Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Szczyt UE. W Brukseli słyszymy: „To jest ten moment. Nie będzie kapitulacji wobec Moskwy”

„Prezydent Zełenski nie może wyjechać z Brukseli bez jasności co do naszej pomocy finansowej. Zostawienie Ukraińców w tym momencie bez pieniędzy to byłaby nasza kapitulacja w tej wojnie wobec Rosji. Ale to się nie wydarzy” – przekonuje zakulisowo jeden z uczestników szczytu w Brukseli. „Prezydent Zełenski nie może wyjechać z Brukseli bez jasności co do naszej pomocy finansowej. Zostawienie Ukraińców w tym momencie bez pieniędzy to byłaby nasza kapitulacja w tej wojnie wobec Rosji. Ale to się nie wydarzy” – przekonuje zakulisowo jeden z uczestników szczytu w Brukseli. European Union, 2023 / •
Przywódcy Unii szukają dziś pieniędzy dla Ukrainy. „Nie ma takiej opcji, żebyśmy ponieśli porażkę na tym szczycie UE" – zapowiada większość liderów. Mniej pewni są kwestii umowy z Mercosurem.

Podstawową opcją leżącą na stole na szczycie UE jest „pożyczka reparacyjna” dla Ukrainy, oparta na aktywach rosyjskiego banku centralnego o wartości 210 mld euro. Są one zamrożone w UE, w tym 185 mld euro w Belgii.

Spory w tej sprawie ciągną się już od ponad dwóch miesięcy, ale jeśli nie uda się doprowadzić do kompromisu w tym tygodniu – szef Rady Europejskiej Antonio Costa nie wyklucza przedłużenia obrad aż do soboty – przywódcy kluczowych państw Unii zapewne będą musieli znaleźć inne źródło finansowania dla Kijowa. „Prezydent Zełenski nie może wyjechać z Brukseli bez jasności co do naszej pomocy finansowej. Zostawienie Ukraińców w tym momencie bez pieniędzy to byłaby nasza kapitulacja w tej wojnie wobec Rosji. Ale to się nie wydarzy” – przekonuje zakulisowo jeden z uczestników szczytu w Brukseli.

Czytaj także: Nowy plan dla Ukrainy. Czy pominięta Europa odwiedzie Trumpa od ustępstw na rzecz Putina?

Amerykańskie wahadło

Brak pieniędzy dla Ukrainy mógłby mocno uderzyć w europejską strategię obłaskawiania prezydenta Donalda Trumpa. Obecnie amerykańskie wahadło, po niedawnym i kolejnym epizodzie proputinowskim, wychyliło się w stronę europejsko-ukraińską. Amerykanie podczas poniedziałkowych obrad z Zełenskim oraz kilkorgiem europejskich przywódców w Berlinie mieli obiecać pomoc dla „europejskich sił wsparcia”, czyli żołnierzy, którzy mieliby trafić do Ukrainy po zaprzestaniu walk.

Ponadto mieli zobowiązać się do kierowania – na razie niesprecyzowanym – mechanizmem monitorującym ewentualne zawieszenie broni. Waszyngton zasygnalizował, że te deklaracje jest gotowy potwierdzić amerykański Senat. „Amerykanie w Berlinie skonkretyzowali swe wsparcie dla gwarancji bezpieczeństwa dla Ukrainy tak bardzo, jak nigdy wcześniej podczas tej wojny. Ale przecież z Trumpem wszystko jest bardzo chwiejne. Jeśli teraz ogłosilibyśmy w Brukseli, że do projektu gwarancji bezpieczeństwa nie potrafimy dorzucić europejskich gwarancji finansowania, to wszystko może się szybko wywrócić” – mówi dyplomata, który uczestniczył w berlińskich rozmowach.

Pożyczka reparacyjna to rozwiązanie unikające formalnej konfiskaty rosyjskich aktywów, ale byłaby nieoprocentowanym kredytem tylko z nazwy. W praktyce chodzi bowiem o 90 mld euro bezzwrotnej pomocy dla Kijowa (w transzach wypłacanych w latach 2026–27), teoretycznie do rozliczenia w porozumieniu reparacyjnym z Rosją, którego nikt nie spodziewa się w przewidywalnej przyszłości. Możliwe byłoby jej zwiększenie, bo jeśli mechanizm pożyczki reparacyjnej zostanie zaakceptowany przez Unię, pozwoliłby wygenerować łącznie 140 mld euro wsparcia dla budżetu wojskowego i cywilnego Ukrainy.

Czytaj też: Dlaczego sankcje na Rosję nie działają? Omija je po mistrzowsku, ale to niejedyny powód

Hamulcowy

Głównym hamulcowym jest Bart De Wever, szef proukraińskiego rządu Belgii, który chce zapobiec ryzyku, że jego kraj zostanie na lodzie, gdyby kiedyś przyszło zamrożone aktywa zwracać Rosji. W tej sprawie negocjatorzy państw UE już w środę byli bardzo bliscy porozumienia, ale Belgia domaga się gwarancji solidarności finansowej od innych państw UE na wypadek działań odwetowych Rosji na belgijskimi mieniu. Przykładowo za pomocą zajęć komorniczych w krajach przychylnych Rosji. „Belgowie chcą gwarancji nieograniczonych co do czasu i co do kwoty. Jednak reszta Unii chce jakichś limitów. Tego będą dotyczyć najcięższe negocjacje” – tłumaczy jeden z negocjatorów pożyczki reparacyjnej.

Jeszcze bardziej skomplikowane technicznie, lecz zarazem znacznie mniej drażliwe są rozmowy o scenariuszu, w którym np. Polska nie miałaby pieniędzy, by z dnia na dzień wywiązać się z gwarancji swej pomocy dla Belgii. Negocjowana teraz w Brukseli opcja zakłada, że taki kraj mógłby doraźnie pożyczyć tę kwotę od Komisji Europejskiej, czyli z budżetu UE.

Rosyjskie aktywa aż do ubiegłego tygodnia były zamrażane w UE decyzjami sankcyjnymi, które co pół roku wymagały przedłużenia za zgodą wszystkich 27 państw Unii. Aby ominąć groźbę weta Węgier (lub w przyszłości innych krajów UE), KE zaproponowała przejście ws. aktywów do głosowań większościowych (co najmniej 15 z 27 krajów UE obejmujących 65 proc. ludności Unii) na mocy kryzysowej klauzuli z Traktatu o UE. Wcześniej użyto jej m.in. do stworzenia pandemicznego Funduszu Odbudowy w 2020 r.

Za tym pomysłem Komisji opowiedziały się wszystkie kraje Unii bez Węgier i Słowacji. I od razu – stosunkiem głosów 25:2 – zamroziły aktywa rosyjskie bezterminowo. Ich uwolnienie zapowiedziano tylko w razie zakończenia wojny oraz zawarcia porozumienia pokojowego połączonego z wypłaceniem reparacji przez Rosję.

Teraz teoretycznie również Belgię można by przegłosować w sprawie pożyczki reparacyjnej. Niektóre kraje UE sygnalizują gotowość do takiego rozwiązania, ale zdecydowana większość państw Unii oraz Komisja Europejska przynajmniej na razie są przeciw. „Nie było dotąd w Unii wspólnej decyzji, której skutki tak nierównomiernie dotykałyby jeden kraj. To jednej Belgii dotyczy największe ryzyko. I będziemy dążyć do tego, by jej rząd oraz kierownictwo belgijskiej instytucji Euroclear, gdzie są zamrożone aktywa, przeszły na stronę pożyczki reparacyjnej” – tłumaczą m.in. politycy niemieccy.

Czytaj także: Inżynierowie kontra prawnicy. Najdalej za dwa pokolenia Chiny będą rządzić światem. To pewne

Pomysły

Dołączenie do gwarancji finansowych dla Belgii (na wypadek potrzeby zwrotu aktywów oraz kosztownego odwetu Rosji) byłoby dobrowolne dla poszczególnych krajów UE (i dzielone wedle klucza PKB), ale niewywiązanie się z tych gwarancji w przyszłości byłoby równoznaczne z ogłoszeniem niewypłacalności wobec rynków finansowych. Największy ciężar niosłyby Niemcy, ale to kanclerz Friedrich Merz jest najmocniejszym promotorem pożyczki reparacyjnej. Do systemu gwarancji finansowych dla Belgii zamierza dołączyć rząd Donalda Tuska.

Swe pomysły w sprawie rosyjskich aktywów mają także Amerykanie. Jedna z wersji niedawnego 28-punktowego „planu pokojowego” USA zakładała włożenie 100 mld dol. zamrożonych aktywów w – pilotowane przez Waszyngton – odbudowę i inwestycje w Ukrainie z dużą częścią zysków odprowadzanych do USA. Wprawdzie ten punkt potem usunięto z amerykańskiego planu, ale Bruksela przyspieszyła z pożyczką reparacyjną, by również ubiec kolejne pomysły Waszyngtonu.

A co jeśli na szczycie nie uda się dojść do zgody z Belgami? Premier Bart De Wever głośno popiera finansowanie pomocy dla Ukrainy ze wspólnego unijnego długu, ale w tej kwestii ominięcie wymogu jednomyślności 27 krajów UE (a zatem i Węgier) wymagałoby jeszcze większych wygibasów prawnych albo byłby po prostu niemożliwe do legalnego przeprowadzenia. A inne rozwiązania – od zwiększenia pomocy dwustronnej dla Kijowa (np. Berlin już planuje pomoc wartą 11 mld euro w 2026 r.) po wspólne programy kredytowe – zwiększałyby dług publiczny krajów UE, ryzyko ich kłopotów finansowych i niezadowolenie wyborców.

Polityczną przewagą pożyczki reparacyjnej nad innymi instrumentami finansowymi jest także nieodwracalne nałożenie przez Europę strat na Rosję, co na bardzo długo miarkowałby wszelkie obustronne zakusy do normalizacji w stosunkach z Moskwą bez jej uprzedniego pokoju z Ukrainą.

Czytaj też: Trump wygraża i strzela na oślep. Trzeba działać z drugiej linii

Mercosur

Podczas szczytu w którejś z bocznych sal Rady Europejskiej zapewne toczyć się będą także nie pierwsze brukselskie „rozmowy ostatniej szansy” ws. umowy UE–Mercosur. Duńska prezydencja planowała zatwierdzenie decyzji dotyczącą części handlowej umowy z Argentyną, Brazylią, Paragwajem i Urugwajem na ten tydzień, by umożliwić szefowej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen jej podpisanie 20 grudnia na szczycie Mercosuru w Brazylii. Ale Francja przed paroma dniami zwróciła się o odsunięcie głosowania co najmniej na styczeń, domagając się dodatkowych zabezpieczeń w kwestii importu rolnego.

Europosłowie uzgodnili wczoraj klauzule ochronne dla rolników (np. zawieszanie importu określonych towarów z Mercosuru w razie nagłego spadku ich cen w UE), a Komisja Europejska zapowiedziała wzmocnienie kontroli importu pod kątem norm żywnościowych. Ale Paryż chce jeszcze „rozwiązań lustrzanych” wymagających od rolników Mercosuru zachowania w procesie produkcji wielu norm (np. co do dobrostanu zwierząt), które obowiązują w UE. To raczej jest nie do przeprowadzenia bez renegocjacji umowy dogadywanej już od ćwierć wieku, a Bruksela coraz mocniej podejrzewa, że bojący się protestów rolniczych Paryż po prostu szuka pretekstów, by nie zagłosować za umową z Mercosurem.

Polska i Węgry są przeciw umowie, Austria i Belgia zapowiadają wstrzymanie się od głosu. A zatem decyzja, czy odsunąć głosowanie, zależy teraz od stanowiska Włoch, bez których – po wycofaniu się Francji – umowa UE–Mercosur nie zyska wymaganej większości w głosowaniu wciąż oficjalnie planowanym na ten piątek.

Premierka Giorgia Meloni stoi przed dużym dylematem, bo włoski przemysł i duża część jej rządu bardzo chce tej umowy, ale rolnicy oraz niektórzy ministrowie (w tym jej szwagier stojący na czele resortu rolnictwa) są jej bardzo niechętni. KE szykuje się do zachęcania Meloni, by szybko poparła umowę, za pomocą obietnic finansowych dla branży rolnej z budżetu UE po 2027 r.

Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Pomówmy o telefobii. Dlaczego młodzi tak nie lubią dzwonić? Problem widać gołym okiem

Chociaż młodzi niemal rodzą się ze smartfonem w ręku, zwykła rozmowa telefoniczna coraz częściej budzi w nich niechęć czy wręcz lęk.

Joanna Podgórska
07.12.2025
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną