Boris Johnson 17 października ogłosił, że sfinalizował projekt ugody z UE i powinna być głosowana już w najbliższą sobotę w Izbie Gmin. Szkopuł w tym, że irlandzka unionistyczna partia DUP (potrzebna do utrzymania większości rządowej) już ogłosiła sprzeciw. A na krytyczne opinie DUP w tym kontekście zwykle powoływała się najbardziej zatwardziała i wciąż przywołująca argumenty o zagrożonej brytyjskiej suwerenności część torysów, wroga wszelkim ustępstwom. Johnson, w przeszłości szermujący podobnymi hasłami, jest więc zagrożony powtórką z historii Theresy May, której „sukces negocjacyjny” w Brukseli przełożył się na trzykrotne odrzucenie ugody przez brytyjski parlament.
Czytaj także: Sto dni Borisa Johnsona
Co zawiera porozumienie ws. brexitu
„Nie jestem ekspertem od Izby Gmin. Nikt na świecie nie wie, jakie będą ostateczne decyzje, ale Boris Johnson daje głowę, że przeprowadzi tę umowę przez swój parlament. To jego zadanie” – powiedział dziś Donald Tusk.
Wypracowanie nowego kompromisu stało się możliwe dzięki wielkiemu ustępstwu Johnsona ws. pomysłów na uniknięcie odbudowy pobrexitowych kontroli granicznych między Irlandią a Irlandią Północną (na tym elemencie w Izbie Gmin poległa May i w zasadzie tylko tego od roku dotyczyły rokowania). Boris pogodził się z rozwiązaniem bardzo zbliżonym do zaproponowanego przez Brukselę w 2017 r. To zaprowadzenie wszelkich kontroli celnych i regulacyjnych towarów „na Morzu Irlandzkim”, czyli między główną wyspą brytyjską a Irlandią Północną.