Wielka Izba Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej odpowiedziała dziś na pytania prejudycjalne (prośby o wiążącą wykładnię unijnego prawa) od polskiego Naczelnego Sądu Administracyjnego. Najważniejszym doraźnym skutkiem tego wyroku jest potwierdzenie prawa „sądu krajowego”, w tym przypadku NSA, do dalszego rozpatrywania odwołań od decyzji powołanej przez PiS nowej Krajowej Rady Sądownictwa w konkursach na sędziów Sądu Najwyższego. Zatem NSA może unieważnić te uchwały neo-KRS, jeśli w nowych polskich przepisach o sądach i postanowieniach neo-KRS odnajdzie takie naruszenia traktatów UE, które dziś jasno wymieniła czy wręcz „podpowiedziała” mu 15-osobowa Wielka Izba TSUE.
– To bardzo ważny wyrok, w którym wskazano, że koalicja rządząca naruszyła (ponownie) prawo UE w złej wierze, zmieniając przepisy po to, by zapewnić sobie szybkie powołanie swoich sędziów do Sądu Najwyższego – skomentował prof. Laurent Pech, specjalista od praworządności w świetle unijnych traktatów.
Czytaj też: Jak naprawić sądy po PiS? Opozycja ma projekt
Sędziowie kamikadze
Cała sprawa zaczęła się od „sędziów kamikadze”. To grupa osób, które startowały w konkursach na członków Sądu Najwyższego, wiedząc właściwie z góry, że będą potem zaskarżać decyzje neo-KRS. Ich działania przyspieszyły kolejne zmiany w przepisach przeprowadzane przez obecną władzę. Ich finałem w 2019 r. było odebranie możliwości zaskarżania decyzji neo-KRS w sprawie przedstawienia (lub nie) prezydentowi kandydatów do SN oraz umorzenie dotychczasowych postępowań odwoławczych, co – w zamyśle PiS i jego koalicjantów – miało uniemożliwić polskim sądom zadawanie pytań prejudycjalnych do TSUE w tych kwestiach.
– Władza polityczna zmieniała ten system pospiesznie, żeby obsadzać Sąd Najwyższy ludźmi jej przychylnymi – przekonywał Michał Gajdus, pełnomocnik jednego z „sędziów kamikaze”, podczas rozprawy przed TSUE w zeszłym roku.
Prezydent Andrzej Duda do teraz powołał 43 sędziów Sądu Najwyższego wyłonionych w konkursach neo-KRS, od których – zgodnie z polskimi przepisami z 2018 i 2019 r. – nie można się odwołać. Pełnomocnicy władz RP przekonywali dziś Trybunał, by uznał pytania prejudycjalne za niedopuszczalne, czyli w ogóle nie oceniał ich merytorycznie jako wykraczających poza kompetencję instytucji UE.
Czytaj też: Bulgocze w neo-KRS. Pieniądze, nielojalność, awanse
PiS ma problem. Znowu
Dzisiejsze orzeczenie TSUE jest nieco bardziej zniuansowane od grudniowej opinii rzecznika generalnego Jewgienija Tanczewa, który uznał te wszystkie zmiany za sprzeczne z prawem UE. Wielka Izba pozostawiła ostateczną decyzję sądowi zadającemu pytanie prejudycjalne (czyli NSA), ale wskazała kryteria oceny, które jednoznacznie pokrywają się z argumentacją Tanczewa.
Przede wszystkim Wielka Izba TSUE orzekła, że sprzeczne z traktatem UE są przepisy, które odbierałyby sądom krajowym możliwość zadawania pytań prejudycjalnych. Wskazała, że zmiany mogą podważać zaufanie obywateli do niezależności sądownictwa, jeśli – o tym musi zdecydować właśnie polski sąd – „wzbudzają uzasadnione wątpliwości co do podatności sędziów powołanych na podstawie uchwał KRS na wpływy władzy ustawodawczej i wykonawczej”. Ponadto Trybunał wskazał, że wadliwość obecnego systemu powoływania sędziów SN może być spotęgowana zmianami w neo-KRS, która – to także ostatecznie musi rozstrzygnąć polski sąd – może „nie dawać rękojmi niezależności” w ramach powoływania nowych sędziów.
Jak podkreślił TSUE, jeśli „sąd krajowy” (w tym konkretnym przypadku NSA) oceni, że kwestionowane zmiany ustawodawcze wprowadzono w Polsce z naruszeniem prawa Unii, to powinien – zgodnie z zasadą pierwszeństwa unijnego prawa – „odstąpić od zastosowania się do tych zmian, niezależnie od tego, czy mają charakter ustawowy, czy konstytucyjny”. I powinien nadal korzystać ze swoich uprawnień w sprawie rozpatrywania odwołań od decyzji KRS.
Czytaj też: 400 km od domu. Zsyłka niepokornych prokuratorów
Zaradkiewicz pyta o Radę Państwa
Również dziś w TSUE odbyła się rozprawa w sprawie pytań prejudycjalnych zadanych przez broniącego zmian sądowych z ostatnich lat Kamila Zaradkiewicza, sędziego SN. Pytał on m.in. o to, czy w świetle prawa UE sądem niezawisłym i bezstronnym jest organ, w którym zasiada sędzia powołany przez peerelowską Radę Państwa, czyli „polityczny organ władzy wykonawczej państwa o totalitarnym, niedemokratycznym, komunistycznym systemie władzy”. Przedstawiciele rządu PiS wskazywali na „absurdalność sporów o niezawisłość sędziowską” w Polsce, przekonując, że jest zagwarantowana w konstytucji.
Wyrok TSUE w tej kwestii zapadnie za co najmniej kilka miesięcy.
Czytaj też: 13 sędziów wezwanych przez prokuraturę. „Presja i zastraszanie”