Świat

Gwóźdź do trumny Erdoğana? Czy trzęsienie ziemi zmieni scenę polityczną Turcji

Konferencja prezydenta Turcji Recepa Tayyipa Erdoğana po wizycie w miasteczku namiotowym w dotkniętym trzęsieniem ziemi Adiyaman, 10 lutego 2023 r. Konferencja prezydenta Turcji Recepa Tayyipa Erdoğana po wizycie w miasteczku namiotowym w dotkniętym trzęsieniem ziemi Adiyaman, 10 lutego 2023 r. Ozkan Bilgin/AA/ABACA / Forum
Niszczycielskie trzęsienie ziemi może zakończyć ponaddwudziestoletnią epokę rządów Recepa Tayyipa Erdoğana. Już wkrótce, podczas wyborów parlamentarnych i prezydenckich, Turcy mogą mu pokazać czerwoną kartkę.

Jednak prezydent Turcji na pewno nie podda się bez walki. Nie można wykluczyć nawet nielegalnego przełożenia daty głosowania, sfałszowania wyborów czy nieuznania porażki.

Czytaj też: Patrzmy na Turcję. Erdoğan pierwszy raz od 20 lat nie będzie faworytem

Stracił węch polityczny

6 lutego trzęsienie ziemi przyniosło śmierć co najmniej 35 tys. Turków. Według szacunków ONZ liczba ofiar może wzrosnąć ponaddwukrotnie, czyniąc je najkrwawszym w historii Turcji. Pośrednie i bezpośrednie straty ekonomiczne są szacowane na ok. 10 proc. PKB.

Wielka tragedia wywołała wściekłość Turków na rządzącą od 20 lat Partię Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP) Erdoğana, zdecydowanie mniej popularną niż kilka lat temu. On i jego formacja są obwiniani za niedoinwestowanie służb ratowniczych oraz korupcję w sektorze budowlanym. Dla prezydenta sytuacja robi się krytyczna, gdyż wściekłość jest z oczywistych powodów szczególnie silna w regionach, które najbardziej ucierpiały, a zdecydowaną większość z nich stanowią bastiony AKP.

Co więcej, blisko 70-letni Erdoğan stracił węch polityczny. Na miejsce tragedii przyjechał po… 57 godzinach. Trzęsienie ziemi może okazać się gwoździem do jego politycznej trumny. Wkrótce będzie bowiem musiał wystartować w najtrudniejszym wyścigu wyborczym (do parlamentu i na prezydenta) w swojej karierze.

Czytaj też: W Turcji trzęsienia ziemi przewracają nie tylko budynki, ale i rządy

Ku demokracji i z powrotem

Okrutnym paradoksem historii może okazać się to, że AKP w 2002 r. doszła do władzy na fali niezadowolenia ze słabości państwa obnażonej podczas poprzedniego wielkiego trzęsienia, które miało miejsce w 1999. Jego epicentrum znajdowało się blisko Stambułu, a życie straciło „jedynie” 18 tys. osób. Po dojściu do władzy AKP i jej lider Erdoğan, starając się o negocjacje akcesyjne z UE, doprowadzili do bezprecedensowej demokratyzacji Turcji. Freedom House, amerykańska fundacja oceniająca od pół wieku systemy polityczne na świecie, uznała, że Turcja stała się najbardziej wolna w najnowszej historii i znajduje się na granicy awansu z kategorii krajów częściowo wolnych do wolnych.

Jednak proces integracji Ankary z UE bardzo szybko z różnych powodów spowolnił, a następnie zamarł. Bez unijnej kotwicy rozpoczął się proces dedemokratyzacji kraju. Elity, w tym wojsko rządzące Turcją do 2002 r., nie pogodziły się z utratą władzy i łamiąc prawo, ingerowały w życie publiczne. Natomiast Erdoğan i jego partia stawali się coraz bardziej autorytarni. Życie polityczne w Turcji zamieniło się w permanentną „wojnę” angażującą zwykłych Turków niczym fanatycznych kibiców piłkarskich.

Czytaj też: Czy tragedii dało się uniknąć? Mówi ekspert z MIT

Przełom nastąpił w 2016 r., gdy doszło do nieudanego zamachu stanu części wojskowych wymierzonego w Erdoğana. Doprowadził on do śmierci ponad 300 osób i został wykorzystany przez prezydenta do przeprowadzenia polowania na czarownice przeciw opozycji, likwidacji wolnych mediów głównego nurtu oraz wprowadzenia ustroju prezydenckiego. W efekcie Turcja została relegowana przez Freedom House do kategorii krajów niewolnych, choć z punktacją blisko częściowo wolnych. AKP nie udało się bowiem złamać opozycji. W wyborach parlamentarnych w 2018 r. partia prezydenta musiała wystartować ze skrajną prawicą, z którą teraz współrządzi. Co więcej, opozycja dokonała udanego kontrataku, zdobywając wielkie miasta w wyborach lokalnych w 2019.

Autorytaryzm, korupcja, gigantyczna inflacja

Autorytaryzm Erdoğana przełożył się na radykalny wzrost korupcji, „szaloną” politykę gospodarczą i kompletne podporządkowanie niezależnych instytucji. Według raportu Transparency International (100 – brak korupcji, 0 – totalna korupcja) wynik Turcji pogorszył się w dziesięć lat z 50 do 36. Między 2019 a 2021 r. Centralnym Bankiem Turcji kierowało trzech prezesów, aż kontrolę przejął nad nim Erdoğan. Karuzela stanowisk niespotykana nigdzie na świecie.

W latach 2018–23 (luty) lira osłabiła się wobec dolara pięciokrotnie. Pod koniec 2022 inflacja poleciała w kosmos, osiągając w październiku astronomiczny poziom (ponad 85 proc.), najwyższy wśród dużych gospodarek świata. AKP spadła wówczas w sondażach do ponad 25 proc., zaś opozycja zjednoczyła się w bloku sześciu partii (w tym założonych przez kluczowych byłych polityków AKP) i jej notowania przekroczyły 45 proc. Erdoğan w sondażach dotyczących drugiej tury przegrywał z każdym poważnym kandydatem opozycji, i to nawet o 15 proc. głosów.

Wybory w Turcji – przed, a może po terminie

Pod koniec 2022 r. sytuacja ekonomiczna zaczęła się powoli poprawiać. Inflacja w styczniu 2023 wyniosła „jedynie” 58 proc. Notowania AKP i prezydenta trochę odbiły. Erdoğan zadeklarował, że wybory parlamentarne i prezydenckie odbędą się 14 maja – ponad miesiąc przed regularnym terminem. Z jego perspektywy jest to konieczne, żeby mógł wystartować bez żadnych wątpliwości po raz trzeci (oczywiście jego prawnicy już przygotowali „opinię” stwierdzającą, że zmiana ustroju na prezydencki pozwala mu na to w każdym terminie).

Opozycja uznała, że trzeba pokonać Erdoğana w pojedynku na ubitej ziemi, czyli przy urnach wyborczych, i zgodziła się poprzeć w parlamencie wniosek ws. rozpisania wcześniejszych wyborów. Trzęsienie ziemi spowodowało, że AKP przestraszyła się ponownego spadku poparcia i znowu zaczęła kręcić. Niektórzy z jej liderów zasugerowali nawet przesunięcie wyborów na jesień. Nie pozwala na to konstytucja, której nie da się zmienić bez zgody opozycji. Ta ostatnia jest temu zdecydowanie przeciwna i deklaruje, że taka decyzja prezydenta będzie oznaczać zamach stanu.

Zwycięstwo opozycji teraz albo nigdy

Sytuacja może zrobić się bardzo niebezpieczna, gdyż wielu Turków posiada broń, a elektorat opozycji uwierzył – nie bez podstaw – że wybory wreszcie są do wygrania, „teraz albo nigdy”. Jednak akceptacja przez Erdoğana wyborów w maju lub czerwcu nie oznacza, że złoży broń. Reis („Wódz”, jak tytułują go wyznawcy) jest „przyspawany” do „tronu” niczym Makbet. Może zarówno próbować sfałszować wybory, jak i po głosowaniu „wymyślić” kruczki prawne, aby ich nie uznać (np. problemy z głosowaniem na terenach, gdzie doszło do trzęsienia).

Dlatego tak ważne jest uzyskanie przez opozycję jak największego poparcia. Może ono wywołać efekt kuli śniegowej wśród wyborców rozczarowanych AKP, żeby jednak w drugiej turze wyborów prezydenckich zagłosować na kandydata opozycji. Wówczas będzie ważna także postawa wyborców ugrupowania kurdyjskiego (10–12 proc. poparcia). Koalicja zjednoczonej opozycji – co nie będzie łatwe ze względu na nacjonalizm niektórych partii wchodzących w jej skład – musi przekonać ich, żeby nie zostali w domu. Im większa porażka Reisa, tym trudniej będzie mu sfałszować wybory albo nie uznać wyników. Inszallah, może wówczas w szeregach AKP ujawni się więcej Brutusów, którzy zaczną przechodzić na stronę opozycji, dołączając do byłych kolegów, a Erdoğan przejdzie wreszcie na polityczną emeryturę.

Czytaj też: Turcja wraca do Syrii? Kolejna wojna z Kurdami na horyzoncie

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Wyjątkowo długie wolne po Nowym Roku. Rodzice oburzeni. Dla szkół to konieczność

Jeśli ktoś się oburza, że w szkołach tak często są przerwy w nauce, niech zatrudni się w oświacie. Już po paru miesiącach będzie się zarzekał, że rzuci tę robotę, jeśli nie dostanie dnia wolnego ekstra.

Dariusz Chętkowski
04.12.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną