Ludzie i style

Cały naród piecze kaczkę, czyli prawo do frajdy po wyborach

Dlaczego humorystyczna propozycja, żeby 15 października obchodzić „święto dziękczynienia” połączone ze spożyciem kaczki w buraczkach, spotkała się ze skrajnymi reakcjami? Dlaczego humorystyczna propozycja, żeby 15 października obchodzić „święto dziękczynienia” połączone ze spożyciem kaczki w buraczkach, spotkała się ze skrajnymi reakcjami? Twitter
Dlaczego humorystyczna propozycja, żeby 15 października obchodzić „święto dziękczynienia” połączone ze spożyciem kaczki w buraczkach, spotkała się ze skrajnymi reakcjami?

Powyborczy tydzień był bardzo emocjonujący – od zwolenników dotychczasowych władz, przechodzących kolejne fazy żałoby, po radość elektoratu KO i Trzeciej Drogi (i tradycyjną autoagresję miłośników Lewicy, którzy najlepiej czują się, gdy krytykują swoich potencjalnych przedstawicieli). W tym oceanie uczuć na chwilę pojawiła się sprawa przedziwnej kaczki.

Sieć na kaczki

Gdzie konkretnie powstał mem przedstawiający upieczony drób ozdobiony rzodkiewką i flagą Polski, z podpisem „15 X Narodowy Dzień Dziękczynienia / Cały Naród piecze Kaczkę”, to nieistotne. W rogu obrazka można znaleźć logotyp „Sieci na wybory”, inicjatywy animowanej internetowym duchem Romana Giertycha, który swoją działalnością na Twitterze miał aktywować elektorat antypisowski. To głównie dzięki temu przedsięwzięciu znalazło się uzasadnienie dla wystawienia go na liście wyborczej Koalicji Obywatelskiej. I samym istnieniem miał irytować Jarosława Kaczyńskiego (który faktycznie w ostatnich tygodniach wydawał się wytrącony z równowagi, aczkolwiek przyczyn tego stanu można pewnie znaleźć wiele).

Facebookowa grupa „Sieć na wybory” dociera do kilku tysięcy osób i działa jak większość takich sieciowych „grup wsparcia” – to miejsce, gdzie spotykają się ludzie o określonych poglądach i wymieniają memami czy „celnymi” postami swoich politycznych idoli z Twittera. Demografia odpowiada tej, która zapewniła sukces KO – to głównie roczniki sześćdziesiąte i starsze. Stąd i wykonanie memu zdradza robotę amatora – zdjęcie drobiu wygenerowała sztuczna inteligencja (dlatego ma trzy nogi, przypominając mutanty z komiksu „Strażnicy” Alana Moore’a), a napis nałożono w Paincie lub innym prostym programie.

I pewnie nikt by tego obrazka nie zobaczył, gdyby nie wrzuciła go na Twittera europosłanka Janina Ochojska. „Pomysł mi się bardzo podoba. Będzie przypominać nie tylko ten ważny dzień w historii Polski, ale pozwoli pamiętać o zobowiązaniach, jakie podjęliśmy wobec całego Narodu”. Trochę tu patosu, ale w ewidentnie dobrej wierze – tymczasem wpis spotkał się z bardzo negatywnym odbiorem i pod naporem hejterów zniknął z Twittera.

Czytaj też: Trudne zwycięstwo. Polska po rządach Kaczyńskiego jest ciężko chora

Kultura oburzu

Dlaczego ten obrazek i pomysł wzbudził tyle emocji? Wiadomo, że zabolał polityków i komentariat PiS, który wtedy jeszcze znajdował się w fazie wyparcia związanego z nadchodzącą utratą władzy. Nie spodobał się też komentatorom wegańskim: „Dlaczego ptaki mają płacić za winy Kaczyńskiego?”. Dobre pytanie, tyle że spożycie drobiu w Polsce i tak jest ogromne, mem raczej by tego nie zmienił, zaś weganie pragnący uczestniczyć w tym święcie demokracji wcale nie są wykluczeni – istnieje przecież odpowiednik kaczego mięsa zrobiony z seitanu (puszka w internecie kosztuje kilkanaście złotych). Oburzyła się lewica, której zdjęcie i pomysł przypomniały o najgorszych praktykach z czasów rządów PO i Komorowskiego, kiedy zamiast wsłuchiwać się w problemy Polaków, robiono orły z czekolady i radzono zaciągać kredyty i zmieniać pracę.

Mnie natomiast się ten pomysł spodobał, bo uważam, że całej opozycji należy się trochę radości po obaleniu reżimu. To bardzo znaczące, że wybuch sieciowego sceptycyzmu, niechęci i nienawiści miał miejsce właśnie pod wpisem Ochojskiej, aktywnie walczącej o prawa człowieka na granicy z Białorusią. Można kręcić nosem na hasła „Precz z Kaczorem dyktatorem”, można wzorem Szczepana Twardocha kpić z osób, które obawiały się, że PiS nie odda pokojowo władzy, ale trzeba przy tym zamknąć oczy na wszelkie niegodziwości popełniane przez ostatnie lata. Posty Ochojskiej, w której upomina się o krzywdę ludzką, nie były ani komentowane, ani podawane dalej. Oburzenie i poruszenie wzbudziła dopiero trójnoga kaczka.

Czytaj też: Kampania w sieci. PiS wydaje majątek głównie w dwóch miejscach

Kaczka a sprawa polska

Tymczasem zwycięstwu koalicji antypisowskiej towarzyszy konserwatywny backlash – uprzedzające uderzenie, które ma powstrzymać nazbyt liberalne, progresywne i wolnościowe zmiany. Od razu pojawił się temat aborcji, której liberalizację (po skandalicznym zakazie wprowadzonym przez reżim Kaczyńskiego) obiecała nie tylko Lewica, ale i Donald Tusk (jako jeden z konkretów na 100 dni). Temat w koalicyjnych przepychankach z miejsca wykorzystała Trzecia Droga, jak się okazuje, konserwatywna kotwica przyszłej koalicji, chociaż jak wynika z badań, elektorat (zwłaszcza kobiety) jest za prawem do przerywania ciąży. Konserwatywni publicyści, tacy jak prawnik Marcin Matczak, z miejsca też zaatakowali pomysł, by resortem edukacji zajęły się lewicowe ekspertki, strasząc „wychyleniem wahadła ze skrajności w skrajność”. I cóż że jedną z tych rzekomych skrajności jest prawicowy zamordyzm, a drugą – europejskie standardy praw człowieka i szacunku dla mniejszości. Wprawdzie PiS wprowadzał religijną i narodową propagandę, ale za to lewica chce ciepłych posiłków. Koszmar każdego konserwatysty.

Co to ma do kaczki? Otóż wbrew pozorom pamięć o głupiutkim zdjęciu nie zginęła wraz z jego usunięciem z Twittera, ale powraca jako argument. „Czyli ta polityka obniżania polaryzacji ma polegać na tym, że lewica będzie rządzić polską szkołą, Roman Giertych będzie ministrem sprawiedliwości. (…) Dodajcie jeszcze święto narodowe z pieczeniem kaczki i uda wam się zamienić Polskę w kreskówkę »Tom i Jerry«: jeden goni drugiego, a co jakiś czas główne partie zamieniają się rolami. To nie jest poważny kraj – to groteska” – napisał Matczak na Twitterze.

Czytaj też: Kaczyński kontra smartfon. Nie taka niewinna wojna na memy

Ding, dong, umarła czarownica

Kiedy umarła znienawidzona przez brytyjski lud była premier Margaret Thatcher, na szczyty list przebojów powędrowała piosenka „Ding-Dong! The Witch is Dead” („Ding-dong, czarownica nie żyje”) z „Czarnoksiężnika z krainy Oz”; krążyło też wiele niesmacznych żartów o oddawaniu moczu na jej grób. Podobnie wyglądał karnawał pod krzyżem smoleńskim, gdy lud Warszawy miał dość funeralnej szopki i zamiany głównego deptaku stolicy w miejsce parareligijnego kultu. Protesty były później używane w propagandzie jako dowód na zezwierzęcenie przeciwników PiS, o czym miały świadczyć krzyż z puszek po piwie Lech i krążące niepotwierdzone doniesienia o osobach sikających na znicze. W czasie protestów kobiet także wiele miejsca poświęcano nie istocie sprawy – zamordyzmowi, który miał kosztować życie i zdrowie Polek – ale „niewłaściwym” formom tych protestów (ktoś pomazał kościół) i „nieprzyzwoitemu” językowi. To zjawisko nazywane „tone policing”, czyli „pilnowanie tonu”.

Podobnie policja powyborczej frajdy służy właśnie utrzymaniu konserwatywnego status quo – pojawiają się już głosy, że z szacunku dla wyborców PiS nie powinno się robić czystek w państwowych mediach, jakby dbanie o wyborców/obywateli musiało mieć cokolwiek wspólnego z pobłażliwością dla skorumpowanych funkcjonariuszy reżimu. To zawstydzanie ludzi, którzy się cieszą z końca ośmioletniego koszmaru (wypartego niczym wspomnienie o covidzie, dobrze, że artyści pamiętają, jak w przypadku filmu „Zielona granica”), może wydawać się dziwne do momentu, gdy zrozumiemy, że to tylko kolejny element politycznej walki ze zmianami na lepsze.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Mamy wysyp dorosłych z diagnozami spektrum autyzmu. Co to mówi o nich i o świecie?

Przez ostatnich pięć lat diagnoz autyzmu w Polsce przybyło o 100 proc. Odczucie ulgi z czasem uruchamia się u niemal wszystkich, bo prawie u wszystkich diagnoza jest jak przełącznik z trybu chaosu na wyjaśnienie, porządek. A porządek w spektrum zazwyczaj się ceni.

Joanna Cieśla
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną