Trybunał Praw Człowieka zastosował amerykański standard wolności słowa. Stwierdził, że wypowiedź Dody była obrazoburcza, ale nie nosiła cech mowy nienawiści. Polskie sądy nie wyważyły zaś należycie wartości: z jednej strony ochrony uczuć religijnych, a z drugiej wolności słowa. Wyrok Trybunału zapadł niejednogłośnie – przeciw był Krzysztof Wojtyczek (sądzi ponad rok po końcu swojej kadencji, bo władze PiS nie potrafią wyłonić akceptowalnych kandydatów na jego miejsce).
Czytaj też: Czy kara za obrazę uczuć religijnych ma sens
Doda nie wzywała do nietolerancji religijnej
Do sprawy przed Trybunałem, składając swoje opinie, przystąpiły Article19 (międzynarodowa organizacja broniąca wolności słowa) i Ordo Iuris. ETPCz podzielił w całości argumentację Doroty Rabczewskiej, która w skardze zapewniła, że jej wypowiedź udzielona dziennikarzowi nie była poważnym głosem w dyskusji na temat religii, a jej słowa „zostały wygłoszone w odpowiedzi na pytania dotyczące jej życia prywatnego, przy użyciu frywolnego i barwnego języka, mającego na celu pobudzenie zainteresowania jej fanów”. Trybunał zgodził się, że nie chciała nikogo obrazić i nie nawoływała do nietolerancji religijnej. Przypomniał, że według utrwalonego orzecznictwa Strasburga także poglądy, które „mogą szokować lub niepokoić”, korzystają z ochrony wolności słowa, jeśli nie wzywają do nienawiści i przemocy.
Podkreślił prócz tego, że polskie sądy „nie dokonały kompleksowej oceny szerszego kontekstu wypowiedzi skarżącej (…), nie zidentyfikowały i nie rozważyły starannie konkurujących ze sobą interesów, a mianowicie jej prawa do swobody wypowiedzi wobec prawa innych osób do ochrony ich uczuć religijnych i zachowania pokoju religijnego w społeczeństwie”.
Wymierzoną Dodzie grzywnę Trybunał uznał z kolei za zbyt dolegliwą w takich okolicznościach.
Czytaj też: PiS uwiarygodnia się, ścigając za obrazę uczuć religijnych
Ważny wyrok dla wolności słowa
Cała historia zaczęła się w sierpniu 2009 r., gdy Doda udzieliła lifestylowego wywiadu. Piosenkarka, która w tamtym czasie była związana z Adamem Darskim „Nergalem”, liderem deathmetalowego zespołu Behemot, została m.in. zapytana o swój stosunek do religii. Odpowiedziała, że wierzy w „siłę wyższą”, ale nie w Biblię, bo – jej zdaniem – była napisana przez „naprutych winem i palących jakieś zioła facetów”. Dodała, że bardziej wierzy ustaleniom nauki.
Dwie osoby złożyły doniesienie o obrazę ich uczuć religijnych, prokuratura wniosła akt oskarżenia z art. 196 kk, a w styczniu 2012 r. Sąd Okręgowy w Warszawie skazał ją na grzywnę 5 tys. zł. Doda wniosła do Trybunału Konstytucyjnego skargę na sprzeczność z konstytucją art. 196 kk. W październiku 2015 r. TK w starym składzie skargę odrzucił, uznając, że samo istnienie przepisu karzącego za obrazę uczuć religijnych nie jest sprzeczne z konstytucyjną wolnością słowa.
Trybunał Praw Człowieka też nie stwierdził, że sankcje karne za naruszenie wolności słowa są niedopuszczalne. Ale wyrok – jeśli się utrzyma, bo władza ma trzy miesiące na jego zaskarżenie – będzie miał ogromne znaczenie dla orzecznictwa polskich sądów w sprawach o obrazę uczuć religijnych. Ustanawia bowiem odmienny od dotychczasowego standard.
Do tej pory sądy koncentrowały się na tym, czy uczucia religijne rzeczywiście zostały obrażone. Powoływano biegłych, którzy analizowali np., czy wizerunek „Tęczowej Madonny” obiektywnie, czyli w odczuciu przeciętnego wiernego, obraża uczucia religijne albo czy nastąpiła profanacja krzyża, na którym artystka Dorota Nieznalska umieściła męski członek (w kontekście „katowania się” mężczyzn na siłowniach w imię osiągnięcia perfekcyjnego ciała). Albo czy było profanacją podarcie na koncercie Biblii przez Nergala. Po wyroku ETPCz w sprawie Dody sądy powinny ustalać jedynie, czy słowa, obraz lub lub gest miały cechy mowy nienawiści.
Trybunał zasądził na rzecz Dody zadośćuczynienie w wysokości 10 tys. euro.
Czytaj też: Kościół katolicki nie ma monopolu na posługiwanie się krzyżem
A tymczasem…
W Sejmie czeka projekt wniesiony przez Solidarną Polskę Zbigniewa Ziobry, którego celem jest wzmożenie ochrony religii i Kościoła. Przewiduje trzy lata więzienia za przerwanie mszy i dwa lata za wyszydzanie dogmatów religijnych. Karana ma być już nie „obraza uczuć religijnych”, ale samej religii i jej dogmatów. Zdaniem ziobrystów pojęcie „uczucia” jest zbyt mgliste, łatwiej będzie karać za bluźnierstwo, bo tu biegłym może być Kościół.
Dzisiejszy przepis karzący „złośliwe” przeszkadzanie obrzędom religijnym (pamiętamy choćby Motyla pląsającego na trasie procesji Bożego Ciała) ma być zaostrzony – nie będzie trzeba wykazać „złośliwości”. Do tego ochroną przed odpowiedzialnością będzie objęte każde lżenie czy wyszydzanie innych osób lub grup, jeśli wyszydzający powoła się na swoją wiarę.
Czytaj też: Przestańmy karać za obrazę uczuć religijnych