Osoby czytające wydania polityki

„Polityka” - prezent, który cieszy cały rok.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Czy oswajanie Łukaszenki ma sens?

Aleksandr Łukaszenko Aleksandr Łukaszenko Natalia Fedosenko/TASS / Forum
PiS próbuje stworzyć warunki dla polsko-białoruskiego resetu. „Po ludzku”, „po dobroci” dogadać się z Mińskiem.

To był wyjątkowo ciekawy tydzień dla polskiej dyplomacji. Na pierwszym planie konferencja bliskowschodnia, zbiorowe ćwiczenia w łapaniu równowagi na światowym parkiecie, na drugim zaś wizyta przewodniczącego Rady Republiki Zgromadzenia Narodowego Białorusi Michaiła Miaśnikowicza. Nasze światowe aspiracje, nie tylko symbolicznie, spotkały się w Warszawie z szarą codziennością realnej, sąsiedzkiej polityki. Miaśnikowicz został przyjęty w stolicy przez prezydenta Andrzeja Dudę.

Ziemowit Szczerek: Aleksandr Łukaszenka znów przeszedł w tryb niepodległościowy, a nawet antyrosyjski

„Ciepły człowiek” Łukaszenka

Białoruscy politycy nieczęsto przyjeżdżają do Warszawy, ostatnio nawet opozycyjni. Marszałek Senatu Stanisław Karczewski, inicjator wizyty, jest przekonany, iż trzeba rozmawiać i próbować zrozumieć argumenty drugiej strony. Podczas swojej ostatniej wizyty w Mińsku stwierdził nawet, że Aleksander Łukaszenka jest „ciepłym człowiekiem”. Teza karkołomna w świetle nie tylko programów Telewizji Biełsat, ale przede wszystkim całych tomów analiz polskich think tanków, przez lata zapowiadających rychły upadek dyktatora.

Niestety, lingwistyczna dyplomacja marszałka Karczewskiego nie przyniosła spodziewanych rezultatów. Prezydent Łukaszenka nie zwrócił zabranych Związkowi Polaków na Białorusi budynków, nie zakończył też sporu o jego formalny status, nadal są także przeszkody w nauczaniu języka polskiego na Białorusi.

PiS próbuje stworzyć warunki dla polsko-białoruskiego resetu, „po ludzku”, „po dobroci” dogadać się z Mińskiem. Szczęść Boże, rzec można w miejsce komentarza do działań marszałka Karczewskiego, twarzy tej sekwencji polityki rządu. Sukcesów na razie nie ma i trudno się ich spodziewać.

Białoruś gra, jak umie

Sprawa nie jest prosta. Mińsk oczekuje od Warszawy akceptacji dla swojego systemu politycznego i ekonomicznego, gotów też jest na wspólne inwestycje gospodarcze, ale na swoich, postsowieckich warunkach. Dla Warszawy, bardzo mocno zaawansowanej w procesie integracji politycznej i gospodarczej z Zachodem, są to warunki nawet nie kłopotliwe, ale wręcz trudne do spełnienia. Białoruś gra dzisiaj, jak umie, handluje z separatystami w Donbasie i z Ukrainą. Omija sankcje Zachodu i pośredniczy w eksporcie towarów do Rosji. To trudny partner i nie każdy ma umiejętności, by znaleźć się na tym rynku.

Gdy Przewodniczący Michaił Miaśnikowicz, polityk cieszący się zaufaniem prezydenta Łukaszenki, a do tego, przypomnijmy, entuzjasta integracji Białorusi z Rosją, roztaczał przed polskimi rozmówcami wizję polsko-białoruskiego pomostu między Unią Europejską i Euroazjatycką Wspólnotą Gospodarczą. Jego szef tłumaczył nowemu ambasadorowi Białorusi w Polsce: jeśli Polacy będą nadmiernie machali szabelką, to powiedz im, że my i Rosjanie mamy swoje oddziały tuż przy granicy.

Proces naczelnej serwisu TUT.by

Białoruski system władzy ewoluuje. Staje się łagodniejszy wobec obywateli. W Mińsku toczy się proces przeciwko redaktorce naczelnej serwisu TUT.by Marinie Zołotowej, oskarżonej o brak reakcji na działania pracowników, którzy korzystali z hasła dostępu do serwisu Białoruskiej Agencji Prasowej. Jeszcze kilka tygodni temu Zołotowa siedziała w więzieniu i groził jej wyrok kilku lat więzienia za kradzież własności intelektualnej. Jednak pod wpływem działań środowiska dziennikarskiego i nacisku społeczności międzynarodowej białoruskie KGB zaczęło się rakiem wycofywać z operacji przejęcia TUT.BY. Zaś proces sądowy z udziałem publiczności pokazuje wszystkie słabości nadgorliwej policji politycznej.

Po upadku sowieckiego imperium Białoruś została przejęta, podobnie jak Rosja, przez postsowiecką nomenklaturę. Ten wspólny system władzy i gospodarki, których symbolami są Putin i Łukaszenko, coraz bardziej pokazuje swoje strukturalne słabości. Staje się ekonomicznie niewydolny, archaiczny, nie jest w stanie zapewnić przyzwoitego poziomu życia swoim poddanym. To otwiera jakąś perspektywę zmiany. Pewnie wówczas gdy ona nastąpi i, miejmy nadzieję, Białoruś dołączy do swoich historycznych przyjaciół Litwy, Ukrainy i Polski, przyjdzie czas, by się „po ludzku” i „po dobroci” dogadywać.

Bardzo interesującym i ważnym wydarzeniem w ramach wizyty w Polsce jest spotkanie Michaiła Miaśnikowicza z mieszkańcami wsi Zaleszany na Białostocczyźnie, którą w 1946 r. spacyfikował, mordując jej białoruskich mieszkańców, oddział dowodzony przez Romualda Rajsa, pseudonim „Bury”, bohatera polskiej skrajnej prawicy. To nowy wątek w tej historii i wyzwanie dla polskiej polityki historycznej, która niezmiennie przekonuje Białorusinów, że w XX w., szczególnie zaś w 20-leciu międzywojennym, to my mieliśmy rację.

Czytaj także: Czy Białorusinom zamarzy się niezależność?

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kultura

Mark Rothko w Paryżu. Mglisty twórca, który wykonał w swoim życiu kilka wolt

Przebojem ostatnich miesięcy jest ekspozycja Marka Rothki w paryskiej Fundacji Louis Vuitton, która spełnia przedśmiertne życzenie słynnego malarza.

Piotr Sarzyński
12.03.2024
Reklama