Recenzja płyty: Hazmat Modine, „Box of Breath”
Koktajl jazzowo-folkowo-bluesowo-etniczno-niewiadomojaki, w którym wszystko pięknie do siebie pasuje.
Koktajl jazzowo-folkowo-bluesowo-etniczno-niewiadomojaki, w którym wszystko pięknie do siebie pasuje.
Dorastanie w cieniu sławnego ojca może być jednocześnie atutem i problemem, szczególnie jeśli wybiera się podobną drogę zawodową.
Jak dobrze wiemy, niedługo po śmierci wydawnicza aktywność gwiazd muzycznych rośnie.
Całość uświadamia nam, jak wiele świat bluesa stracił wraz z odejściem Gallaghera.
Springsteen nie prowokuje, nie pobudza, ale czaruje i opowiada o czasach, kiedy Ameryka była spokojnym, stabilnym i bezpiecznym miejscem na ziemi.
Słucha się tego miło, do czego walnie przyczyniają się muzycy Opery Krakowskiej.
Podróż w głąb polskiej duszy na poziomie intelektualnym i duchowym.
Dobrze, że są jeszcze na rynku tacy, którzy nie zapomnieli, na czym polega rasowe rockowe granie.
Piękna płyta, stanowiąca godny końcowy akcent wspaniałej kariery.
Piosenki pisane były do tekstów poetów, takich jak Jean Tardieu czy surrealista Robert Desnos.
Współpraca lidera neojazzowego Pink Freud z liderem rockowego Porter Bandu zaowocowała płytą przebojową, pełną rozmaitych dźwiękowych smaczków i niespodzianek.
Są takie płyty, których zawartość, jeszcze przed odsłuchaniem, można z góry przewidzieć.
Piękna, przejmująca płyta, chyba najlepsza w dotychczasowym dorobku meksykańskiego duetu.
Płyta – podobnie jak poprzednie – uderza masywnym brzmieniem.
Dwupłytowy album zawiera dwa różne światy.
Trudno przejść obok tych tekstów i tej muzyki obojętnie.
Wytrawna grupa muzyków dostarczająca słuchaczom solidnie wykuty kawałek bardzo porządnego klasycznego metalu.
Potężna dawka fantastycznych nagrań.
Bastarda brzmi jak żaden inny zespół na świecie.
Piękna dawka muzyki oddzielająca nas na kilkadziesiąt minut od spieszącego się, szorstkiego, a niejednokrotnie agresywnego świata wokół nas.