wiadomo jakich.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Duda nie wypełnia obowiązku. Ktoś się łudził?

PiS i Andrzej Duda dostarczyli przekonującego dowodu, że powoływani przez nich ambasadorowie byli, ogólnie rzecz biorąc, marnej jakości. Konflikt prezydenta z rządem Tuska na tym tle właśnie się pogłębił.

Marek Ostrowski
13.06.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną