Nie ma kontaktu z Andrzejem Poczobutem. Czy Polska zrobiła wszystko, co się dało?
„Żadnych informacji o Andrzeju Poczobucie, kontaktu z nim nie ma od blisko trzech tygodni” – alarmuje wiceprezes Związku Polaków na Białorusi Marek Zaniewski. Poczobut przebywa w kolonii karnej w Nowopołocku. Żona tego dziennikarza i działacza polonijnego potwierdza, że wszelkie kontakty urwały się 6 lipca. Wiadomo, że nie otrzymuje listów od rodziny, odebrano mu prawo do paczek, widzeń i telefonów. A ostatnio nie wpuszczono do Andrzeja adwokata. Do widzeń mają prawo nawet więźniowie umieszczeni w karcerze. Poczobuta umieszczono w nim już trzeci raz.
Czytaj też: Jak działa białoruska propaganda
Poczobut nigdy się nie ugiął
Na osiem lat kolonii karnej skazał go Sąd Okręgowy w Grodnie, a Sąd Najwyższy odrzucił apelację i tę decyzję podtrzymał. Poczobut jest więźniem politycznym szczególnego znaczenia dla reżimu Łukaszenki. Nigdy się nie ugiął, nie dał się złamać, nie prosił o łaskę, odmówił wyjazdu z biletem w jedną stronę, z podniesioną głową przyjął wyrok na podstawie – to trzeba wytłuścić i wykrzyczeć – wymyślonych oskarżeń o rzekome nakłanianie do nienawiści na tle religijnym i narodowościowym, rehabilitowanie faszyzmu, działanie na szkodę Białorusi poprzez nawoływanie do sankcji na Mińsk m.in. za setki osadzonych więźniów politycznych.
Wszystko to kompletne bzdury – chodziło o dorwanie Poczobuta, który pisał prawdę. Aresztowano go w marcu 2021 r., przetrzymywano miesiącami w celi, bez sądu, wreszcie skazano i przetransportowano do kolonii.