Świat

Syria na zdjęciach z lat 2010–2017: jak wojna zmieniła obraz kraju

O wojnie w Syrii można nie wiedzieć zupełnie nic. Wystarczy zobaczyć, jak w ciągu zaledwie kilku lat zmienił się ten kraj, robiąc prosty eksperyment – wyszukując w przeglądarce Google zdjęcia Syrii rok po roku.

Syria, rok 2010 – sielanka

Syria, rok 2010PolitykaSyria, rok 2010

Syria, rok 2010PolitykaSyria, rok 2010

Syria, rok 2010PolitykaSyria, rok 2010

Wyszukiwarka jest jak wehikuł czasu. Jednym kliknięciem przenosimy się siedem lat wstecz. Dokładnie do 2010 roku. Na pierwszym zdjęciu, opisanym jako Nowy Damaszek, na pasie oddzielającym dwie jezdnie stoi kobieta w burce, czeka, aż przejedzie czarny citroen i kilka jadących za nią samochodów, tak aby ona mogła spokojnie przejść przez ulicę.

W oddali kawałek wzgórza Qasjun. A tam niewidoczna z tego ujęcia rezydencja prezydenta Baszara Asada. Mieszka tam sobie spokojnie z żoną i trójką dzieci. W 2010 r. w Syrii zakazano chust zakrywających twarze na uniwersytetach, dopiero rewolucja, która ma dopiero nadejść, zniesie częściowo ten zakaz.

Na ulicy jest spokojnie, na balkonach tu i ówdzie suszy się pranie, mężczyzna idący w kierunku wzgórza niesie torbę z zakupami. Życie toczy się normalnie. Ludzie się rodzą, umierają. W 2010 r. – czego dowiemy się za cztery lata – umiera m.in. Alois Bruner, zbrodniarz hitlerowski, któremu syryjski reżim udzielił schronienia. W tym roku na Kremlu rządzi Miedwiediew, który składa wizytę w Damaszku i spotyka się nie tylko z prezydentem, ale także Chaledem Meszalem, szefem politbiura Hamasu. Wtedy ten jeszcze mieszka w Damaszku. W tym samym roku Asad rusza w podróż do Ameryki Południowej – w Wenezueli szuka potencjalnych inwestorów, chce łatać dziurę budżetową. Z Kubą chce nawiązywać współpracę rolniczą, z Brazylią kontakty handlowe, liczy na zakup technologii. Zacieśnia współpracę z Turcją, Iranem (na zdjęciu modli się w meczecie z prezydentem Ahmadinedżadem), spotyka się z Johnem Kerrym – na zdjęciu siedzą wśród przepięknych mozaikowych mebli. Asad ma jeszcze wejście na salony.

Na innym zdjęciu, wykonanym prawdopodobnie gdzieś na damasceńskiej starówce, życie toczy się powoli. Młode dziewczęta w kolorowych chustach na głowie dokądś idą, mężczyzna na rowerze uśmiecha się do kogoś niewidocznego na zdjęciu. Widoczne wejście do sklepu oplatają kolorowe szale. W Bab Touma przed wojną można było kupić niemal wszystko. Wąziutkie uliczki tej dawniej chrześcijańskiej dzielnicy zachęcały do wędrówek w tę i z powrotem. Niemal zapraszały, by zagubić się w ich labiryncie i w środku nocy znaleźć na przykład lodziarza ręcznie robiącego cytrynowy sorbet...

Jedna z damasceńskich arterii. Zdjęcie ilustruje informację o próbie przestawienia Syryjczyków na ekologię. W górę poleciały balony (na zdjęciu nie można ich dostrzec), a mieszkańców namawia się, by zamiast plastikowych używali papierowych toreb na zakupy.

Na tych pierwszych, zupełnie jeszcze sielankowych zdjęciach wszystko niemal jak w katalogu biura podróży. Wspaniała aleppijska cytadela otoczona palmami. Ze zdjęcia bije spokój, choć naprawdę wokół cytadeli toczyło się życie w dzień i w nocy.

Prezydent przedstawił plan budżetu na 2010 r., którego wartość szacowana była na 16,6 mld dolarów. Nowy budżet ma pomóc ustabilizować ceny, ale też umożliwić stworzenie 60 tys. nowych miejsc pracy w sektorze administracyjnym i gospodarczym. Za dolara trzeba zapłacić 45,5 funtów syryjskich. Wtedy można było za to kupić kilka kanapek z falafelem. Na zdjęciu imponujący gmach syryjskiego Banku Centralnego. Każda władza, a syryjska zwłaszcza, kocha monumentalizm. Podobnych gmachów w całym mieście jest o wiele więcej.

Co jeszcze możemy zobaczyć w tej historii w 2010 roku? Migoczący w wieczornym świetle meczet Umajjadów w Damaszku, jego imponujący dziedziniec wyłożony błyszczącym marmurem. Jakże przyjemnie schronić się w arkadach, gdy jesteśmy w środku dnia. Jeśli jesteśmy kobietą, nie-muzułmanką, niewykluczone, że pomocnik imama zwróci nam uwagę i zażąda założenia wypożyczonego płaszcza. Chusta na głowie, zasłaniająca włosy i tunika jednak nie wystarczą. To jedno z najstarszych muzułmańskich miejsc kultu, miejsce przechowywania relikwii św. Jana Chrzciciela – ponoć jest tu jego głowa (albo jedna z wielu głów, bo do obecności takiej relikwii przyznaje się też kilka innych miejsc). W meczecie można spotkać wiele muzułmańskich kobiet, które przywiązują nitki do krat okalających miejsce złożenia relikwii. Wierzą, że wstawiennictwo jednego z czczonych przez islam proroków da im potomka.

Tłum ludzi płynie przez największy suk w Damaszku. Idąc przez zbudowany w XVIII wieku bazar przez sułtana Abdula Hamida (stąd nazwa Hamidije), który sto lat później został przykryty żelaznym dachem, można dojść do meczetu Umajjadów. Czego tu nie ma? Piękne mozaiki, mnóstwo złota (uwaga na sektory „chrześcijańskie” i „muzułmańskie” – biżuteria chrześcijańskich złotników jest lżejsza, mniej dekoracyjna niż muzułmańskich). Na zdjęciach jest też aleppijski suk – M’dine. Klienci są akurat w sekcji z pościelą, ale można tam kupić to samo co w Damaszku i więcej – najlepsze aleppijskie, laurowe mydło ghar (nie do końca wiem, czy tak należy to zapisać, bo to słowo trudno nawet wymówić – w arabskim nie ma dźwięku „g”, to charczący, głęboki dźwięk).

Monumentalna Busra. Przepiękny starożytny amfiteatr zapiera dech w piersiach. Siedzący na zdjęciu tyłem mężczyzna podziwia pustą scenę. Może wieczorem będzie tu koncert? Akustyka jest niesamowita, gwiazdy syryjskiej sceny muzycznej kochają Busrę. Jeśli ten mężczyzna ze zdjęcia pójdzie trochę dalej, zobaczy kawałek rzymskiej drogi, zabudowania, a na nich – anteny satelitarne. Tak, mieszkają tu ludzie! W zabytkowych starożytnych ruinach, do których wolno wejść bez biletu.

Młoda dziewczynka w jasnej przepasce na włosach patrzy na nas ze zdjęcia w Maaluli. To zaledwie 50 kilometrów od Damaszku. Przepiękne jakby wyryte w skale miasteczko, nieco senne, majaczy się za dziewczyną. Błękitnawe domy. Z tej perspektywy nie widać słynnej groty św. Tekli ani klasztoru św. Bachusa i ukrytych tam ikon podarowanych przez gen. Andersa. Ani pogańskiego ołtarza, ani wąwozów, nie słychać aramejskiego. Ten język przetrwał tu tysiące lat! Wciąż mówi nim kilkanaście tysięcy osób. Tu i w niedalekiego miasteczka Sednaja. Jesteśmy w 2010 r. To, co najgorsze, jeszcze przed Maalulą.

Podobnie jak przed Palmirą. Stoi jeszcze, co widzimy na zdjęciu, świątynia boga Baal. Tzw. Państwa Islamskiego jeszcze nie ma. Dla Syrii to ostatnie chwile spokoju. Jakieś trzy turystki uśmiechają się ze zdjęcia na drodze do Damaszku, jeszcze nieopanowanej w 2010 r. przez bojowników tej czy innej organizacji. Studenci z wymiany amerykańskiej siedzą w jednej z knajpek, syryjska miss wypina opięte obcisłą sukienką ciało, słodycze z pistacjami, zdjęcia z wakacji, majestatyczna twierdza Krak de Chevalier. Nikt nie spodziewa się, że za chwilę, za kilka miesięcy ta sielanka się skończy.

Syria, rok 2011 – Początek rewolucji

Syria, rok 2011PolitykaSyria, rok 2011

Syria, rok 2011PolitykaSyria, rok 2011

Syria, rok 2011PolitykaSyria, rok 2011

I już. Koniec sielanki. Morze ludzi na ulicach. Na pierwszych zdjęciach z 2011 roku demonstracje poparcia dla prezydenta, zapychają ulice i place. Wszędzie gigantyczne zdjęcia prezydenta. Gdybyśmy mieli jeszcze dźwięk, może usłyszelibyśmy skandowane „Bil rruch, bil dam, nefdik ja Asad” (co znaczy: Krew i duszę poświęcimy dla Asada). Jednak syryjska rewolucja rozkręca się powoli. W kilku miastach wychodzą niewielkie demonstracje, w Da’ara dzieciaki z tamtejszej szkoły nabazgrały na murze hasła, że chcą upadku systemu, kiedy je aresztowano, wściekłe miasto wyszło na ulice już na poważnie.

To był jeszcze czas demonstracji, władze jakoś próbowały zarządzać kryzysem. Ogłosiły pakiet reform, sypnęły groszem, próbowały przekupić zbuntowanych, ale ci przestali się bać. I dali siłę napędową rewolucji.

Gdzieś w prowincji Homs też wyszła demonstracja, ktoś zrobił zdjęcie komórką. Ludzie klaszczą, trzymają transparenty: „Obrońcy ojczyzny, bądźcie pozdrowieni” (to pierwsza zwrotka syryjskiego hymnu), „Plemię Al-Naim domaga się upadku reżimu”, „Nasze żądania są jasne: upadek rządu Asada i rozwiązanie partii Baas”, „Zwyciężymy lub polegniemy na polu chwały”. Reżim zaczyna pacyfikacje, ludzie postanawiają się bronić tym, co mają: wyciągniętymi strzelbami, ręcznymi granatami. Są już pierwsze ofiary. Na zdjęciach to też widać. W Dżisr al-Szighur, miasteczku niedaleko tureckiej granicy, masakra. Latem okazuje się, że doszło do morderstw przeciwników reżimu, odkryto masowy grób, a w nim ponad 100 ciał.

Chmury dymu nad Homsem, miasto staje się kolebką buntu. Giną dzieci – czytamy w wiadomościach. Władza staje się coraz brutalniejsza. Demonstracja majowa w Banjas. Demonstracje wychodzą w piątki, po modłach w meczecie. Są to demonstracje tematyczne. Praktycznie co piątek jest inny symbol, a to kwiat, a to gumowa kaczuszka (kiedy wyciekną prywatne maile prezydenta m.in. do żony, w których Asma zwraca się do Baszara per „kaczuszko”). Już co najmniej 10 tys. protestujących zatrzymano. Sekretarz stanu Hillary Clinton powtarza, że Asad może być reformatorem. W Syrii wciąż otwarta jest ambasada USA i innych zachodnich państw, w tym Polski.

Historia przyspiesza. Wśród zdjęć, mimo że jesteśmy dopiero w 2011 roku, widnieje takie z 2013. Aleppo, mężczyzna z dzieckiem na rękach i dwójką obok, idą ulicą wzdłuż chodnika, na którym zalegają zwały śmieci. Ze stojących obok kontenerów odpadki się wylewają, na ulicy błoto. Musi tam niemiłosiernie śmierdzieć. To będzie dwa lata później, a my zaglądamy w magiczną kulę i widzimy, co jeszcze nas czeka.

Gdzieś pomiędzy zdjęcie uśmiechniętej Angeliny Jolie. Ilustruje wiadomość, że gwiazda odwiedziła właśnie obóz dla syryjskich uchodźców w Turcji. Jest ich tam dopiero 10 tys. Aktorka jest witana entuzjastycznie, na plakacie powitalnym ktoś prosi o buziaka na znak pokoju...

Latem powstaje Wolna Armia Syryjska na czele z gen. Rijadem al-Asadem. Zaczynają się masowe dezercje z syryjskiego wojska. To już naprawdę wojna domowa. Dane z grudnia 2011 r.: rewolucja pochłonęła już 4 tys. osób.

Syria, rok 2012 – To już wojna. Czerwona linia

Syria, rok 2012PolitykaSyria, rok 2012

Syria, rok 2012PolitykaSyria, rok 2012

Syria, rok 2012PolitykaSyria, rok 2012

Początek 2012 roku to wielkie oblężenie Homs, miasta, które staje się kolebką rewolucji. Amerykanie główkują, jak sobie z tym poradzić. Pojawiają się informacje, że powinni zbroić i zaopatrywać powstańców. Obama powtarza, że „Asad musi odejść”. Na zdjęciu jakiś chłopiec z chustą na twarzy pokazuje arsenał. To pozostałości pocisków, które armia Asada zrzuciła na cywilów albo na takich, którzy ich udawali.

Rewolucja w Syrii wchodzi w nową fazę. Wraz z przełomem roku do gry wkraczają terroryści. Samochody pułapki wybuchają także w Damaszku. Choć eksperci nie potrafią ich jeszcze nazwać, wiemy już, że za tymi zamacham kryje się kolejna strona sporu „sunnicy ekstremiści”.

Zdjęcia zmieniają ton. Na wielu są dzieci. Widać bezsensowność wojny, dzieci to jej największe ofiary. Jakaś całkowicie zakryta kobieta w mieście na północy Syrii, wówczas znajdującym się pod kontrolą Wolnej Armii Syryjskiej, wyprowadza dzieci na spacer. A tu ludzie uciekają w panice. Mężczyzna (ojciec?) pod pachą trzyma dziecko, drugą ręką próbuje złapać kolejne, trzymane przez kobietę (matkę?). Kobieta też trzyma pod pachą niemowlę. Na zdjęciu jest jeszcze pięć innych osób: kobieta z owiniętym w kocyk dzieckiem, mężczyzna z dzieckiem na ręku i towarzysząca mu kobieta. Biegną albo idą szybkim krokiem. Podpis pod zdjęciem: Cywile uciekają przed ostrzałem czołgów syryjskiej armii, które wjechały do położonego na północnym zachodzie miasta Idlib.

Luty 2012 r., jakieś miasteczko nieopodal Damaszku. Dziewczynka w czerwonym swetrze i szaliku z syryjskiej flagi opozycji zasłaniającym usta trzyma w rękach lalkę i napis na kartce „Asad zabija nasze dzieci, proszę, pomóżcie nam”. Skąd wiadomo, że to flaga opozycji? Widać wyraźnie zielony pasek i jedną z czerwonych gwiazdek. Syryjska flaga ma dwie zielone gwiazdki umieszczone między czerwonym i czarnym paskiem; flaga opozycji nawiązuje do czasów sprzed Asada trzy czerwone gwiazdki między zielonym i czarnym paskiem. Za dziewczynką stoją jacyś ludzie, ktoś przejeżdża obok na rowerze. Zdjęcie ilustruje informację o tym, że Asad obiecuje „przywrócić bezpieczeństwo”. „Ta decyzja nie powstrzyma syryjskiego rządu przed wypełnieniem obowiązku ochrony obywateli i przywróceniem bezpieczeństwa i stabilności” – cytat z jakiegoś anonimowego przedstawiciela władz. To reakcja na decyzję Ligi Arabskiej, która zgodziła się na wystąpienie do ONZ z prośbą o wysłanie do Syrii połączonych sił pokojowych. Syryjska rewolta pozbawiła już życia 6 tys. osób.

Także w lutym tego samego roku Stany Zjednoczone zamykają ambasadę w Damaszku i wycofują personel po 11 miesiącach powstania. Tę informację „New York Times” ilustruje zdjęciem syryjskich rebeliantów w Idlib. Stoją w małej uliczce, jest wieczór lub noc, są uzbrojeni. Dwóch siedzi na motorze, pasażer trzyma w ręku granatnik, prawdopodobnie RPG 7, bardzo popularne uzbrojenie w syryjskiej armii.

Zamykane są inne ambasady. Na chwilę interesy amerykańskie przejmie polska ambasada, ale i ona zostanie zamknięta za kilka miesięcy, w lipcu. Latem spotykam się z dyplomatą, który właśnie wrócił z Damaszku. Rozmawiamy o „starych, dobrych czasach”, o ewakuowanych Polakach. Dyplomata nie chce już wracać na Bliski Wschód, rozważa bardziej europejskie kierunki.

Pojawiają się mapy, obrazujące, jakie tereny są jeszcze w rękach rządu, a gdzie toczą się walki. Marcowa okładka „Time”. Na okładce zniszczona ulica Homsu i wielki napis: Ucieczka z Syrii (ekskluzywna opowieść niebezpiecznej podróży z pól śmierci). Referendum konstytucyjne w Syrii pod koniec lutego, 90 proc. głosujących zatwierdza konstytucję, która znosi monopol partii Baas.

Ale w Syrii dzieje się naprawdę źle. Bombardowania miejsc kontrolowanych przez oddziały wrogie reżimowi są coraz częstsze. W prowincji Aleppo kompletnie zrujnowany dom – przypomina trochę makietę domu dla lalek. Tylko jedna ściana stoi, reszta to morze gruzów. Chodnikiem, jakby nic się nie stało, idą ludzie, a właściwie brodzą w gruzach.

