Osoby czytające wydania polityki

„Polityka” - prezent, który cieszy cały rok.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Tydzień do wyborów w USA. Biden nie może spać spokojnie

Na tydzień przed wyborami w USA sondaże wciąż wskazują na sporą przewagę demokratycznego kandydata Joego Bidena nad Donaldem Trumpem w wyścigu do Białego Domu. Na tydzień przed wyborami w USA sondaże wciąż wskazują na sporą przewagę demokratycznego kandydata Joego Bidena nad Donaldem Trumpem w wyścigu do Białego Domu. Gage Skidmore / Flickr CC by SA
Do wyborów został tydzień. Sondaże dają obecnie przewagę Bidenowi, ale nie są pewnym prognostykiem. Cztery lata temu przewidywały wygraną Hillary Clinton.

Na tydzień przed wyborami w USA sondaże wciąż wskazują na sporą przewagę demokratycznego kandydata Joego Bidena nad Donaldem Trumpem w wyścigu do Białego Domu. Były wiceprezydent prowadzi różnicą 8–10 pkt proc. w całym kraju oraz nieco mniej wyraźnie w stanach „swingujących”, czyli takich, w których siły są wyrównane i gdzie zwykle decyduje się wynik. Sondaże nie są nieomylnym prognostykiem – cztery lata temu przewidywały wygraną Hillary Clinton, a pewne ostrzegawcze sygnały nie pozwalają spać spokojnie sympatykom Bidena.

Sytuacja w swingujących stanach

Spośród kilkunastu stanów swingujących najważniejsze w tym roku są cztery, dostarczające zwycięzcy najwięcej głosów elektorskich. To tradycyjnie już Floryda oraz trzy stany Środkowego Zachodu: Michigan, Wisconsin i Pensylwania, w przeszłości bastion demokratów, gdzie w 2016 r. niespodziewanie wygrał Trump. Według sondaży w poniedziałek Trump prowadzi na Florydzie 3 pkt proc., a więc w granicach błędu statystycznego. W Wisconsin i Michigan ma zdecydowaną przewagę (8–9 proc.), a w Pensylwanii nieco nadrobił straty, bo dzieli go od kandydata demokratów już tylko 7–8 proc. (niedawno różnica wynosiła 9–10 proc.).

Eksperci ostrzegają, że poparcie dla Trumpa może być niedoszacowane, gdyż niektórzy jego fani to tzw. shy voters (wyborcy wstydzący się przyznać, że stawiają na prezydenta fatalnie ocenianego przez przytłaczającą większość mediów). Możliwe również, że nie wszyscy deklarujący w ankiecie, że popierają Bidena, pofatygują się zagłosować. Z powodu pandemii część wyborców woli oddać głos pocztą, a w wielu stanach wiąże się to z rozmaitymi formalnościami (trzeba złożyć w internecie wniosek o kartę itd.) albo utrudnieniami stwarzanymi szczególnie tam, gdzie rządzą republikanie. Demokraci obawiają się, że z tego powodu nie zagłosuje wielu Afroamerykanów, a to kluczowy elektorat Bidena. Poparcie Latynosów dla niego jest z kolei mniejsze niż w 2016 r. dla Clinton.

Czytaj też: Jakiej Ameryki chce Biden?

Więcej entuzjazmu na wiecach Trumpa

Trump mimo niedawno przebytej choroby po zakażeniu koronawirusem i swoich 73 lat prowadzi niezwykle intensywną kampanię. Przemawia ostatnio na dwóch–trzech wiecach dziennie w stanach swingujących, których uczestnicy nie przestrzegają dystansu i w większości nie noszą maseczek. Biden występuje na eventach znacznie skromniejszych, a ludzie stoją w kilkumetrowych odstępach albo siedzą w samochodach. Obserwatorzy tych wydarzeń relacjonują, że entuzjazm na zgromadzeniach z udziałem prezydenta jest dużo większy niż na spotkaniach Bidena z wyborcami. Przybywający na jego wiece mieszkańcy Midwestu czekają godzinami na jego przybycie – mimo zimna i deszczu. Republikanie zwracają poza tym uwagę, że w ostatnich tygodniach zarejestrowali do wyborów więcej Amerykanów, którzy nigdy nie głosowali, niż udało się to demokratom.

Niektórzy działacze Partii Demokratycznej niepokoją się, że w Michigan, Wisconsin i Pensylwanii Trump gości ostatnio dużo częściej. Były wiceprezydent jeździł tymczasem do Georgii, stanu tradycyjnie konserwatywnego, w którym według sondaży nie jest bez szans; jego sztab przekonuje, że może tam zrobić niespodziankę, bo Georgia przesuwa się na lewo. Podobny proces obserwuje się w Teksasie, gdzie głosy głównie Latynosów spowodowały w ostatnich latach, że demokraci mają coraz silniejsze poparcie. Według najnowszych sondaży Bidena dzieli tam od Trumpa już tylko 3 proc., czyli w granicach błędu statystycznego. Krytycy jego kampanii uważają jednak, że powinien skoncentrować się na swingujących stanach Środkowego Zachodu. Niektórzy mają też wątpliwości, czy demokraci nie przesadzają z opieraniem swej kampanii na podkreślaniu zagrożenia covidem.

Czytaj też: John Kennedy i Donald Trump. Ile ich łączy?

Biden nie zdążył się wytłumaczyć

Bidenowi mogła też nieco zaszkodzić niefortunna wypowiedź podczas drugiej i ostatniej debaty telewizyjnej z Trumpem w zeszłym tygodniu. Kiedy poruszono temat energetyki i ochrony środowiska, kandydat demokratów powiedział, że „będzie odchodził od przemysłu naftowego”. Trump natychmiast to podchwycił, przypominając, że Biden występował także przeciw szczelinowaniu hydraulicznemu (fracking), czyli technologii pozyskiwania gazu i ropy z łupków. W sektorze tym pracują dziesiątki tysięcy Amerykanów, wielu w Pensylwanii – kluczowym stanie swingującym – oraz w Teksasie.

Bidenowi – jak wyjaśniał – chodziło o stopniowe przechodzenie na odnawialne źródła energii i o zakaz frackingu na terenach federalnych. Jednak jego niezręczność w czasie debaty – kiedy nie zdążył wytłumaczyć, o co mu chodziło – pozwala teraz prezydentowi na eksploatowanie tego wątku jako dowodu, że demokrata zabierze miejsca pracy wyborcom w tych stanach.

Czytaj też: Trump czy Biden? O wyborach przesądzi poczta

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kultura

Mark Rothko w Paryżu. Mglisty twórca, który wykonał w swoim życiu kilka wolt

Przebojem ostatnich miesięcy jest ekspozycja Marka Rothki w paryskiej Fundacji Louis Vuitton, która spełnia przedśmiertne życzenie słynnego malarza.

Piotr Sarzyński
12.03.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną