Recenzja wystawy „Duda-Gracz 75”
Możemy powspominać Dudę-Gracza. I to w imponujący sposób, na dużej retrospektywnej wystawie zawierającej 250 dzieł, od najwcześniejszych, po te powstałe tuż przed śmiercią.
Możemy powspominać Dudę-Gracza. I to w imponujący sposób, na dużej retrospektywnej wystawie zawierającej 250 dzieł, od najwcześniejszych, po te powstałe tuż przed śmiercią.
Jak bardzo to wszystko zbliża się do prawdziwego ducha owych spotkań? Nie wiem. Ale cieszę się, że zdecydowano się na ów ekspozycyjny eksperyment.
Kościół nękany przez komunistyczny system potrafił być bardziej nowoczesny niż ten dzisiejszy – hołubiony i wspierany.
Ta tradycyjnie zaaranżowana wystawa jest skierowana raczej do miłośników architektury niż przypadkowych widzów.
Pokazywane na wystawie meble „Husar” (NOTI), płytki ceramiczne (Tubądzin) czy fajans (Manufaktura Bolesławiec) to mistrzostwo.
Wielu krytyków i ekspertów uważa, że twórcy polskiej awangardy lat 70. to najbardziej niedocenieni artyści ostatniego półwiecza.
Pomimo ideologicznej spójności i pewnej atrakcyjności konceptu całość wydaje się niespójna i nazbyt pobieżna.
Początek lata upływa nam pod silnym wpływem obiektywu z najwyższej półki.
Tego przegapić nie wypada.
Do nastroju wyciszenia doskonale dopasowuje się wysmakowana i dyskretna aranżacja Borisa Kudlički.
Niewiele z tego miszmaszu wynika, poza ogólnym mętlikiem w głowie, choć kilka prac przyciąga uwagę.
Mistrzowskie spotkanie mistrzów: Rodina i Dunikowskiego. Rzeźby z dwóch poświęconych im biograficznych muzeów w Paryżu i w Warszawie znalazły się w jednym miejscu, jednym czasie i pod wspólnym hasłem: Kobieta.
To pierwsza w kraju retrospektywa artystki z tamtych czasów.
Opowieść o tym, jak wyglądała i jak się skończyła „dobra zmiana” sprzed 70 lat, może i jest nienowa, może oczywista, ale nieodmiennie – ku przestrodze – warta przypominania.
W wystawie bierze udział 40 artystów i 19 studentów gdańskiej ASP.
Już od kilku lat, z żelazną konsekwencją, MOCAK realizuje cykl wystaw prezentujących artystyczny wizerunek różnych obszarów naszego życia.
Rzadko mamy okazję gościć w Polsce kolekcję sztuki współczesnej o takim ciężarze gatunkowym.
W tej dezynwolturze i swobodnym przekraczaniu środowiskowych zasad może tkwić pomysł na sukces.
Jest to ciekawy, edukacyjno-popularyzatorski pomysł.
Prace Austriaczki zdają się nieść dość uniwersalne treści, stąd trudno mówić o jakimkolwiek ich zestarzeniu się.