Świat

Czy Alternatywa dla Niemiec znajdzie się pod kontrolą służb?

Protest przeciw AfD, Berlin, maj 2017 r. Protest przeciw AfD, Berlin, maj 2017 r. Hannibal Hanschke / Forum
Coraz więcej niemieckich polityków chciałoby nadzoru służb specjalnych nad ksenofobiczną Alternatywą dla Niemiec (AfD). Ale okazuje się, że partia ma sympatyków w kluczowych instytucjach kraju.

Urząd ds. Ochrony Konstytucji w Turyngii przyjrzy się działalności Alternatywy dla Niemiec (AfD) w tym kraju związkowym – zapowiedział jego szef Stephan Kramer. Poważna decyzja. Ale i paradoks – o czym za chwilę.

Na tropie środowisk neonazistowskich

Urząd Ochrony Konstytucji (na szczeblach landu i federalnym) inwigiluje środowiska stanowiące zagrożenie dla demokracji i państwa, m.in. neonazistowskie, anarchistyczne i salafickie. Zajęcie się AfD ma związek z całym szeregiem ksenofobicznych wypowiedzi przewodniczącego turyngijskiej AfD Björna Höckego (słynącego z poglądu, że obecność pomnika ofiar Holokaustu w Berlinie to hańba dla Niemców), ale data tej decyzji też nie wydaje się przypadkowa.

Dzieje się to krótko po zajściach w Chemnitz. Dwa tygodnie temu, po zabójstwie Niemca dokonanym przez dwóch starających się o status uchodźców mężczyzn, doszło do wielodniowych demonstracji z ksenofobicznymi hasłami, bójkami z policją i antydemonstrantami i do ataków na cudzoziemców (oraz na żydowską restaurację). AfD zorganizowała w Chemnitz własną demonstrację, która przebiegła dość spokojnie, ale potem jej organizatorzy i uczestnicy przyłączyli się do innej i tym razem doszło do przemocy. Jednym z jej współorganizatorów okazał się właśnie Höcke (obok szefa Pegidy Lutza Bachmanna).

Kontrowersyjne poglądy działaczy AfD

AfD już wcześniej oskarżano o poglądy neonazistowskie i bliskie związki z ruchami promującymi tę ideologię. Kontrowersje budzi nie tylko Björn Höcke. Głośnym echem odbiła się wypowiedź szefa frakcji Bundestagu Alexandra Gaulanda o tym, że Hitler i III Rzesza to w historii Niemiec mało znaczący „ptasi kleks” (niem. Vogelschiss). Wielu zwolennikow i samych działaczy AfD pojawiało się na marszach ksenofobicznej Pegidy i jej regionalnych odmian. Niechęć do cudzoziemców to zresztą nienowy fenomen związany z kryzysem uchodźczym: podczas ostatnich wyborów do parlamentu Brandenburgii AfD obiecywała mieszkańcom przygranicznych okręgów drut kolczasty na granicy z Polską, a w ulotkach wyborczych w 2017 r. – „niemieckie kwoty” dotyczące emitowanej w radiach muzyki.

AfD pod lupą, ale nie wszędzie

„Przyjrzenie się” AfD w Turyngii nie oznacza od razu, że zostanie poddana kontroli – zaznaczył Kramer. Dopiero po śledztwie ma się okazać, czy istnieją dowody na wyraźne powiązania AfD w Turyngii z ruchami ekstremistycznymi. Sam Kramer stwierdził, że granica pomiędzy AfD a grupami skrajnie prawicowymi ulega wyraźnemu zatarciu. Inicjatywa Urzędu ds. Ochrony Konstytucji to wyraźny sygnał. Podobne kroki podjęły wcześniej analogiczne urzędy krajów związkowych Bremy i Dolnej Saksonii – tam zaniepokojenie wzbudziła działalność młodzieżowej przybudówki AfD. Obserwacji odmówił natomiast Urząd Ochrony Konstytucji w Saksonii.

Coraz częściej słychać apele polityków, głównie z SPD i Zielonych, by obserwacją partii zajął się federalny (ogólnoniemiecki) Urząd ds. Ochrony Konstytucji. Minister spraw zagranicznych Heiko Maas, który po Chemnitz przestrzegał przed wzbierającą falą neonazizmu, powiedział: „Należałoby się jej [AfD] bliżej przyjrzeć, zwłaszcza gdy dochodzi do coraz bliższej współpracy z ugrupowaniami ekstremistycznymi i skrajnie prawicowymi, czy to na ulicach, czy to gdzie indziej”. Współrządząca CDU nie żąda wprawdzie kontroli AfD (poza Arminem Schusterem, specjalistą partii ds. bezpieczeństwa publicznego), ale stawia sprawę jasno. „AfD stanowi zagrożenie dla państwa, bo wspiera prawicowy radykalizm” – powiedział Volker Kauder, szef frakcji CDU/CSU w Bundestagu. Volker Kauder zażądał, by sprawdzić, skąd AfD miała środki na sfinansowanie kampanii wyborczej i jak zarządza finansami teraz. O tym, że prorosyjska AfD może być wspierana przez Moskwę, mówi się w Niemczech od dawna.

