Rezolucję w tej sprawie przegłosowano ściśle według partyjnego podziału w komisji – posiadający w niej większość demokraci głosowali za, zaś wszyscy republikanie – przeciw (23:17). Wcześniej, w wielogodzinnej dyskusji transmitowanej przez amerykańską telewizję, kongresmeni z GOP starali się dowodzić, że prezydent nie zrobił nic złego, a jeśli nawet zrobił, to nie kwalifikuje się to do impeachmentu.
Republikanie murem za Trumpem
Na zasadzie wolnoamerykanki chwytali się wszelkich sposobów. Od prawnych, np. argumentując, że nadużycie władzy nie jest przestępstwem kryminalnym. Chociaż czyny zasługujące na usunięcie z urzędu nie muszą figurować w kodeksie karnym, ponieważ chodzi o postępowanie szkodzące interesom kraju (jak naciskanie przez Trumpa na przywódcę sojuszniczego państwa, by pomógł mu wygrać wybory poprzez oczernianie rywala). Republikanie atakowali też Huntera Bidena, syna byłego wiceprezydenta i prawdopodobnego oponenta Trumpa w wyborach w 2020 r. Jeden z członków komisji Matt Gaetz posunął się nawet do sugestii, że Hunter jest narkomanem. Chociaż sam kongresmen, co mu przypomniano, był kilka lat temu aresztowany za jazdę po pijanemu.
Dalszy ciąg sagi impeachmentu łatwo przewidzieć. Oba zarzuty zostaną najpewniej uchwalone w przyszłym tygodniu przez całą Izbę, gdzie demokraci też mają liczbową przewagę. W styczniu sprawa trafi do Senatu, gdzie odbędzie się „proces”. Do zdjęcia prezydenta ze stanowiska potrzeba minimum dwóch trzecich głosów (67 na 100). Republikanie mają tu nieznaczną większość i żaden nie sygnalizuje gotowości porzucenia Trumpa, więc trudno sobie wyobrazić, by doszło do niespodzianki i pozbawienia go władzy.