Recenzja filmu: „Przebudzenie dusz”, reż. Jeremy Dyson, Andy Nyman
Nie ma w tym filmie właściwie kobiet, duchów boją się tylko mężczyźni, którzy, co ważne, z przepracowywaniem traum nie radzą sobie wcale.
Nie ma w tym filmie właściwie kobiet, duchów boją się tylko mężczyźni, którzy, co ważne, z przepracowywaniem traum nie radzą sobie wcale.
Złota Kamera za najlepszy debiut na ubiegłorocznym festiwalu w Cannes.
Trwający od czterech dekad fenomen „Gwiezdnych wojen” gaśnie powoli na naszych oczach.
Reżyserzy chętnie ocierają się o kiczowate wręcz natężenie uczuć, co łączą z rozbuchaniem wizualnym.
Nowa odsłona przygód bohatera z niewyparzoną gębą to klasyczny sequel. Z tym wyjątkiem, że jest co najmniej tak dobry jak pierwszy „Deadpool”.
Reżyser Jason Reitman dobrze łączy sarkastyczne i tragiczne wątki scenariusza.
Najciekawsze w tej opowieści są zaskakujące zmiany intymnej relacji bohaterek – kto kiedy staje się tu czyją ofiarą.
Film dość mocno odbiega od stereotypów z poprzednich komedii o różnicach pokoleniowych.
W „Kochankach jednego dnia” reżyser kontynuuje dzieło nowofalowych mistrzów we współczesnych dekoracjach.
Czarna komedia Armando Iannucciego, adaptacja francuskiego komiksu, nie może zostać pokazana w Rosji.
Film o tym, jak ludzie narzucają zasady i jak trudno przestać się do nich stosować, zwłaszcza jeśli są to niepisane zasady tradycji.
Autor zręcznie w zgodzie ze swoją wizją kina wpisuje historię rebelii przeciwko złej władzy i grożącej światu katastrofie ekologicznej w kontekst Dalekiego Wschodu.
Trudno powiedzieć, czy wszystkie dzieci w kinie na ten piękny i podły slapstick dobrze zareagują.
Złożona z niedomówień i hitchcockowskich aluzji fabuła sprawia wrażenie zanurzonych w podświadomości, nakładających się na siebie snów o tonącej w obłędzie spotworniałej rzeczywistości.
Nowe otwarcie przygód Lary Croft, wysportowanej pani archeolog, nazywanej pierwszą seksbombą gier komputerowych, nie wróży najlepiej.
Szumowska ukazuje Polskę jako kraj frustratów i nieudaczników.
Oglądający film bombardowani są przez dwie godziny setkami nawiązań do przeszłości, a większość z nich tylko miga na ekranie przez milisekundy.
Film zaczyna się jako nasycony dramat, w pewnym momencie wykonuje woltę gatunkową, by stać się podchodzącym widza horrorem.
W sumie 47 tytułów, dających pełny wgląd w problematykę podejmowaną przez wybitnego reżysera, której horyzont wyznaczały pytania natury etycznej.
Film efektowny w szczegółach, ale stroniący od efekciarskości, minimalistyczny pod wieloma względami, za to tętniący od rosnącego napięcia i intrygujący.