W poniedziałek brytyjskie MSW zaktualizowało propozycję nowej polityki migracyjnej Zjednoczonego Królestwa. Co prawda jej zarys ujrzał światło dzienne już w lutym, ale dopiero teraz urzędnicy w Londynie rozwinęli swoje pomysły z początku roku. Nowe zasady byłyby wdrażane stopniowo, wiele z nich od początku przyszłego roku, czyli po zakończeniu okresu przejściowego w relacjach Wielkiej Brytanii z UE.
Czytaj też: Casting na imigranta
Imigrant jak produkt poddany kontroli jakości
Ograniczenie migracji z krajów UE było jednym z głównych argumentów, które skłoniły Brytyjczyków do zagłosowania za wyjściem ze wspólnoty w 2016 r. Politycy popierający brexit, w tym urzędujący premier Boris Johnson, obwiniali imigrantów ze wschodnich krajów Unii za problemy gospodarcze i wysokie bezrobocie na poprzemysłowych terenach Anglii. Ta opowieść trafiła przede wszystkim do starszego elektoratu i mieszkańców biedniejszych regionów, a głosy tych wyborców zapewniły poparcie większości dla brexitu. To ten elektorat ma zadowolić propozycja MSW. Nic więc dziwnego, że minister Priti Patel i Johnson reklamują ją jako sposób na ograniczenie migracji z Unii oraz odzyskanie kontroli nad granicami państwa.
Nowa polityka migracyjna sprowadzi potencjalnych imigrantów do roli produktów podlegających kontroli jakości. Brytyjscy urzędnicy ocenią kandydatów na mieszkańców Wysp w dziewięciu kategoriach. Sprawdzą, czy dana osoba ma ofertę pracy w Zjednoczonym Królestwie i odpowiednie kwalifikacje. Dodatkowe punkty będzie można zdobyć za propozycję zatrudnienia w sektorze, w którym akurat brakuje pracowników.
Czytaj też: Kanclerz odchodzi, „Rasputin” zostaje. Jatka w brytyjskim rządzie
W poszukiwaniu „światowych talentów”
W sumie do zdobycia będzie ich 100, a żeby dostać się do kraju, trzeba minimum 70. Matematyczny rygor tej polityki zakończy gwarantowany przez unijne prawo swobodny przepływ osób między krajami wspólnoty a Wielką Brytanią. Brytyjczycy chcą przyjmować u siebie przede wszystkim pracowników wykwalifikowanych, opracowujących nowoczesne technologie i określanych jako „światowe talenty” – wybitnych specjalistów w swoich dziedzinach. W większości przypadków wymagana będzie przynajmniej komunikatywna znajomość angielskiego. Odstraszać mogą też ceny za złożenie aplikacji o wizę. Wahają się one od 1,2 tys. zł dla najbardziej pożądanych grup do 7 tys. zł dla najmniej uprzywilejowanych pracowników.
Nowy plan usuwa część błędów propozycji z lutego. Przewiduje ułatwienia dla obcokrajowców absolwentów brytyjskich uczelni, pozwalając im na pozostanie w Wielkiej Brytanii i podjęcie niewykwalifikowanej pracy przez dwa lata po zakończeniu studiów. Łatwiej będą mieli sportowcy, artyści, pracownicy międzynarodowych korporacji czy obcokrajowcy mieszkający w byłych brytyjskich koloniach. Ci ostatni otrzymają pięcioletnią wizę, o ile udokumentują, że przynajmniej jeden ich przodek najdalej w drugim pokoleniu urodził się w Wielkiej Brytanii. Nie będą też musieli udowadniać znajomości angielskiego.
Brytyjski tygodnik: Bierność Johnsona zabiła tysiące ludzi
Pracownicy domów opieki traktowani po macoszemu
Rząd w Londynie chce też przyciągnąć do siebie brytyjskich obywateli Hongkongu i ich rodziny. Terytorium to pozostawało we władztwie Zjednoczonego Królestwa do 1997 r., a dziś z coraz większym trudem opiera się presji Chin. Według szacunków brytyjskiego MSZ w ciągu pięciu lat do Wielkiej Brytanii przyjedzie stamtąd blisko 200 tys. migrantów.
Największe wątpliwości wzbudza łatwiejsza ścieżka aplikacji dla pracowników brytyjskiego NFZ. Rząd Johnsona chce umożliwić tym pracownikom szybką ścieżkę otrzymania wizy, o ile posiadają oni ofertę pracy od brytyjskiego NFZ i udokumentują dobrą znajomość angielskiego. Szkopuł w tym, że ścieżka ta nie obejmuje większości stanowisk w sektorze opieki społecznej. A ten w Wielkiej Brytanii – podobnie jak w Polsce – jest niedofinansowany. Według organizacji Skills for Care tylko w Anglii i Walii jest w nim 122 tys. wakatów. Zdaniem związków zrzeszających pracowników opieki społecznej propozycja rządu tylko pogłębi kryzys w placówkach opieki. Pokazuje też brak szacunku rządu dla ich pracowników, którzy stali na pierwszej linii frontu walki z koronawirusem.
Czytaj też: Johnson zaprowadza rewolucję na niby
Scementować poparcie antyunijnego elektoratu
Brytyjska MSW Priti Patel tłumaczy, że nowa polityka migracyjna ma pomóc Wielkiej Brytanii ożywić gospodarkę po kryzysie wywołanym przez pandemię. Jej zdaniem ułatwi ona Brytyjczykom znalezienie pracy i ściągnie do Zjednoczonego Królestwa najzdolniejszych obcokrajowców. Odmiennego zdania jest opozycja na czele z lewicowym burmistrzem Londynu Sadiqiem Khanem – jego zdaniem znaczne ograniczenie możliwości migracji pracowników niewykwalifikowanych naraża brytyjską stolicę na pogłębienie kryzysu.
Politycznie propozycja wypełnia jedną z kluczowych obietnic kampanii probrexitowej i rządu Johnsona. Premier uwiarygadnia się dzięki niej, pokazując, że jego kraj odzyskuje kontrolę nad migracją. Dzięki jej wdrożeniu scementuje poparcie w licznym antyunijnym elektoracie.
Czytaj też: Dominic Cummings, człowiek, który mówi Borisem