Ruiny, dzieci, dzieci w ruinach jak ten mały chłopczyk o blond włosach w niemiłosiernie brudnym pomarańczowo-żółtym T-shircie siedzi pośród ruin w Taftanaz, 15 km od Idlib. Miasteczko zostało zniszczone podczas operacji armii syryjskiej w kwietniu 2012 r. Kilka dzielnic Homs też tonie w gruzach. Domy z wyłupionymi oknami, jeśli jeszcze w ogóle stoją. Miasto ma za sobą ciężkie walki, wczesną wiosną przeszło w ręce armii rządowej, która była oskarżana o niedopuszczanie organizacji humanitarnych do rannych.

Masowe groby w Houla, gdzie doszło do masakry mieszkańców, co najmniej 108 osób zginęło, w tym wiele dzieci podczas ostrzału armii rządowej. Na innym zdjęciu ciała małych dzieci leżą jedno obok drugiego, na kolejnym płaczące dzieci dziewczynka trzyma się za głowę, stoi nad owiniętym całunem ciałem ojca, którego porwała i torturowała szabiha jedna z syryjskich milicji, przed wojną i w czasie niej łupiąca, co się da, żyjąca w symbiozie z reżimem. Mężczyzna klęczy na pace małej ciężarówki, obok niego kałuża krwi. Powstańcy w zniszczonych mieszkaniach, przy posiłku z karabinami rozstawionymi na stołach, na płonących ulicach. Jeden z bojowników siedzi na krześle na ulicy, w ręku trzyma karabin, głowę ukrył w dłoniach, buty ubrudzone są we krwi, krew jest też na ziemi. Jakiś dostawca próbuje przedostać się ze swoim wyłożonym towarami wózkiem przez zawalony gruzem chodnik. Dowiadujemy się, że to Aleppo, a mężczyzna próbuje uratować to, co zostało z jego sklepu na starówce. Codzienny horror wojny.

W sierpniu w Azaz, odbitym przez Wolną Syryjską Armię, stoi zrujnowany meczet. Mężczyzna w gellabije patrzy na jego pozostałości, między nim a meczetem stoi zardzewiały czołg. Azaz, miasteczko leżące na północ od Aleppo, dostało od WSA przydomek „cmentarzysko czołgów”.

20 sierpnia 2012 r. Barack Obama po raz pierwszy zagroził interwencją w Syrii, jeśli reżim użyje broni chemicznej, za pretekst wystarczy nawet samo przygotowanie do jej użycia. To ma być według prezydenta USA przekroczeniem „czerwonej linii”. Później te słowa wielokrotnie będą mu wypominane, bo doniesień o takich atakach będzie coraz więcej.

Coraz więcej ludzi ucieka z Syrii. „Turcja/Irak: otwórzcie granice dla wszystkich syryjskich uchodźców” to informacja z tego czasu opatrzona zdjęciem śpiących na podłodze w dużej sali ludzi. Jest październik 2012 r., w Turcji jest już 100 tys. uchodźców, z których co dziesiątego dotykają trudne warunki. Turcja zamyka niektóre przejścia graniczne.

Unia Europejska uznaje Koalicję Narodową, które reprezentuje tzw. syryjską opozycję. Przed nami konsultacje, szczyty. Ale końca wojny nie widać.

Syria, rok 2013 – Codzienny horror

Syria, rok 2013PolitykaSyria, rok 2013

Syria, rok 2013PolitykaSyria, rok 2013

Syria, rok 2013PolitykaSyria, rok 2013

Pierwsze kilkadziesiąt, może setki zdjęć niemal w tej samej tonacji: wojna, wojna, wojna. Ruiny, powstańcy w ruinach. Na pierwszym zdjęciu jeden z bojowników siedzi w zielonym fotelu na zrujnowanej ulicy, a właściwie czymś, co kiedyś było ulicą. Absurdalna sytuacja w tych warunkach nie jest absurdem to jeden z powstańców WAS, w ręku trzyma karabin, dookoła niego cały bałagan wojny kawałki blachy, jakieś beczki, dużo gruzu i żywej duszy wokół. To Deir ez-Zor, luty 2013 r.

Ta pustka to złudzenie. Dwa miesiące później to samo miasto, kilkadziesiąt zdjęć później. Jakaś kobieta niesie na plecach jakiś ciężki pakunek, inna jakąś ogromną torbę w ręce, mężczyzna opiera duży worek na ramieniu, wokół zawalone budynki, żelastwo wydzierające z czegoś, co kiedyś było domem lub sklepem. Ludzie idą w jedną i drugą stronę, wśród nich mężczyzna z zasłoniętą twarzą, w kuloodpornej kamizelce.

Znowu ciała, ciała, ciała. Ułożone równo obok siebie ciała dorosłych i dzieci. Coraz więcej oskarżeń, że armia Asada używa broni chemicznej przeciwko cywilom. Gdzieś pod Damaszkiem leżące na ziemi nieżywe gołębie podobno również ofiara chemicznego ataku. Asad nazywa oskarżenia Zachodu „obrazą dla zdrowego rozsądku” i przestrzega USA przed porażką, jeśli ten kraj zdecyduje się zaatakować jego kraj. W wywiadzie dla prokremlowskiego dziennika „Izwiestja” mówi, że „nigdy nie będzie marionetką Zachodu”. Presja, by przejąć chemiczne arsenały w Syrii, jest coraz silniejsza.

ONZ przygotowuje się do wysłania do Syrii misji ds. broni chemicznej, która ma badać, czy takiej broni użyto. W lipcu do Damaszku jedzie 20 ekspertów, są tu na trzy dni przed słynnym atakiem w Ghuta, gdzie według źródeł opozycji w wyniku ataku bronią chemiczną (gaz) mogło zginąć nawet 1400 osób.

Pojawia się coraz więcej informacji i dowodów na użycie niedozwolonej broni. Syria wpuszcza inspektorów, którzy w sierpniu jadą do Ghuta. Interwencja zachodnia wisi na włosku, Obama kieruje do Kongresu wniosek o uderzenie w Syrii. Rosja przekonuje Syrię do zgody na nadzór nad jej arsenałami z bronią chemiczną, z których większość ma zostać zniszczona. Syria przystępuje do Organizacji ds. Zakazu Broni Chemicznej. Tej samej, która w 2013 r. została nagrodzona pokojowym Noblem.

Brodaty mężczyzna ze zdjęcia uśmiecha się do obiektywu, obok niego powiewa biała flaga (gdyby była czarna, przypominałaby tę tzw. Państwa Islamskiego). Zdjęcie towarzyszy informacji o tym, że „Washington Post” w swoim raporcie stwierdził, że na niektórych terenach w Syrii dominują islamscy ekstremiści. Próbują, według amerykańskiego dziennika, na który powołuje się portal, narzucać prawo islamskie na podbitych terenach. Amerykańskie władze kwalifikują Front Al-Nusra jako organizację powiązaną z Al-Kaidą.

Na zdjęciach z tego roku znów obozy dla uchodźców. Jest sierpień 2013 r. Liczba syryjskich uchodźców przekroczyła już 2 miliony, kryzys się pogłębia. Ponad 6 mln Syryjczyków musiały już opuścić swe domy, alarmuje ONZ. Najwięcej uchodźców jest w Iraku, Jordanii, Libanie i Turcji, żyją w trudnych warunkach. Na zdjęciu gęsto ustawione namioty UNHCR w Iraku, przysypane piaskiem, może niedawno przeszła burza piaskowa. Do Syrii płynie pomoc humanitarna, potrzeba wszystkiego, nawet ziarna na mąkę, bo zaczyna brakować chleba.

Syria, rok 2014 – Kalifat

Syria, rok 2014PolitykaSyria, rok 2014

Syria, rok 2014PolitykaSyria, rok 2014

Syria, rok 2014PolitykaSyria, rok 2014

Nadal wojna, coraz bardziej wojna. Na pierwszy, pobieżny rzut oka coraz bardziej zniszczone miasta, dużo rannych lub martwych dzieci niesionych przez dorosłych, chaos, tragedia. Pierwsze zdjęcie z tego roku ilustruje materiał z „NYT” z 31 grudnia 2013 r. o wybuchu uderzonego pociskiem autobusu w Aleppo. Pełna groza. Na pierwszym planie kobieta w białej chuście z rozłożonymi rękami patrzy na zakrwawioną ziemię. To najprawdopodobniej szczątki pasażerów autobusu. Wokół tłum gapiów, widać kawałek koła i sporo dymu.

Na jednym ze zdjęć też Aleppo, styczeń 2014 r. Rebeliant zatyka flagę na dachu budynku, poniżej wyraźna czarna flaga z szahadą, taka jak Państwa Islamskiego. Tym razem WAS wykurzyło Państwo Islamskie z Iraku i Lewantu, jak jeszcze wtedy nazywa się organizacja.

I jeszcze to słynne zdjęcie z palestyńskiego obozu Jarmuk, które obiegło światowe media. Rzeka ludzi rozlana po zbombardowanej ulicy czeka na dostawę jedzenia. Na pierwszy rzut oka wyglądają, jakby szli w ogromnej demonstracji, ale to nieprawda. W Jarmuk mieszka jest ok. 40 tys. osób, panuje tu olbrzymi głód, od kiedy armia otoczyła kontrolowany przez rebeliantów obóz, odcinając go od dostaw jedzenia. Na innym zdjęciu ilustracja tej sytuacji: wycieńczone maleńkie dziecko z olbrzymimi czarnymi oczami, w wełnianej czapce patrzy tępo w obiektyw. To Israa al-Masri, która umiera z głodu (jej zdjęcie stanie się symbolem głodujących w Jarmuk).

W połowie roku odnotowujemy nowy etap wojny, zostaje ogłoszony kalifat w części Syrii i Iraku. Czarne flagi złowrogo powiewają na zdjęciach, obozy szkoleniowe dżihadystów, młodzi chłopcy w mundurach moro z bronią siedzą pod ścianą – to też część jakiegoś treningu.

Tu radykałowie, a tam uśmiechnięta Asma Assad w białej garsonce w towarzystwie męża oddaje głos. Bo przecież na początku czerwca w Syrii odbywają się wybory prezydenckie. Czy ktoś ma wątpliwości, kto je wygrał?

Do końca tego roku bilans ofiar wyniesie już ponad 200 tys. osób.

Syria, rok 2015 – Kolejny rok wojny

Syria, rok 2015PolitykaSyria, rok 2015
Syria, rok 2015PolitykaSyria, rok 2015
Syria, rok 2015PolitykaSyria, rok 2015

W oczy najbardziej rzucają się mapy, dużo map. Przedstawiają obszary zajęte przez poszczególne siły, na czerwono głównie siły rządowe, które właściwie panują tylko nad wąskim pasem na zachodzie kraju, duże szare plamy to Państwo Islamskie, żółte na północy to Kurdowie, zielone ciapki to pozostali, głównie WAS, Al-Nusra, Front Islamski, jakby ktoś mógł się w tym jeszcze połapać. Pierwsza mapa przedstawia stan w czerwcu tego roku. Przelatujemy nad zdjęciami z egzekucji tzw. Państwa Islamskiego (ofiary ubrane w charakterystyczne pomarańczowe kombinezony).

Kolejne obrazy są jak déjà vu. Ranne dzieci, leżący na ziemi w rzędzie ludzie, a nad nimi uzbrojeni bojownicy, wybuchy, jakieś dziecko w którymś z obozów bawi się pustą blaszaną beczką, kopie je przed siebie niczym piłkę. W innym obozie kobieta obiera ziemniaki, obok niej w błocie siedzi mały chłopiec. W obozach jest dużo błota, a zimą było dużo śniegu. Przypominamy sobie, że zimą nikt nie cieszył się, że pada śnieg, ludzie zamarzali, było wiele ofiar wśród dzieci.

Mimo że naloty koalicji na cele Państwa Islamskiego trwają już ponad rok, niewiele zdjęć samolotów. Jakby internet sam podpowiadał, że niewiele z tego przyszło. Niewiele też zdjęć Kurdyjek z Peszmergi, które walczą na północy Syrii. Trudno też się zorientować, że do akcji wkroczyła Rosja.

Nie ma też łodzi, na których Syryjczycy przeprawiają się z Turcji czy z Libii do Europy. Na jednym zdjęciu jakaś kobieta (ze zdjęcia wynika, że matka) przytula przemoczone dziecko. Oboje właśnie przybili do wybrzeży greckiej wyspy. Jest wrzesień tego roku. Co chwila na morzu toną ludzie, próbujący przedostać się na Zachód.

Europę zalewa fala uchodźców, z którymi przestaje sobie radzić. I jeszcze to słynne zdjęcie maleńkiego chłopczyka wyrzuconego przez morze w tureckim Bodrum, którym tak mocno wszyscy się przejęli. Jakby dopiero teraz zrozumieli, jak straszna jest ta wojna.

Syria, rok 2016 – Aleppo umiera

Syria, rok 2016PolitykaSyria, rok 2016

Syria, rok 2016PolitykaSyria, rok 2016

Syria, rok 2016PolitykaSyria, rok 2016

Na pierwszy rzut oka, rok 2016 w kalejdoskopie zdjęć nie różni się wyraźnie od poprzedniego roku. Zniszczone miasta, ranni wśród ruin, jacyś uzbrojeni ludzie wśród ruin, wciąż czarne flagi, uchodźcy, ale w oczy rzucają się przede wszystkim zdjęcia dzieci. Dzieci wśród ruin, dzieci ranne, dzieci w obozach dla uchodźców, dzieci, które widzą, że są fotografowane, bo próbują uśmiechać się do obiektywu, dzieci głodne, bo dopiero na początku tego roku do oblężonej Madai dotarła pierwsza pomoc. Widać, że ludzie są już mocno udręczeni tą wojną.

Nie widać Aleppo. Dlaczego? Przecież właściwie to był rok tego miasta? Bombardowania, śmierć cywilów, oblężenie, głód zwróciły na nie uwagę świata. Wielomiesięczna agonia wschodniego Aleppo wstrząsnęła nawet Polakami, ale w Google na pierwszy rzut oka tego nie widać, algorytmy potraktowały te wydarzenia epizodycznie. Może nawet okazać się, że w perspektywie całej wojny rzeczywiście był to epizod?

Wśród zdjęć jedno zwraca moją uwagę – przedstawia kawałek muru, na którym ktoś umieścił intensywnie czerwony arabski napis „Syria”. Słowo „płonie”, jest dosłowną ilustracją sytuacji. Nad płonącą Syrią unoszą się kłęby dymu, powyżej widać kilka śmigłowców zrzucających bomby beczkowe, po lewej stronie napis 2016, a po prawej święty Mikołaj z oenzetowską opaską na ramieniu, który jakby wrzuca, wdmuchuje (?) pociski w Syrię. Mikołaj na plecach ma namalowany worek obwiązany wstążką, tyle że to nie worek, ale trumna, opisana jako „Daraja”. Na tym obrazku wszystkie role są rozpisane, wiadomo, kto ponosi winę. Ale czy to wszystko nie jest zbyt proste?

Autorem muralu jest Abu Malik al-Shami, okrzyknięty szybko syryjskim Banksym. BBC poświęciło mu cały materiał. Prace Abu Malika al-Shami zaczęły pojawiać się na murach oddalonej zaledwie o 10 km od Damaszku Daraji latem 2014 roku. Chłopak – można tak o nim pisać, bo w 2013 roku, kiedy przystąpił do Wolnej Armii Syryjskiej miał zaledwie 18 lat – zaczął tworzyć murale pod wpływem innego artysty, poznanego w Daraji.

Jego pierwszą pracą był mural przedstawiający dziewczynkę, prowadzącą lekcję o miłości dla jednego ucznia – bojownika z karabinem na ramieniu i hełmem na głowie. Mnie podobają się dwa inne: jeden przedstawia ewolucję syryjskiego bojownika: od dziewczyny grającej na skrzypcach do postaci w nikabie z przewieszonym na ramieniu karabinem oraz ten ze szkolną tablicą, na której jakiś dzieciak smaruje napis: „Żartując, mówiliśmy: Boże niech się zawali nasza szkoła. No i się zawaliła”. Syryjski Banksy opowiedział dziennikarzom BBC o tym, że w 2014 roku, kiedy zaczynał malować, za zgodą zniszczonego właściciela sklepu z materiałami artystycznymi przeszukiwał gruzowisko w poszukiwaniu pędzli i farb.

Co z nim? Żyje, a przynajmniej tak wynika z jego konta na Facebooku, gdzie jako miejsce zamieszkania podał Idlib.

Syria, rok 2017 – ?

Syria, rok 2017PolitykaSyria, rok 2017

To już sześć lat wojny. Od sielskich zdjęć turystów na drodze, palm, zielonych parków, pięknej architektury, znaleźliśmy się w mroku ruin, bojowników z karabinami, płaczących dzieci w obozach dla uchodźców. Na zdjęciach z tego roku w oczy rzucają się przede wszystkim politycy: Asad, Putin, Kerry z Ławrowem, znowu Putin, tym razem w formie portretu całowanego przez pewną kobietę, o dziwo, nie ma Trumpa. Jeśli chcielibyśmy cokolwiek zrozumieć tylko na podstawie zdjęć, moglibyśmy pomyśleć, że może to czas, w którym bojowników zastępują politycy. Tak, ale kto tych bojowników niby wysyła na front?

Aleppo jakby zeszło już z oczu, gdzieś pomiędzy zdjęciami jedno przedstawia cywilów i rebeliantów czekających na ewakuację ze wschodniego Aleppo. Jakby to miałoby być końcem wojny. Patrząc jednak na te zdjęcia tego końca nie widzimy. Wszędzie wojna, wojna, wojna.

Syria 2010-2017PolitykaSyria 2010-2017

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Rynek

Siostrom tlen! Pielęgniarki mają dość. Dla niektórych wielka podwyżka okazała się obniżką

Nabite w butelkę przez poprzedni rząd PiS i Suwerennej Polski czują się nie tylko pielęgniarki, ale także dyrektorzy szpitali. System publicznej ochrony zdrowia wali się nie tylko z braku pieniędzy, ale także z braku odpowiedzialności i wyobraźni.

Joanna Solska
11.10.2024
Reklama