„Polityka” prezent, który cieszy cały rok.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Brexit w Halloween, wybory, a może nowe referendum?

Na 10 dni przed planowanym brexitem wciąż nie wiadomo, co dokładnie czeka Brytyjczyków. Na 10 dni przed planowanym brexitem wciąż nie wiadomo, co dokładnie czeka Brytyjczyków. Forum
Brytyjski dreszczowiec polityczny nabiera rozpędu. 10 dni przed terminem wciąż nie wiadomo, czy czeka nas brexit w stylu „mistrza chaosu” BoJo, jak media nazywają Johnsona, czy jeszcze więcej zamieszania, a może nowe referendum.

Spiker Izby Gmin John Bercow zablokował ponowne głosowanie nad układem wynegocjowanym przez Borisa Johnsona z Unią Europejską. To konsekwencja sobotniej decyzji większości brytyjskich posłów, którzy uznali, że przed zatwierdzeniem dealu należy rozpatrzeć kilka szczegółowych ustaw związanych z brexitem. Rząd planuje przepchnąć umowę w najbliższych trzech dniach, do czwartku wieczorem. Jeśli mu się nie uda, debatę trzeba będzie przesunąć – tak jak termin rozwodu z UE – na okres po 31 października. A gdyby się udało, w weekend ustawą zajęłaby się Izba Lordów, a na początku przyszłego tygodnia podpis złożyłaby pod nią królowa Elżbieta II.

Opozycja zapowiada poprawki do ustaw brexitowych. Dwie są kluczowe: o unii celnej, która miałaby zostać obowiązywać na terenie całej Wielkiej Brytanii, oraz o konieczności zatwierdzenia umowy Borisa w tzw. ostatecznym referendum.

Czytaj także: Szczyt UE o brexicie i o budżecie

Próba sił między Johnsonem a brytyjską opozycją

Czy opozycja – Partia Pracy, liberalni-demokraci, nacjonaliści walijscy i szkoccy – będzie na tyle silna, by zastopować prace legislacyjne? Czy też tylko je opóźni? Wygląda na to, że zdoła przeprowadzić przez Izbę Gmin poprawkę o rozciągnięciu unii celnej na całą Wielką Brytanię. Byłby to cios dla Johnsona, zmuszający go do wydłużenia procesu o kilka tygodni lub miesięcy. Skończyłoby się zapewne przedterminowymi wyborami (Partia Pracy odkładała je, bo chciała najpierw wyeliminować ryzyko brexitu no deal, teraz więc straci argumenty).

Ostatnio wniosek o unię celną przepadł zaledwie trzema głosami (80 posłów nie zagłosowało), a poparcie dla niej w międzyczasie wzrosło. Kluczowe może się okazać stanowisko protestanckiej partii DUP z Irlandii Północnej, która sprzeciwia się oddzieleniu Ulsteru granicą celną od Walii i Szkocji, obawiając się scenariusza zjednoczenia Irlandii.

Spełnianie woli suwerena Wielkiej Brytanii

Wielu posłów, także konserwatywnych, oburzają tak szybkie prace nad prawem o brexicie, którego notabene do tej pory nie opublikowano. Zakrawa to na kpinę przy tak fundamentalnej sprawie. Parlamentarzyści nie będą mieli dość czasu, by zapoznać się porządnie z projektami ustaw. Co więcej, rząd nie dał im wglądu w analizy sytuacji ekonomicznej po brexicie w wariancie wynegocjowanym przez Johnsona. Oficjalne wyjaśnienie ministra skarbu nie powinno dziwić obserwatorów polityki nad Wisłą – twierdzi on mianowicie, że od wyliczeń gospodarczych istotniejsza jest wola suwerena, którą wyraził w referendum w 2016 r. To przynajmniej mogli przeczytać posłowie w liście Sajida Javida.

To zlekceważenie może skłonić posłów do odrzucenia propozycji rządu lub wniesienia poprawek. A dla Johnsona liczy się każdy głos. Zwłaszcza że wszelkie ewentualne poprawki muszą zostać zatwierdzone w rokowaniach z Unią.

Podstawowa różnica między głosowaniem nad umową o brexicie a głosowaniem nad konkretnymi ustawami jest taka, że w pierwszym przypadku nie można zgłaszać poprawek, a w drugim – tak. Dlatego poniedziałkowa decyzja spikera była bardzo niekorzystna dla rządzących konserwatystów i premiera. Jej formalną podstawą jest precedens skierowany przeciwko zakłócaniu obrad Izby wnoszeniem ponownie spraw niedawno rozstrzygniętych w głosowaniu. Rzadko się go stosuje, torysi zarzucają więc spikerowi stronniczość.

Czytaj także: Sto dni Borisa Johnsona

Diabelska alternatywa dla Borisa

Tymczasem wielu Brytyjczyków ma już dość słowa „brexit”. Sky News uruchomił nawet specjalny kanał informacyjny, w którym w ogóle nie porusza tego rematu. Wiele osób, które demonstrowały w sobotę w Londynie w niemal milionowym pochodzie, chce walczyć do ostatniej chwili, wspiera posłów i podpisuje petycje ws. drugiego referendum.

Parlament Europejski, który musi ratyfikować brexit, zajmie się układem wynegocjowanym przez Johnsona dopiero, gdy przyjmą go brytyjscy posłowie. Wiele wskazuje więc na to, że konieczne będzie choćby techniczne odroczenie rozwodu. Na razie jest to 31 października, ale Unia potwierdza, że pracuje nad nową datą.

Niewykluczone – jak twierdzi część uważnych obserwatorów brytyjskiej polityki – że Johnson za pięć dwunasta zgodzi się na układ proponowany przez Partię Pracy: poprzemy twoje porozumienie z UE, pod warunkiem że zgodzisz się na referendum, w którym Brytyjczycy opowiedzą się za status quo, czyli członkostwem w UE, albo poprą brexit w twoim wydaniu. Czy ta diabelska alternatywa okaże się dla BoJo kusząca?

Tylko na pierwszy rzut oka wygląda to absurdalnie. Johnson mógłby bowiem uwierzyć, że zdoła porwać eurosceptycznych Brytyjczyków, wygrać nowe referendum, a potem, już z dużą większością, także wybory parlamentarne. Taki scenariusz jest możliwy tylko pod warunkiem, że premier nie będzie miał lepszego manewru. Brexit to szachy wielopoziomowe – trudna i niepewna gra.

Czytaj także: Sąd Najwyższy ratuje honor brytyjskiej demokracji

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

Ja My Oni

Przegrasz czy wygrasz, wracaj do domu. Czyli jak sobie radzić z porażką i sukcesem

Jak sobie poradzić z porażką, ale też sukcesem.

Grzegorz Gustaw
08.08.2017
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną