Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Świat

Być jak Angela. Ostatnia debata przedwyborcza w Niemczech

W ostatniej debacie przed wyborami w Niemczech wzięli udział Armin Laschet (CDU), Annalena Baerbock (Zieloni) i Olaf Scholz (SPD). W ostatniej debacie przed wyborami w Niemczech wzięli udział Armin Laschet (CDU), Annalena Baerbock (Zieloni) i Olaf Scholz (SPD). Michele Tantussi / Reuters / Forum
Po ostatniej telewizyjnej debacie wiadomo, że faworytem wyborczego wyścigu pozostaje Olaf Scholz, kandydat socjaldemokratów. Ma dwa podstawowe atuty: uniknął wpadek, które pogrążyły jego rywali, a charakterologicznie jest najbardziej podobny do Angeli Merkel.

Aż trzy półtoragodzinne debaty miały pomóc Niemcom w podjęciu decyzji przed zaplanowanymi na najbliższą niedzielę 26 września wyborami parlamentarnymi. Do udziału w tych telewizyjnych pojedynkach zaproszono tym razem kandydatów nie dwóch, a trzech partii liczących się w walce o zwycięstwo. Annalena Baerbock (Zieloni), Olaf Scholz (SPD) i Armin Laschet (CDU) konkurują o schedę po Angeli Merkel. Największe szanse na urząd kanclerski przed serią debat miał Scholz, obecny wicekanclerz i minister finansów. Debaty, toczone w cywilizowanej atmosferze, wyniku sondaży zasadniczo nie zmieniły.

Czytaj też: Ich trzech. Kandydaci na miejsce Merkel

Zieloni zbyt radykalni dla Niemców

Wszystko wskazuje na to, że najważniejsze wydarzenia w tej niezwykle ciekawej i nieprzewidywalnej kampanii rozegrały się wcześniej. Najpierw swoją szansę straciła Annalena Baerbock, chociaż w sondażach Zieloni jeszcze kilka miesięcy temu mieli prawie 30 proc. poparcia i liczyli na zwycięstwo. Baerbock, która nigdy nie pełniła funkcji ministerialnych (nie tylko w rządzie federalnym, ale nawet na poziomie landu, czyli kraju związkowego), miała dzięki swojej świeżości i dynamicznej kampanii zostawić w tyle konkurentów.

Jednak owa kampania w wykonaniu Zielonych okazała się wyjątkowo nieudana. I trudno nawet powiedzieć, co bardziej zaszkodziło partii: korygowanie przez kandydatkę na kanclerza nieścisłości w swoim życiorysie i liście przychodów pozaparlamentarnych czy po prostu zbyt radykalne pomysły ekologiczne dotyczące opodatkowywania paliwa, ograniczania budownictwa jednorodzinnego czy zakazywania krajowych lotów pasażerskich. Zieloni w sondażach mają dziś ok. 15–16 proc. i na zwycięstwo za tydzień na pewno nie liczą.

CDU i CSU. Klęska bez precedensu

Po Baerbock faworytem wyścigu był Armin Laschet, premier Północnej Nadrenii-Westfalii (to największy kraj związkowy pod względem liczby mieszkańców), wspólny kandydat na kanclerza partii chadeckich, czyli CDU i bawarskiej CSU. On jednak również ma za sobą wyjątkowo niespójną, pełną wpadek kampanię, której symbolem był niefrasobliwy uśmiech uwieczniony przez fotografów podczas wizyty na terenach powodziowych latem. Laschet miał walczyć z Zielonymi o zwycięstwo, a dzisiaj prowadzi chadecję do bezprecedensowej klęski, bo sondaże wskazują, że CDU i CSU otrzymają niewiele powyżej 20 proc. głosów. Dla porównania: cztery lata temu chadecja wygrała z wynikiem niespełna 33 proc., co już wtedy było uważane za słaby rezultat.

Widząc dramatyczną sytuację swojej partii, nawet odchodząca kanclerz Angela Merkel włączyła się w kampanię, próbując pomóc Laschetowi. Na razie bezskutecznie. Politycy chadecji wiedzą, że kilka miesięcy temu popełnili fatalny błąd, delegując do walki o urząd kanclerski Lascheta, a nie Markusa Södera, lidera bawarskiej CSU. Ten drugi jest zdecydowanie bardziej popularny, a przede wszystkim poważany wśród Niemców.

Czytaj też: Prawicowy ekstremizm coraz groźniejszy w Niemczech

Socjaldemokrata zgarnie wszystko?

Na kłopotach chadecji i Zielonych skorzystał kandydat SPD Olaf Scholz. Jeszcze kilka miesięcy temu nikt nie dawał mu większych szans na zwycięstwo, tymczasem to właśnie socjaldemokracja od nieco ponad miesiąca prowadzi w sondażach. Poparcie dla niej nie jest wcale imponujące (25–27 proc.), ale na niebywale dziś rozdrobnionej niemieckiej scenie politycznej może zapewnić zwycięstwo 26 września. To właśnie Scholz zdaniem większości ankietowanych wygrał przedwyborcze debaty, chociaż atakował go Laschet, a 40-letnia Annalena Baerbock próbowała odróżnić się od starszych o dwie dekady rywali. Oczywiście Scholz jest silny przede wszystkim słabością przeciwników, bo trudno uznać go za postać charyzmatyczną, łączyć z powiewem świeżości, trudno nawet stwierdzić, czym dotąd zasłynął w polityce.

Ale może właśnie w tym tkwi tajemnica jego prowadzenia w sondażach? Tak naprawdę to Scholz z całej trójki jest najbardziej podobny do Merkel – oczywiście nie politycznie, ale osobowościowo. Rzeczowy, opanowany, dość łatwo zbijający argumenty przeciwników, może i nudny, ale wyglądający na odpowiedzialnego i godnego zaufania. Taki właśnie polityk wydaje się całkiem nieźle nadawać na następcę Merkel. Niemcy nie chcą bowiem żadnej rewolucji, a świetne notowania odchodzącej kanclerz pokazują, że cenią jej styl, nawet jeśli nie zgadzają się z częścią jej decyzji. Nieprzypadkowo SPD praktycznie ukryła na czas kampanii polityków bardziej lewicowych i kontrowersyjnych.

Czytaj też: Jak Niemcy leczą neonazistów?

Scholz idzie środkiem. Jak Merkel

Scholz jak Merkel próbuje łączyć wodę z ogniem i idzie polityczną drogą środka. Chce jednocześnie ratować planetę, ograniczając emisję dwutlenku węgla, obniżać podatki wszystkim poza najbogatszymi, podwyższyć płacę minimalną do 12 euro za godzinę, ochronić przemysłową potęgę Niemiec i wzmacniać integrację europejską. Ma nawet jasne preferencje dotyczące powyborczej koalicji. Zamierza współpracować z Zielonymi i liberalną FDP, tworząc centrowy sojusz. Formalnie nie wykluczył aliansu z Zielonymi i Lewicą (zbudowaną na bazie postkomunistów z byłej NRD), jednak nie ukrywa swojej niechęci do tej ostatniej formacji.

Wszystko wskazuje na to, że w nowym Bundestagu znajdzie się sześć sił politycznych, a do stworzenia większościowej koalicji będą potrzebne już nie dwie, ale aż trzy partie. Scholz wciąż nie może być oczywiście pewny zwycięstwa, a budowa koalicji potrwa zapewne wiele tygodni. Gdy jednak zaczyna się ostatnie okrążenie kampanijnego wyścigu, to właśnie SPD dzięki Scholzowi jest na prowadzeniu, utrzymując niewielką, lecz bezpieczną przewagę nad chadecją, za którą z kolei znajdują się Zieloni.

Jednak i za nimi jest tłoczno. O czwarte miejsce walczą liberałowie i narodowo-konserwatywna AfD, bliska skrajnej prawicy (otoczona kordonem sanitarnym – jej nikt do żadnej koalicji nie zaprosi), a partia Lewicy musi uważać, żeby nie spaść poniżej 5 proc. (tyle wynosi, jak w Polsce, próg wyborczy). Finisz tego wyścigu jest zatem równie pasjonujący i nieprzewidywalny co cały jego przebieg.

Czytaj też: Populizm niekoniecznie się opłaca. Na przykładzie Niemiec

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną