Toksyczne zboże z Ukrainy zalewa Polaków i Europę! Tak Kreml roznieca protesty rolników
Polska zawnioskuje do Brukseli o zakaz importu produktów spożywczych z Rosji i Białorusi – podały we wtorek rosyjskie media. Jak dodają, inicjatywę premiera Donalda Tuska jest gotowa poprzeć szefowa łotewskiego rządu Ingrida Šimonytė, a Litwa też to rozważa. Rosjanie nie wszczynają jednak alarmu, bo wiedzą, że krajom UE coraz trudniej uzgadniać nowe pakiety sankcji. Tymczasem znacznie ważniejszą kwestią jest rozbijanie solidarności zjednoczonej Europy z Ukrainą. Protesty rolników stwarzają okazję, żeby robić to skutecznie.
Rolnicy: partyzanci, przyjaciele Rosji
Jak sądzą Rosjanie, konflikt na granicy może sprawić, że Polska w relacjach z Ukrainą ograniczy się wyłącznie do współpracy wojskowo-technicznej. Politolog Dmitrij Żurawlew wyjaśnia na łamach portalu Lenta, że o wszystkim przesadzają wszak pieniądze: Polska jest gotowa nieść pomoc, ale nie kosztem własnej gospodarki. „Dopóki nie było tematu zbożowego, Warszawa była skora do wsparcia. Gdy pojawia się kwestia pieniędzy, przyjaźń szybko znika” – stwierdził w rozmowie z Lenta.ru. Jak dodał, „rolnicy są najsilniejszym elektoratem”, skonsolidowanym i głosującym. Polski rząd nie może ich ignorować, bo ryzykowałby utratę władzy.
Rosyjska politolożka Inna Litwinienko zauważa z kolei na łamach dziennika „Izwiestia”, że rolnicy nie chcą dosypywać pieniędzy „do ukraińskiego pieca”, za to chętnie odnowiliby relacje z Rosją. Wyraźnie nawiązuje do nagłaśnianej w rosyjskich mediach sprawy aresztowania rolnika, który na proteście w Gorzyczkach (Śląsk) umieścił na traktorze flagę ZSRR i transparent z napisem: „Putin, zrób porządek z Ukrainą i Brukselą, i z naszymi rządzącymi”.
Wzięli go w obronę rosyjscy propagandyści. Siergiej Markow, były doradca Putina, komentował na Telegramie: „Dlaczego [polskie władze] tak się boją plakatu?” – pytał. I sam sobie odpowiedział: „Bo wiedzą, że miliony myślą tak jak ten rolnik”.
W rosyjskiej sieci rozlała się antypolska nagonka, wpisująca się w schemat podburzania Europy przeciw Ukrainie. Rolników przedstawia się jako „partyzantów” i otwartych sojuszników Rosji. Rząd Tuska to w tej narracji „faszystowski reżim”, który należy obalić, wspierając „Priwislinskij” (Nadwiślański) kraj. Wszak „Polacy, zwłaszcza ludność spoza dużych miast, przeklinają banderowską Ukrainę” – czytamy w jednym z komentarzy.
Czytaj też: Najdłuższe orędzie Putina. Co mówił, co przemilczał i czy Rosjanie mu uwierzą
„Toksyczne zboże” z Ukrainy
Na Telegramie szerzy się opinia, że Polacy nie chcą dać się wciągnąć w wojnę, bo nie leży rzekomo w interesie Rosji i Putina, lecz globalistów i „światowych właścicieli niewolników”. To oni wykorzystają Polskę i Polaków jako mięso armatnie, gdy zabraknie Ukraińców. A rolnicy wiedzą – twierdzą Rosjanie – że Bill Gates i jego sojusznicy prowadzą w Ukrainie... eksperymenty biologiczne. Infekują zboże przeznaczone na eksport, dlatego jest o wiele tańsze niż to produkowane w UE. „Chodzi o to, aby sprzedać go jak najwięcej i zatruć nim jak najwięcej ludzi [na Zachodzie]” – pisze Galina Dadonowa na czacie z Siergiejem Markowem.
Tę samą teorię spiskową powielają prokremlowskie konta w polskiej infosferze. Zwolennicy hasła #stopukrainizacji wierzą, że „rząd Tuska do spółki z PiS buduje „UkroPoL”, a pod pretekstem wojny niszczy rolników i plantatorów. Zboże z Ukrainy jest trujące – dezinformuje Bit.Hub.pl. W Dorohusku miał trwać proceder przeładunku toksycznego zboża do wagonów kolejowych, żeby ominąć blokadę strajkujących, więc nie wiadomo, gdzie ostatecznie trafiło – martwi się jeden z internautów.
Stany.blog.pl, ponoć „witryna krajoznawcza”, 20 lutego opublikowała film pt. „Ukraińskie zboże zabija! Polskie ptaki, polskie rolnictwo i zabije też polskich konsumentów”. Post podano dalej 2,6 tys. razy, zebrał 873 komentarze. Blog ma ok. 105 tys. czytelników, a od sierpnia 2008 r. (wojna w Gruzji) publikuje kremlowską propagandę w całym pakiecie: treści antyukraińskie, antyszczepionkowe, antyimigranckie. Pisze o Nowym Porządku Świata, kolportuje teorie spiskowe o „resecie i wielkim zastąpieniu”. Hołubi też Putina, który „wyleczył świat z covid-19... w kilka dni”.
Czytaj też: Gdy Rosjanie się boją, uciekają w magię, okultyzm i ludowe fantazje
Rozpędziło się w pandemii
Znawcy wojny kognitywnej, w NATO zwanej poznawczą, a w Rosji „zarządzaniem refleksyjnym”, mówią wprost: to hakowanie umysłów ludności Zachodu. Kombinacja propagandy, operacji psychologicznej, sabotażu i działań w sieci. Zaprzęga się do tych zadań rosyjskie trolle i boty, ale też agentów wpływu, aktywistów, publicystów i polityków, którzy podburzają masy w interesie Rosji, często pod przykrywką emocji patriotycznych i narodowych. Bezcenni są przy tym pożyteczni idioci, którzy niosą tę propagandę dalej. Są jak pudła rezonansowe: odbijają cudze treści jako własne. Łatwo tu o błędy poznawcze: informacji jest dużo i ukazują się często, doniesienia są sprzeczne, a wyjaśnienia z pozoru proste i oczywiste.
Ogłupianie zachodnich społeczeństw nie trwa od inwazji na Ukrainę w 2022 r. – politycznym złotem okazał się już czas pandemii. To wtedy zaszczepiono Europie szeroko rozmaite teorie spiskowe, a Kreml wprowadził w obieg hasło „biolaboratoriów USA w Ukrainie”. Rzeczniczka rosyjskiego MSZ Maria Zacharowa oskarżała z kolei Amerykanów o prace nad bronią biologiczną w byłych państwach ZSRR, głównie w Ukrainie i Gruzji. Jak twierdziła, modyfikowali patogeny groźnych chorób do celów wojskowych.
Po wybuchu wojny dezinformację tę szerzył w USA Tucker Carlson, który już w marcu 2022 r. pytał na antenie Fox News, dlaczego Pentagon „kłamie w sprawie biolaboratoriów w Ukrainie”. A ponieważ dezinformacja wymaga legitymizacji, najlepiej banalnej i oczywistej, to próbował doszukać się potwierdzenia swoich rewelacji w wypowiedzi Victorii Nuland, podsekretarz stanu ds. politycznych. W trakcie przesłuchania przed komisją spraw zagranicznych Senatu przyznała, że Ukraina ma instytuty badawcze z zakresu biologii. Kilka miesięcy później resort obrony Rosji ogłosił, że w laboratoriach nadzorowanych przez USA w Ukrainie badano wirusy przenoszone przez komary, w tym gorączkę denga, zikę i żółtą febrę.
Traktory świecące w ciemności
Polska sieć czerpie z tego inspiracje, pisząc o zbożu zatrutym śmiertelną dawką pestycydów i mocno radioaktywnym. Nie dziwią więc kolejne sensacyjne „doniesienia” o tym, że na przejściach granicznych zostały zdezaktywowane wszystkie czujniki Geigera, a rolnicy, wyposażeni we własne liczniki, dostrzegli kilkanaście ukraińskich ciężarówek świecących na czerwono.
Jak tłumaczą siewcy tych teorii, trzy amerykańskie firmy kupiły rzekomo 17 mln ha gruntów ornych w Ukrainie. To więcej niż areał upraw w całych Włoszech – czytamy w poście masowo powielanym na X (daw. Twitter). Teoria nie jest nowa, pojawiła się w lipcu 2023 r. na portalu Globalna.info jako sensacyjny materiał autorstwa „Globalnej Świadomości” pt. „Tajemnice Monsanto – po co USA kupiło na Ukrainie 17 mln hektarów ziemi?”. Propaganda Kremla podsuwa proste odpowiedzi, więc czytamy dalej: „Te same trzy firmy finansowe kontrolują wszystkie banki świata i znaczące przedsiębiorstwa przemysłu zbrojeniowego na kuli ziemskiej”. Ot, spisek globalistów. I dalej: „To dlatego już przed wybuchem wojny na Ukrainie nastąpił gwałtowny wzrost cen pasz oraz nawozów. Oni już wtedy wszystko wiedzieli, o wszystkim byli poinformowani”.
Nie dziwi zatem, że doniesienia o bohaterskim sprzeciwie polskich rolników tak bardzo cieszą kremlowskie media. Szczegółowo opisują, że wysypują „zatrute ukraińskie zboże”, „trollują Ukraińców na granicy” i blokują śmieciami trasę kolejową wiodącą na wschód. Na ożywienie sympatii do Rosji może nie liczą, ale na pobudzenie antyukraińskich i antyrządowych niepokojów – już tak. „Jeszcze trochę, a antyukraińskie nastroje pokryją kraj niczym Wezuwiusz Pompeje” – prorokuje jeden z internautów.