MATEUSZ WITCZAK: – Wyprodukowanie egzemplarza „Jak malować ogień” pozostawia niewielki ślad węglowy. Winyle powstały z granulatu, czyli ścinków z innych winyli, płyt CD nie barwicie, aluminium zredukowano w nich do minimum, a papierowe opakowania pochodzą z recyklingu.
NATALIA PRZYBYSZ: – Dodatkowo labele, czyli białe karteczki na każdym winylu, są niezadrukowane, ręcznie je opisuję. Mam specjalny szablon i moździerz z rozłupanym węglem, do którego wkładam palec i rysuję na okładce chmurę. A potem podpisuję wszystko cienkopisem. Każdy egzemplarz to jakieś trzy minuty pracy.
Niedawno naukowcy Uniwersytetu w Oslo i Uniwersytetu w Glasgow opublikowali wyniki projektu „The Cost of Music”. Piszą oni o kosztach energetycznych wytłoczenia albumu... ale przede wszystkim zwracają uwagę na banki danych, z których korzystają streamingowi giganci, a które, by działać, potrzebują paliw kopalnych.
Ich serwery są przenoszone coraz bardziej na północ, żeby się lepiej chłodziły. To bardzo nieekologiczne.
Co więc robić?
Wierzę, że muzyka powinna wrócić do naszych domów. Dziś ludzie co najwyżej kolędują, a w moim domu zawsze się wspólnie śpiewało i grało na instrumentach. Co niedziela, kiedy przychodzili goście, graliśmy jazzowe standardy i gospel; czasem w środku nocy byłyśmy wyrywane z łóżek, żeby jeszcze pośpiewać. Tęsknię za tym. Dobrze by było trochę muzykę udomowić, odejść od podziału na publiczność i towar: zespół na scenie lub płytę w słuchawkach.
U ciebie muzyka jest chyba udomowiona, w końcu tytuł „Jak malować ogień” wymyśliła twoja córka Aniela. W „Drugim śniadaniu mistrzów” przyznałaś jednak, że choć jej pytanie było dla ciebie punktem wyjścia, to „później wydarzyły się rzeczy, o których nie możesz mówić, bo jest dzień taki, jaki jest”.