Pomysłowi kontroli służb państwowych nad AfD sprzeciwia się za to minister Horst Seehofer z CSU, bezpośredniej rywalki AfD w wyborach do parlamentu krajowego Bawarii (wybory odbędą się 29 września). Według Seehofera na razie podstaw do tego nie ma, ale zaznaczył: „Wszystkie siły polityczne poczuwające się do odpowiedzialności za demokrację i państwo prawa powinny wyraźnie zdystansować się od podburzania, używania przemocy oraz wszelkich prób legitymizowania takich działań”.

Czytaj także: Przestępczość imigrantów w Niemczech – fakty i mity

Władze AfD reagują na dwa sposoby

Zapowiedź ewentualnej obserwacji prowadzonej przez służby państwowe zaniepokoiła partyjne władze. Z jednej strony, np. w Nadrenii-Północnej Westfalii, politycy Alternatywy oskarżają oponentów politycznych o nieuczciwe zagrania, by wyłączyć AfD z polityki. Tymczasem jeden z czołowych polityków tej partii w landzie brał udział w marszu Pegidy w Chemnitz, a działacz młodzieżówki był uczestnikiem neonazistowskiego złotu.

Z drugiej strony – jak wynika z informacji, które przedostały się do mediów – władze AfD zalecają swoim członkom i sympatykom powstrzymanie się od udziału we wszystkich zgromadzeniach, których AfD oficjalnie nie organizuje, i proszą swych działaczy, by nie rozpowszechniali informacji na ich temat.

AfD pod ochroną urzędu federalnego?

Urząd federalny raczej nie byłby zainteresowany obserwacją AfD – a przynajmniej nie pod dotychczasowym przewodnictwem. Jak się okazało, już przynajmniej od pół roku kilka krajowych placówek słało do urzędu raporty z sugestiami wzięcia pod lupę młodzieżowych przybudówek AfD. Pozostały bez odpowiedzi. Prawdopodobnie nie przez przypadek.

Szefowi Urzędu Hansowi-Georgowi Maaßenowi politycy i niektórzy eksperci ds. bezpieczeństwa zarzucają wprost sympatyzowanie z AfD i twierdzą, że ją chroni. To nie pierwszy podobny zarzut wobec niego w ostatnim czasie. Po zamieszkach w Chemnitz Maaßen publicznie podważył wiarygodność nagrań wideo, na których widać sceny napadu na cudzoziemców. Przypomnijmy: właśnie te sceny wywołały ostrą reakcję czołowych polityków, m.in. Angeli Merkel. Po żądaniach przedstawienia dowodów na swoją tezę Maaßen zaczął wycofywać się ze swoich słów i tłumaczyć, że został źle zrozumiany. Nie chodziło mianowicie o to, że sceny takie nie miały miejsca, ale Maaßen nie był przekonany, czy wypełniały one definicję sformułowania „polowanie na imigrantów”.

Czytaj także: Czy Niemcy zamkną drzwi przed imigrantami?

Niemcy za kontrolą AfD

Wyszło na jaw, że Maaßen niejednokrotnie spotykał się z politykami AfD, m.in. z byłą szefową partii Frauke Petry i jej obecnym szefem Alexanderem Gaulandem. Miał im przekazywać poufne informacje. Jakby tego było mało, okazało się, że w czasie dochodzenia w sprawie zamachu w Berlinie w grudniu 2016 r. Maaßen zataił istnienie tajnego współpracownika w otoczeniu terrorysty Anisa Amriego. Współpracownik informował Urząd o powiązaniach Amriego z salafistami, co służby zlekceważyły.

Szef federalnego Urzędu Ochrony Konstytucji wywołał kryzys w koalicji rządowej. Natychmiastowego odwołania go domaga się SPD, ale i opozycyjna FDP i część CDU. Odwołania chce też większość społeczeństwa: 51 proc. Niemców jest przekonana, że Maaßen powinien odejść, 41 proc. ma odmienne zdanie. Natomiast za nadzorem AfD przez służby specjalne opowiada się 57 proc. Niemców (66 proc. w landach zachodnich, 48 w landach wschodnich), przeciw jest 36 proc.

Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kraj

Gra o tron u Zygmunta Solorza. Co dalej z Polsatem i całym jego imperium, kto tu walczy i o co

Gdyby Zygmunt Solorz postanowił po prostu wydziedziczyć troje swoich dzieci, a majątek przekazać nowej żonie, byłaby to prywatna sprawa rodziny. Ale sukcesja dotyczy całego imperium Solorza, awantura w rodzinie może je pogrążyć. Może mieć też skutki polityczne.

Joanna Solska
03.10.2024
Reklama