Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Doradcy Trumpa zmieniają się jak w kalejdoskopie. Odeszło już w sumie 30 osób

Donald Trump w otoczeniu doradców w Białym Domu Donald Trump w otoczeniu doradców w Białym Domu Donald Trump Jr. / Facebook
Donald Trump lubi wymieniać swoich współpracowników. Chaos zmian personalnych w Białym Domu uważa się wręcz za „bezprecedensowy”.

Dymisji i zwolnień w najbliższym otoczeniu amerykańskiego prezydenta ciąg dalszy. 29 sierpnia Donald Trump ogłosił na Twitterze, że jesienią z Białego Domu odejdzie Donald F. McGahn, jego radca prawny. Trump długo zabiegał o zwolnienie McGahna. W styczniu „New York Times” doniósł, że w czerwcu 2017 r. prezydent, niczym Richard Nixon podczas Watergate, nakazał odwołanie specprokuratora Roberta Muellera, ale musiał „odpuścić”, bo McGahn odmówił wykonania polecenia i zagroził odejściem. Dochodzenie w sprawie rosyjskiej ingerencji w amerykańskie wybory od początku nie podobało się Trumpowi. A McGahn może być jednym z kluczowych świadków w tej sprawie.

„Zwalniam cię. I ciebie też”

Niektóre odejścia były bardziej znamienne niż inne. Było aż czterech dyrektorów ds. komunikacji, którym podlegają służby prasowe Białego Domu. Jeden z dyrektorów pozostawał na stanowisku nieco ponad tydzień – to finansista Anthony Scaramucci, którego kandydaturę poparli Ivanka Trump, jej mąż oraz sekretarz handlu Wilbura Rossa. To przez Scaramucciego z funkcji zrezygnował w 2017 r. Sean Spicer, były rzecznik prasowy Białego Domu. Ostatecznie Scaramucci został wyrzucony na polecenie Johna Kelly′ego, szefa personelu Białego Domu od 2017 r., po tym jak skrytykował innych członków zespołu prezydenta w rozmowie z dziennikarzem „New Yorkera”.

Czytaj także: Czyżby Ivanka Trump miała ochotę na fotel prezydenta?

Niektórzy wytrzymali, kierując służbami prasowymi niesfornego prezydenta ponad pół roku – jak Hope Hicks, która podczas przesłuchania w Kongresie, badającym potencjalną współpracę sztabu Trumpa z Rosją, przyznała, że zdarzało jej się skłamać. Cztery miesiące temu podczas krótkiego pożegnania z dziennikarzami „uciekła” przed pocałunkiem Donalda Trumpa. Jeden z jej poprzedników, Michael Dubke, zrezygnował w czerwcu 2017 r. z nieokreślonych „powodów osobistych”.

Ale to oczywiście nie wszystkie zmiany: oprócz czterech dyrektorów ds. komunikacji doradca ds. bezpieczeństwa narodowego zmieniał się dwa razy. W marcu powołano na to stanowisko Johna Boltona, dyplomatę i prawnika, konserwatywnego polityka. Jego poprzednikami byli Michael Flynn, który został zmuszony do rezygnacji, i gen. Herbert Raymond McMaster.

Liczne i głośne dymisje

Równie często Trump wymieniał lub sami decydowali się na odejście z pracy: sekretarz ds. weteranów (dwa razy), sekretarz zdrowia (raz), sekretarz bezpieczeństwa krajowego (piastująca to stanowisko Kirstjen Nielsen jest już trzecia), szef agencji ochrony środowiska (w lipcu Scott Pruitt, „amerykański Szyszko”, podał się do dymisji, zastąpił go Andrew Wheeler). Obecnie Trump ma drugiego rzecznika prasowego. To Sarah Huckabee Sanders, która objęła to stanowisko w maju 2017 r. A także drugiego szefa personelu Białego Domu – gen. Johna Kelly′ego, który zastąpił Reince’a Priebusa, zmuszonego do odejścia, choć w rozmowie z CNN Priebus twierdził, że „prezydent chciał iść po prostu w innym kierunku”. W marcu tego roku zrezygnował także główny doradca ekonomiczny – Gary Cohn, przeciwnik nałożenia ceł na import stali i aluminium.

No i jedne z największych i najgłośniejszych odejść: odwołanie Rexa Tillersona (który podczas ważnej wojskowej narady nazwał Trumpa idiotą), którego zastąpił dotychczasowy szef Centralnej Agencji Wywiadowczej (CIA) Mike Pompeo. To zresztą charakterystyczne – roszady wewnątrz Białego Domu i przenoszenie ze stanowiska na stanowisko tych urzędników, którym udało się zdobyć jego zaufanie. Tymczasem, jak podkreślają autorki „New York Timesa”, jednym z podstawowych zadań prezydenta powinno być dopuszczanie do siebie głosów osób spoza własnej bańki informacyjnej.

Niestabilna administracja

Liczba zmian personalnych w Białym Domu i w gabinecie najbliższych współpracowników prezydenta jest „bezprecedensowa” – tak twierdzi Max Stier, prezes i dyrektor generalny Partnerstwa dla Służby Publicznej, organizacji non-profit specjalizującej się w kwestiach zarządzania polityką kadrową. Częste zmiany osób, które mają bezpośredni wpływ na decyzje prezydenta, wprowadzają zamęt i zmniejszą jego wiarygodność.

Analiza „New York Timesa”, obejmująca 21 najważniejszych stanowisk w Białym Domu i gabinecie prezydenckim, pokazuje, że w ciągu półtora roku kadencji Trumpa w dziewięciu z nich przynajmniej raz dokonano zmian personalnych – dochodziło do zwolnień, dobrowolnych lub wymuszonych rezygnacji. W analogicznym czasie za kadencji Billa Clintona doszło do zmian na trzech stanowiskach, dwóch u Baracka Obamy i jednej u George′a W. Busha. Obecny zamęt w Białym Domu to nie fake news, ale rzeczywistość.

źródło: „New York Times”

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Historia

Dlaczego tak późno? Marian Turski w 80. rocznicę wybuchu powstania w getcie warszawskim

Powstanie w warszawskim getcie wybuchło dopiero wtedy, kiedy większość blisko półmilionowego żydowskiego miasta już nie żyła, została zgładzona.

Marian Turski
19.04.2023
Reklama