Choć wiosną, już po wybuchu pandemii, decyzji o przeniesieniu gier na kolejny rok spodziewali się niemal wszyscy, formalny komunikat w tej sprawie długo nie następował. Organizatorzy imprezy, długa lista korporacji i japoński rząd, przez tygodnie zdawali się łudzić, że wirus szybko odejdzie i do Kraju Kwitnącej Wiśni bez przeszkód będzie można latem zaprosić sportowców i kibiców. Tak się nie stało, igrzyska przeniesiono. I zaczęła się walka z czasem.
Przesunięcie największej na świecie imprezy sportowej, ale też gigantycznego wydarzenia komercyjnego, pochłaniającego setki milionów dolarów od sponsorów i generującego wielki ruch turystyczny, to decyzja bardzo kosztowna i logistycznie skomplikowana. Dla sportowców z kolei utrata całego roku, gdy nie mogli w większości swobodnie trenować, może oznaczać pożegnanie się z szansą na medal i spełnienie największych zawodowych ambicji.
Czytaj też: Polska wioślarka o życiu w czasie pandemii przed olimpiadą
Czy igrzyska w Tokio się odbędą?
I choć od pojawienia się koronawirusa minął rok, doczekaliśmy się kilku działających przeciw niemu szczepionek, a do nowej daty igrzysk pozostało ponad sześć miesięcy, żadnej pewności co do ich przeprowadzenia mieć jeszcze nie można. Pandemia szaleje, z powodu nowego wariantu wirusa zamykane są granice w Europie i Afryce, a Japonia nie zaczęła jeszcze szczepić.