557. dzień wojny. Koniec wielkich desantów powietrznych. Lotnictwo transportowe służy dziś do czego innego
Wydaje się, że ofensywa zbliża się do punktu kulminacyjnego, w którym szala zwycięstwa będzie musiała przechylić się wyraźnie na jedną ze stron. Przyjrzyjmy się więc sytuacji na froncie nieco dokładniej. Najbliższym celem Rosji wciąż pozostaje stworzenie warunków do zajęcia obwodów ługańskiego i donieckiego w całości. Jednak tym razem przełamanie w rejonie Awdijiwki oraz frontalny atak na zachód raczej nie wchodzą w grę, z czego Rosjanie już dawno zdali sobie sprawę. Dlatego swój główny wysiłek ulokowali w północnej części obwodu ługańskiego, planując natarcie w kierunku obwodu charkowskiego.
Czytaj także: Ukraińska ofensywa na zbyt wielu kierunkach? Amerykanie mogą się mylić
Co na frontach?
Uporządkujmy jednak pojęcia. Odcinek od granicy rosyjsko-ukraińskiej aż do rzeki Doniec nazwiemy frontem północnym, który można podzielić na dwa pododcinki. Pierwszym z nich jest odcinek „Kupiańsk”. Siły rosyjskie są w nim zorganizowane na bazie Zachodniego Okręgu Wojskowego. W ich skład wchodzi więc 1. Armia Pancerna Gwardii oraz 6. Armia, dodatkowo wzmocnione 11. Korpusem Armijnym z Obwodu Królewieckiego. Główne zadanie – zdobyć Kupiańsk, który jest ważnym węzłem komunikacyjnym. Ponowne przejęcie kontroli nad miastem jest w zasadzie dla Rosjan niezbędne, jeżeli mają zamiar poczynić postępy w stronę Charkowa lub w stronę Iziuma, co de facto oznacza powrót do starych planów okrążenia Donbasu i zamknięcia tam sił ukraińskich. Jednak rosyjskie postępy w kierunku Kupiańska zdają się wyhamowywać. Uporczywe próby ataków frontalnych trwają w rejonie miejscowości Łymań Pierwszy i Wilszana, jednak Synkiwka nadal pozostaje pod kontrolą obrońców.