Recenzja płyty: Delta Deep, „Delta Deep”
Bardzo porządna, stylowa płyta.
Bardzo porządna, stylowa płyta.
Artysta nie dba o zasady panujące w komercyjnych stacjach radiowych i proponuje słuchaczowi utwory dłuższe, niespiesznie się rozwijające, wciągające swoim klimatem.
Liczba roboczogodzin, które polscy muzycy poświęcili powstaniu warszawskiemu w ostatnich latach, zaczyna mnie powoli przytłaczać.
Na płycie Masecki stanął jakby w pół drogi.
Niewiele wiemy o starszym o 30 lat od Chopina kompozytorze Franciszku Lesslu.
Lutnista Michał Gondko po studiach w Warszawie pojechał do Schola Cantorum Basiliensis, by kształcić się u wielkiego Hopkinsona Smitha.
Royal Southern Brotherhood zaczynali w 2012 r. jako „supergrupa”.
Młoda, atrakcyjna blondynka w mini grająca na gitarze i śpiewająca bluesa?
Jill Scott jako artystka manifestuje jak nigdy przedtem charyzmę i elastyczność stylistyczną.
Z nadzieją czekamy na kolejne dokonania Ceha Jointa.
Intymne tonacje, charakterystyczne dla „sypialnianych twórców”.
Nagrania pełne finezji, wielobarwne, a zarazem hipnotyzujące.
Szcześniak mógłby błysnąć równie dobrze w dowolnej konwencji – bo jest nie tyle świetnym raperem, co rewelacyjnym memotwórcą.
Muzycy pokazują swoje różnorodne artystyczne fascynacje, nie bacząc na różnice czasowe bądź estetyczne.
Wysmakowana płyta i duża dawka obłaskawionego jazzu dla tych, którzy obawiają się, że trudniejsza muzyka może uszkodzić ich kształtowaną przez festiwale wrażliwość muzyczną.
Cały album poświęcony jest znienawidzonemu przez antyglobalistów rolniczemu koncernowi Monsanto.
Płyta wyjątkowa, która niesie bezczelny wręcz pomysł, a za nim – błyskotliwą, choć pozbawioną efekciarstwa realizację.
Piosenka za piosenką utwierdzają słuchacza w przekonaniu, że ma do czynienia z płytą dojrzałej artystki.
Oryginalny album ukazał się w 1971 r., ale po dziś dzień powinien być lekturą obowiązkową dla wszystkich, którzy chcieliby się dowiedzieć, jak brzmi prawdziwy rock and roll.
Brytyjskie trio Muse to dość efektowny przykład zespołu, który przeżuwa tradycję rockową, zaskakując co rusz jakąś inną twarzą.