Osoby czytające wydania polityki

„Polityka” - prezent, który cieszy cały rok.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Kultura

20 lat Bridget Jones. Nowa bohaterka na nowe czasy

Bridget Jones Bridget Jones materiały prasowe
Bridget Jones była po trzydziestce, nie miała męża ani dzieci, niekoniecznie poświęcała życie pracy, za to miała skłonność do mniejszych i większych kompromitacji. W kinach pojawiła się 20 lat temu.

Przed filmową Bridget była ta książkowa. Helen Fielding powołała ją do życia w 1996 r. Bazą dla książki były felietony Fielding publikowane w magazynach „Daily Telegraph” i „Independent”. Sama fabuła mogła się wydać części czytelników znajoma – była to ni mniej, ni więcej „Duma i uprzedzenie” w nowych szatach. Nawet ukochany panny Jones dzielił nazwisko z ukochanym panny Bennet – Darcy.

Czytaj też: Co trzeba wydać, żeby był bestseller?

Amerykanka w roli Brytyjki

Powieść napisana w formie dziennika okazała się przebojem. Bridget była uosobieniem nowego podejścia do bohaterki romansowej. Ciągle się odchudzała, za dużo piła, miała skłonność do kompromitowania się przed współpracownikami i znajomymi. Może i szukała ukochanego, ale jakoś nie czuła pustych ramion, które trzeba wypełnić dzieckiem. Wolała wypić trochę jednostek wina i pauzować scenę z panem Darcym skaczącym do jeziora w ekranizacji „Dumy i uprzedzenia” od BBC.

Książka była przebojem, ale i oddawała najróżniejsze nastroje i konteksty kultury brytyjskiej w latach 90. Bridget nie tylko pauzowała seriale BBC, ale też składała kwiaty po śmierci księżnej Diany, przeglądała magazyny kobiece i odkrywała – być może nieoczywiste dla czytelników spoza Wielkiej Brytanii – mniejsze i większe różnice i ekscentryczne zachowania brytyjskiej klasy średniej.

Nic dziwnego, że książka – która doczekała się zarówno kontynuacji, jak i licznych naśladowców – zainteresowała filmowców. Poszukiwanie aktorki do roli Bridget Jones trwało ponad dwa lata. Brano pod uwagę popularne brytyjskie aktorki – Rachel Weisz okazała się za piękna, Kate Winslet za młoda. Ostatecznie znaleziono Bridget w Stanach – rolę powierzono Renée Zellweger. Obsadzenie Amerykanki w tak brytyjskiej roli można postrzegać jako swoistą zemstę za to, że Angielka Vivien Leigh zagrała piękność z południa w „Przeminęło z wiatrem”.

Bridget, pierwsza ekranowa singielka

Zellweger okazała się jednym z największych plusów samego filmu – nie dało się krytykować jej akcentu ani zaangażowania. Na prośbę twórców aktorka przytyła kilka kilogramów do roli, co elektryzowało wówczas całą prasę. Słyszało się, że ktoś do roli chudł, ale przytycie, zwłaszcza przez kobietę, uznawano za niesamowite poświęcenie. Prawda jest taka, że Zellweger nie musiała przytyć – uważny czytelnik książki Fielding dostrzeże, że bohaterka mimo manii odchudzania tak naprawdę ma jak najbardziej prawidłową wagę.

Twórcy zdecydowali się na zaskakującą grę, która brzmi jak żart, ale okazała się genialnym posunięciem. W roli Marka Darcy′ego – gburowatego prawnika, który mimo początkowych uprzedzeń traci głowę dla Bridget – zagrał Colin Firth, czyli serialowy pan Darcy z ekranizacji „Dumy i uprzedzenia”. Jego konkurenta do serca Bridget zagrał Hugh Grant. Dla obu aktorów występ w tym filmie był ważny – ugruntował ich wizję jako tych brytyjskich aktorów, którzy najlepiej sprawdzają się w komediach romantycznych. Zarówno Firthowi, jak i Grantowi zabrało sporo czasu, by przypomnieć widowni, że potrafią się doskonale odnaleźć w rolach dramatycznych.

Po 20 latach zupełnie inaczej patrzy się na tę produkcję. Wydaje się, że dziś ta obsesyjna koncentracja na wadze bohaterki jest już zdecydowanie passe. Co nie zmienia faktu, że problemy Bridget – kobiety po trzydziestce, która nie ma ochoty wyjść za pierwszego lepszego faceta i chce wierzyć, że ma jeszcze dużo czasu na ułożenie sobie życia – są aktualne. Bridget, choć ostatecznie (po dwóch kolejnych filmach) nie tylko znajduje faceta, ale i ma dziecko, wciąż jest jedną z pierwszych singielek na ekranie, która przewraca oczami na kolacji z samymi małżeństwami i którą bardziej interesuje zabawa niż szybkie dorastanie.

Czytaj też: „To właśnie miłość”, to właśnie hit

Dokładnie taka Bridget Jones

Bridget Jones – zmieniająca pracę, romansująca i popełniająca błędy – może bawić, ale przede wszystkim jest znakiem przesuwających się granic w życiu współczesnych kobiet. Coraz częściej odrzucają one wizję, że muszą sobie ułożyć życie do trzydziestki, a potem pogodzić się z łatką starej panny, która może jedynie czegoś żałować, ale nie powinna się niczym cieszyć. Bridget cieszy się życiem, jakoś radzi sobie z rodzicami i choć sama nie ma najwyższej samooceny, jest atrakcyjna zarówno dla drani, jak i dla sympatycznych prawników. Niczego jej nie brakuje – może poza umiejętnością występów publicznych.

Dziś opowieść o Bridget może się wydawać znakiem swoich czasów. Jej przedstawienie, przemyślenia czy problemy nie przystają już do współczesności wielu kobiet. Ale to wciąż jedna z pierwszych w popkulturze singielek, która nikogo nie przeprasza za swoje zachowanie, podaje znajomym niebieską zupę i którą – cytując romantycznego Marka Darcy′ego – da się pokochać dokładnie taką, jaka jest.

Czytaj też: Brexitart. Brytyjscy twórcy żegnają się z Europą

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kultura

Mark Rothko w Paryżu. Mglisty twórca, który wykonał w swoim życiu kilka wolt

Przebojem ostatnich miesięcy jest ekspozycja Marka Rothki w paryskiej Fundacji Louis Vuitton, która spełnia przedśmiertne życzenie słynnego malarza.

Piotr Sarzyński
12.03.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną