Świat

Wywiad z nastolatką rozpoczął bałkańską odsłonę #MeToo

Gwałtowna reakcja obywatelek i obywateli Kosowa zmusiła polityków do przyjrzenia się rzeczywistości, w której żyją kosowskie kobiety. Gwałtowna reakcja obywatelek i obywateli Kosowa zmusiła polityków do przyjrzenia się rzeczywistości, w której żyją kosowskie kobiety. Mihai Surdu / Unsplash
W Kosowie trwa debata na temat sytuacji kobiet w tradycyjnym, patriarchalnym społeczeństwie.

Zaczęło się w lutym tego roku. Wtedy to Insajderi, jeden z lokalnych portali internetowych w Kosowie, opublikował wstrząsającą historię. Opowieść była anonimowa, a kiedy do jej bohaterki dotarli dziennikarze, opowiadała o dramatycznych doświadczeniach, ale znów nie podając imienia i nazwiska. Dziewczyna powtarza, że boi się represji.

Czytaj także: Molestowanie seksualne: dlaczego kobiety milczą przez lata?

Dramat rozpoczął się w drugiej klasie liceum. Nauczyciel z jej szkoły w Drenas nawiązał z nią emocjonalną i seksualną relację. Obiecywał małżeństwo, ale gdy dziewczyna odkryła, że nauczyciel ma już żonę i dzieci, postanowiła zareagować. Zgłosiła się do lokalnego komisariatu i opowiedziała policjantom o tym, co ją spotkało.

Gwałcona przez policjanta

16-latka była przesłuchiwana przez siedem godzin. Potem oficer odwiózł ją do domu, a z czasem i on zaczął ją nękać. Groził dziewczynie, że opowie jej rodzicom o kontaktach z nauczycielem. Dzwonił, wysyłał esemesy. Warunkiem jego milczenia miało być przyzwolenie na współżycie. Przez cały 2018 r. funkcjonariusz gwałcił dziewczynę trzy–cztery razy w tygodniu. Kiedy zaszła w ciążę, zawiózł ją do Prisztiny i zmusił do aborcji.

Po opublikowaniu artykułu w lokalnym portalu, ulicznych protestach i reakcji polityków kosowska policja i prokuratura wszczęły śledztwo. Policjant i nauczyciel przebywają w areszcie, a ginekolog, który dokonał przerwania ciąży, został zawieszony w pracy. Historia wcale się jednak nie skończyła. Żyje własnym życiem i ma kolejne odsłony.

Kobiety wychodzą na ulice

Kiedy opowieść nastolatki została opublikowana, spontanicznie zorganizowano protesty. Demonstracje zwoływano w mediach społecznościowych pod hasłem: „Nie powinniśmy milczeć w takich sprawach i pozwolić im się rozwijać w milczeniu”. Demonstranci, wśród których przeważały kobiety, nosili transparenty i wykrzykiwali hasła, z których jasno wynikało, że kobiety nie czują się w Kosowie bezpieczne. Na niektórych banerach widniały napisy „Wstyd!” czy „Gwałciciele do więzienia!”. Na innych kosowskie kobiety uświadamiały: „Mamy sądy, prokuraturę, policję, wywiad, ale nie jesteśmy bezpieczne”, oraz pytały: „Kto będzie kolejną ofiarą?”.

Pojawiały się żądania rzetelnego zbadania sprawy, a także edukowania policjantów w kwestii praw kobiet i tego, jak postępować z ofiarami molestowania seksualnego. Część protestu odbyła się przed głównym posterunkiem policji w Prisztinie.

To nie były pierwsze strajki w obronie praw kobiet w Kosowie. Poprzednie miały miejsce w sierpniu ubiegłego roku, kiedy agresywny mąż zabił 40-letnią żonę i ich dziewięcioletnie dziecko. Już wtedy kosowskie kobiety powtarzały, że nie czują, by ich prawa były w kraju chronione.

Gwałtowna reakcja obywatelek i obywateli Kosowa zmusiła polityków do przyjrzenia się rzeczywistości, w której żyją kosowskie kobiety.

Politycy zabierają głos

Nad sprawą gwałconej nastolatki pochylali się się wpływowi kosowscy politycy. Sam prezydent Kosowa Hashim Thaci odniósł się do niej w wywiadzie. Przyznał, że historia dziewczyny jest „smutna”, i zapowiedział, że śledztwo będzie sprawiedliwe. Ruszyło po interwencji premiera Ramusha Haradinaja, który obiecał, że sprawcy zostaną ukarani.

Głos zabrała także Mimoza Kusari-Lila, posłanka i szefowa parlamentarnej opozycji. Podkreśliła, że to kosowska odsłona #MeToo. Zwróciła także uwagę, że prawa kobiet rzadko są egzekwowane w bałkańskim społeczeństwie. Kobiety – mówiła – są w Kosowie traktowane „jak przedmioty”.

Czytaj także: #MeToo po polsku. Dziennikarze oskarżeni o molestowanie

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kraj

Śledztwo „Polityki”. Białoruska opozycjonistka nagle zniknęła. Badamy kolejne tropy

Anżelika Mielnikawa, ważna białoruska opozycjonistka, obywatelka Polski, zaginęła. W lutym poleciała do Londynu. Tam ślad się urwał. Udało nam się ustalić, co stało się dalej.

Paweł Reszka, Timur Olevsky, Evgenia Tamarchenko
06.05.2025
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną