Świat

Rzymianie wygnali zarazę za mury. Relacja z Euro 2020

Włosi kibicowali swojej reprezentacji w rzymskiej strefie kibica na Piazza del Popolo. Włosi kibicowali swojej reprezentacji w rzymskiej strefie kibica na Piazza del Popolo. Paolo Pizzi / Zuma Press / Forum
To było święto sportu, ale także radości i odradzającego się życia towarzyskiego. Rzymianie wygnali zarazę za mury miasta, przynajmniej symbolicznie. A przy okazji Włochy pokonały Turcję 3:0.

UEFA Festival Rome zaczął się w piątek rano na Piazza del Popolo. Do zbudowanej tu strefy kibica można było wchodzić od rana. Otoczona telebimami scena wygląda pięknie, głównie dzięki temu, że tło dla niej tworzy porośnięte drzewami wzgórze Pincio. A w strefie, jak deklarują gospodarze, największej w Europie, moc festynowych atrakcji, które mają umilić oczekiwanie na wieczorny mecz. Można zagrać w piłkarzyki, czyli rozegrać mecz piłki nożnej na boisku wielkości stołu do ping-ponga, pić piwo i nie robić nic. Po prostu wreszcie można się spotkać.

Czytaj też: Europa powoli znosi restrykcje. Co z podróżami

Królowa Rzymu

Euro Fan Zone, bo tak strefa się oficjalnie nazywa, otworzyła burmistrz Virginia Raggi, budząca tu skrajne emocje, jednak coraz częściej pozytywne. Nazywana przez część mieszkańców królową Rzymu (regina di Roma), szykująca się do walki o kolejną kadencję na Kapitolu Raggi, przypomniała ciężką walkę Włochów z covidem. Walkę na początku bardzo samotną. Warto przypomnieć, że w lutym ubiegłego roku Unia Europejska odgrodziła się od Włoch kordonem sanitarnym. Nic to nie dało, a na problemach Europy kapitał polityczny próbował zbić nawet Putin, który jako pierwszy wysłał tu lekarzy i sprzęt medyczny. Zaraza i tak się rozsiała po kontynencie, a UE zaczęła w jej zwalczaniu współpracować.

Ale to historia. Dziś Rzym próbuje wrócić do normalnego życia. O pandemii przypominają głównie maseczki noszone także na ulicach, większe niż zwykle patrole policyjne oraz wszechobecne komunikaty informujące o obostrzeniach i regułach zachowania. Burmistrz Raggi prawie nie urzęduje na Kapitolu – codziennie jeździ po mieście i otwiera wszystko, co uśpiła pandemia. Parki, place zabaw, obiekty sportowe, teatry i muzea. Zapowiada w mediach inwestycje, możliwe dzięki unijnemu Funduszowi Odbudowy. Przy okazji Euro 2020 w wywiadzie telewizyjnym promowała kandydaturę Rzymu do Expo 2030.

Miasto ma już w tym roku za sobą organizację imprez sportowych. Rywalizowali tu np. w międzynarodowych zawodach deskorolkarze. Rzym zdobyła nasza Iga Świątek, wygrywając w maju turniej WTA. Ale Euro to zdecydowanie coś innego. Pierwsza naprawdę wielka impreza w czasie i – miejmy nadzieję – u schyłku epoki covidu, ze startem we włoskiej stolicy i metą w Londynie. Takie wędrujące Euro, pomysł jeszcze Michela Platiniego, tu nikomu się nie podoba. Nie da się zbudować atmosfery, bo coś się zaczyna i za chwilę kończy.

Czytaj też: Klan Agnellich

Powrót azzurrich

Piknik na Piazza del Popolo trwał praktycznie cały piątek. Ludzie przychodzili i odchodzili. A na oddalonym o 4 km Foro Italico, gdzie znajduje się Stadion Olimpijski, kibice zbierali się od wczesnego popołudnia, włoscy i tureccy. Chwilami trudno było ocenić, których jest więcej. Zgodnie z covidowymi regulacjami stadion nie mógł być w pełni zajęty. Dlatego organizatorzy umożliwili oglądanie meczu na telebimach ustawionych w innych obiektach tej sportowej dzielnicy Rzymu.

Strefa kibiców na Piazza del Popolo też nie mogła być w czasie meczu wypełniona po brzegi. Wygrała więc zasada, że kto pierwszy, ten lepszy. Każdy wpuszczany miał mierzoną temperaturę i musiał wypełnić kartę lokalizacyjną. A każdy niewpuszczony mógł tylko błagalnym wzrokiem patrzeć w uśmiechnięte, ale bezwzględne w pilnowaniu reguł twarze policjantów.

Reprezentacja Włoch czuje w tym turnieju dużą presję. Nie tylko dlatego, że oczekiwanie na Euro 2020 trwało aż pięć lat. Przede wszystkim dlatego, że azzurrich nie było na mistrzostwach świata w Rosji w 2018 r. Zaczyna się więc turniej, w którym prowadzona przez Roberta Manciniego drużyna zamierza pokazać światu, ile jest warta.

Czytaj też: Draghi, specjalista od niewdzięcznej roboty

Wraca też życie towarzyskie

Atmosfera w strefie kibica na Piazza del Popolo była świetna. Ludzie po prostu dobrze się bawili, niekoniecznie cały czas obserwując, co się dzieje na boisku. Miasto odrabia zaległości towarzyskie, a impreza sportowa jest ku temu świetną okazją. Rzymianie przyszli kibicować ukochanej reprezentacji, ale przede wszystkim spotkać się ze sobą. Cały turystyczny Rzym żył w czasie meczu swoim towarzyskim życiem, a wstawione do pełnych gości ogródków restauracyjnych telewizory przypominały tylko, że coś jeszcze w mieście się dzieje.

Turystów zagranicznych jest jak na lekarstwo, zapowiada się więc drugie, kolejne już lato, w którym Włosi mogą spokojne zwiedzać własną stolicę. Mecz Włochy–Turcja to zdecydowanie zbyt lekka waga, żeby sparaliżować miasto. To przecież dopiero początek turnieju, który zaraz się stąd wyniesie.

Nie da się zbudować atmosfery, gdy coś się zaczyna i to coś za chwilę się kończy. Jedyne, co w Rzymie się nie kończy, to pyszne espresso, które zawsze i bez względu na wszystko kosztuje tylko jedno euro. A co w Rzymie mile zaskakuje, to że w każdej większej księgarni można kupić książki Olgi Tokarczuk. Tu nikt ich nie każe odsyłać do autorki.

Czytaj też: Wakacje z certyfikatem

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Sport

Kryzys Igi: jak głęboki? Wersje zdarzeń są dwie. Po długiej przerwie Polka wraca na kort

Iga Świątek wraca na korty po dwumiesięcznym niebycie na prestiżowy turniej mistrzyń. Towarzyszy jej nowy belgijski trener, lecz przede wszystkim pytania: co się stało i jak ta nieobecność z własnego wyboru jej się przysłużyła?

Marcin Piątek
02.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną