Świat

Negocjator z Mińska. Dlaczego Łukaszenka znów ratuje skórę Putinowi

Prezydent Białorusi Aleksandr Łukaszenka Prezydent Białorusi Aleksandr Łukaszenka Sputnik / Reuters / Forum
Łukaszenka będzie z pewnością swoją rolę wyolbrzymiał i tworzył swój mit zbawcy Moskwy. Pewnie pomoże mu to w rozgrywce z Putinem, który musi okazać wdzięczność drogiemu druhowi Aleksandrowi.

Tak oto Jewgienij Prigożyn obnażył Putina i jego Rosję do cna. Najpierw przejął kontrolę nad Rostowem nad Donem z całą komendanturą, dyrygującą operacją wojskową na wschodzie Ukrainy. Zajął miasto bez jednego wystrzału, Rosjanie najwyraźniej się poddali. Generałowie dali nogę? Potem ruszył na Moskwę, odgrażając się, że rozpędzi „skorumpowane towarzystwo w ministerstwie obrony”, domagając się spotkania z ministrem Siergiejem Szojgu i szefem Sztabu Generalnego.

Oświadczył także, że to nie Ukraińcy pospołu z NATO zamierzali napaść na Rosję, lecz to Rosjanie napadli na Ukrainę, wywołując niepotrzebną wojnę, w której ginie dziesięć razy więcej Rosjan, niż podaje rządowa telewizja, i cztery razy więcej, niż raportują Putinowi jego generałowie. Swój pochód Prigożyn nazwał „marszem sprawiedliwości”.

Czytaj też: Najemnicy Kremla sieją postrach na świecie

Łukaszenka w roli mediatora

Kiedy cały świat zastanawiał się, jaki będzie dalszy ciąg zdarzeń, czy to już wojna domowa i czy koniec Putina rychły, Prigożyn dotarł na przedmieścia Moskwy. Przez nikogo nieniepokojony, niezatrzymywany, a nawet przeciwnie, raczej witany. Mer Moskwy zarządził poniedziałek dniem wolnym i wzywał mieszkańców do pozostania w domach. Szef Grupy Wagnera pokazał światu, że Rosja to olbrzym na glinianych nogach...

I może dotarłby nawet na Kreml przez nikogo nieindagowany. Ale tu do akcji wkroczył nieoceniony Aleksandr Łukaszenka, prezydent Białorusi. Podjął się mediacji, żeby uniknąć, jak powiedział, „rozlewu słowiańskiej krwi” i katastrofy. To kolejna już mediacja Łukaszenki od czasu wybuchu konfliktu w Ukrainie w 2014 r. Wtedy właśnie, po zajęciu Krymu i Donbasu przez Rosjan, kiedy trwały walki, Łukaszenka zaprosił na rozmowy do Mińska polityków obu krajów, Ukrainy i Rosji, oraz prezydenta Francji i kanclerz Niemiec.

To budziło zdumienie, bo Łukaszenka miał z Zachodem stosunki bardzo napięte z powodu przetrzymywania w więzieniach opozycjonistów, tłumienia krytyki i zamykania niezależnej prasy. Mimo to w Mińsku zjawili się przywódcy Francji i Niemiec, a także wysłanniczka OBWE, a Łukaszenka, w swoim wyzłoconym co niemiara Pałacu Zjazdów, witał przy drzwiach i ściskał wyciągnięte dłonie. Na spotkanie przybyli również przedstawiciele samozwańczych republik donieckiej i ługańskiej.

Protokoły podpisane w Mińsku w 2014 i 2015 r. (tzw. Mińsk I i Mińsk II) niczego dobrego nie przyniosły, wojna nie wygasła, pokój nie nastał. Przede wszystkim Kijów nie odzyskał zajętych terytoriów, a Rosja nie poniosła żadnych kosztów agresji. Jeżeli wówczas wydawało się to rozwiązaniem, dzięki któremu przestaną przynajmniej ginąć ludzie, to już wkrótce okazało się to manipulacją, przynoszącą korzyść Rosji i zbuntowanym republikom. Konfliktu nie udało się rozwiązać, raczej go zamrożono, choć dość nieskutecznie, bo walki wciąż wybuchały, a Donbas został zrujnowany. Łukaszenka lubił jednak podkreślać swoją rolę obrońcy pokoju.

Teraz po raz kolejny wystąpił w roli mediatora. Można powiedzieć: uratował Putinowi skórę i tyłek. Okazał się nieoceniony.

Czytaj też: „Wojenkorzy”. Opowieść o rosyjskich propagandystach wojennych

„Kucharz” obnażył słabość Putina

Szczegółów rozmów na razie nie podano, nie wiadomo, jakich argumentów użył Łukaszenka w stosunku do Putina i Prigożyna. Ale z pewnością będzie swoja rolę wyolbrzymiał i tworzył swój mit zbawcy Moskwy. Pewnie pomoże mu to w rozgrywce z Putinem, który musi okazać wdzięczność drogiemu druhowi Aleksandrowi. Całe szczęście, że wyzdrowiał – strach pomyśleć, co by się wydarzyło, gdyby Sasza nie wziął spraw w swoje ręce...

W każdym razie przekonał Prigożyna do odwrotu spod Moskwy bez wystrzału, a Putina – żeby nie ściął mu głowy, przynajmniej do końca weekendu. Bo wcale nie jest pewne, co będzie dalej, czy jakieś nieszczęście nie przydarzy się szefowi wagnerowców. Fakt pozostaje faktem: „Kucharz” obnażył słabość Putina. Chyba nikt nigdy tak nie poniżył prezydenta Rosji. Putin tego nie daruje. Jak te wydarzenia wpłyną na dalsze losy wojny – na razie nie wiadomo. Co się stanie z Szojgu i szefem Sztabu Generalnego Gierasimowem, czy czeka ich odstawka, czy to było przedmiotem negocjacji?

Czy wagnerowcy wrócą na front? Czy po słowach Prigożyna o niesprawiedliwej wojnie wywołanej przez Rosję jego najemnicy zechcą nadal się bić, mordować, niszczyć Ukrainę? Czy napaść Rosjan na najemników Grupy Wagnera (co było bezpośrednią przyczyną marszu na Moskwę) zostanie puszczona w niepamięć, a wojna między Szojgu i Prigożynem ucichnie? Wiadomo, że wszczęta przeciw niemu sprawa karna zostanie umorzona. I co będzie dalej z Łukaszenką? Wszystkie te pytania będą teraz ekscytować światowych polityków.

Czytaj też: Putin i jego sobowtóry. Kto tak naprawdę udał się na front?

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Świat

Izrael kontra Iran. Wielka bitwa podrasowanych samolotów i rakiet. Który arsenał będzie lepszy?

Na Bliskim Wschodzie trwa pojedynek dwóch metod prowadzenia wojny na odległość: kampanii precyzyjnych ataków powietrznych i salw rakietowych pocisków balistycznych. Izrael ma dużo samolotów, ale Iran jeszcze więcej rakiet. Czyj arsenał zwycięży?

Marek Świerczyński, Polityka Insight
15.06.2025
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną