Wigilia w tradycji polskiej pełna jest znaczeń, nie tylko religijnych. Czy wiedzą Państwo, ile zależy od tego, czy wstaniemy tego dnia wcześnie? Im wcześniej, tym lepiej, bo według tradycyjnego przekazu, kto w Wigilię zerwie się z łóżka bladym świtem, najlepiej z pianiem koguta, ten przez cały rok będzie wstawał lekką nogą. Z kogutem w środku miasta może być dziś kłopot, ale od czego YouTube i budzik?
Czytaj też: Boże Narodzenie 2020. Skromnie, samotnie
Niech się odwróci klepsydra losów
Gdy czytamy dawne opisy świąt Bożego Narodzenia i zwyczajów ludowych z nimi związanych, przekonujemy się, jak wiele z nich odeszło już w zapomnienie. Czy ktoś wie, że przebieg Wigilii miał w tradycyjnym przekazie wymiar prognozy wydarzeń na nadchodzący nowy rok? Józef Szczypka, autor poczytnego pod koniec PRL „Kalendarza polskiego”, pisze np., że jeśli dziewczynie przypadnie zadanie ucierania maku, to wróży jej to zamążpójście. „Ileż ja sam – pisze autor, badacz tradycji i legend polskich – w dzieciństwie słyszałem z ust różnych babć, że we wiliją chłopców biją, a we święta dziewczęta!”. W naszych uszach może to brzmieć jakoś dwuznacznie, ale same te babcine mądrości miały pewno oznaczać, że jest nadzieja, aby zatrzymać to koło fortuny w ten wyjątkowy dzień. Niech się odwróci klepsydra naszych losów.
Naturalnie centralnym zdarzeniem Wigilii jest wspólna kolacja całej rodziny, dziś raczej zdalna, ale to wypadek historii, którego tradycja nie przewidziała. Do stołu siadano z pierwszą gwiazdą na niebie i po całodniowej głodówce (no może był jakiś lichy śledzik i kieliszeczek wódki). Siadano po zmówieniu modlitwy i połamaniu się opłatkiem oraz złożeniu sobie życzeń, czyli mniej więcej tak jak dzisiaj, może z wyjątkiem modlitwy, a na pewno bez wielkich snopów siana wstawianych dawniej przez gospodarzy do izby – czego śladem są talerzyki z odrobiną siana. Podobnie z karpiem, jedyną rybą, która wciąż jest na naszych wigilijnych stołach (o ile jest, bo i to dzisiaj wcale nie jest oczywiste, gdyż na zabijanie żywych stworzeń w jakimkolwiek celu nie ma już powszechnego przyzwolenia).
Parzyście i nieparzyście przy i na stole
Do stołu siadała parzysta liczba osób, inaczej – znów magia – którejś z nich mogła grozić rychła śmierć. Musiało też być jedno wolne miejsce przy stole i ten zwyczaj też przetrwał. Znam przypadki, kiedy wolne miejsce się zapełniło, dając zabłąkanemu gościowi chwilę radości i spokoju, więc bardzo ten zwyczaj pochwalam i sam go przestrzegam z moją rodziną.
Nieparzystość obowiązywała zaś na stole. U magnatów na stół wjeżdżało zwykle jedenaście potraw, na stoły panów szlachty – dziewięć, na wiejskie – siedem. Oczywiście nie była to reguła żelazna i powszechna. Polska tradycja zna wiele wariantów świętowania. Szczypka twierdzi, że dania wigilijne, jakie zwykle się z Wigilią kojarzą, to miks stołu wiejskiego ze szlacheckim. Większość jadłospisu odnajdziemy na naszych stołach po dziś dzień, no może z wyjątkiem siemieniuchy (z nasion konopi!) i potraw regionalnych, jak choćby kresowych specjałów – kutii czy gołąbków.
Czytaj też: Wigilia po wegańsku
Pokój zaczyna się w umysłach
Na tym widowisko wigilijne się nie kończy: po (zwykle) obfitym posiłku czas przychodzi na wspólne kolędowanie, rozpakowanie prezentów pod choinką, a wreszcie na pasterkę. No może nie w tym roku. Bo w tym roku wszystko jest inaczej. Radości chyba mniej, więcej niepokoju o przyszłość indywidualną, rodzinną, zbiorową w naszym kraju. Jak sobie z tym radzić? Nie ma, niestety, e-recepty na szczęście i pomyślność. Dla wierzących Wigilia to dzień poprzedzający największe wydarzenie w historii: wkroczenie Boga, zrodzonego z Żydówki Marii pod rzymską okupacją, w dzieje człowieka. Tak przeżywają Boże Narodzenie chrześcijanie świadomi swej wiary. Wiedzą, że nie ma pokoju między narodami świata bez pokoju między światowymi religiami. I że pokój zaczyna się w naszych umysłach.
Czytaj też: Wigilia w Kosmosie