Pytania zadawali ministrowie z około dziesięciu krajów, w tym Michael Roth w imieniu Niemiec i Francji (oba kraje trzymały się wspólnych oświadczeń również podczas poprzednich dyskusji o praworządności), a także politycy z Holandii, Luksemburga, Hiszpanii, Austrii, Danii, Finlandii. Nikt nie wystąpił z oświadczeniem popierającym władze Polski, ale powtórzyło się – dotkliwe dla Komisji Europejskiej – milczenie młodszej części Unii z Europy Środkowo-Wschodniej. Z niewielkimi wyjątkami tak było również podczas poprzednich debat o praworządności.
Milczenie młodszej części wspólnoty budzi w Brukseli pewne obawy przed eskalowaniem konfliktów na linii Zachód–Wschód. Jednocześnie w Polsce, na Węgrzech, a ostatnio nawet w Słowenii jest to używane jako argument, że stara część Europy nie rozumie młodszej.
Według naszych rozmówców minister Konrad Szymański przekonywał, że sprawa art. 7 ciągnie się już czwarty rok i jej głównym skutkiem jest podsycanie antyunijnych nastrojów w Polsce. „Oprócz formalnych wysłuchań były inne dyskusje o Polsce, a zatem dzisiaj to już bodaj piętnasty raz toczy się rozmowa o polskiej praworządności w Radzie UE. I niezwykle rutynowy przebieg tego dzisiejszego wysłuchania musi, także u innych krajów, wzbudzać pytania o wartość dodaną. Powstaje pytanie, jak długo można rozmawiać na te same tematy” – mówił Szymański po obradach w Luksemburgu.
Czytaj też: Niewiarygodni i podejrzani. W co Morawiecki gra z UE?
Bruksela broni prymatu prawa UE
Nowym elementem, o który ministrowie wypytywali Szymańskiego, były wnioski do Trybunału Konstytucyjnego (głównie od premiera Mateusza Morawieckiego) dotyczące pojmowania i zakresu nadrzędności prawa unijnego nad krajowym. Ich celem w uproszczeniu jest stwierdzenie pierwszeństwa konstytucji w zakresie wymiaru sprawiedliwości, co skutkowałoby uznaniem wyroków TSUE w tej dziedzinie za niekonstytucyjne.
Przed dwoma tygodniami komisarz ds. sprawiedliwości Didier Reynders zwrócił się do Morawieckiego o wycofanie wniosku z TK. „Dziś przypomniałem w Radzie UE, że polski Trybunał Konstytucyjny już dwa razy, w 2005 oraz 2010 r., orzekał co do zgodności unijnych traktatów z konstytucją. Ale wówczas zajmowanie się przez TK takimi zagadnieniami z jakichś powodów nie wzbudzało żadnego zainteresowania Komisji Europejskiej” – powiedział Szymański.
Co zrobi Komisja, jeśli Morawiecki nie wycofa wniosku do TK? „Będziemy musieli przeanalizować wyrok i działać. Przypominam, że wszczęliśmy postępowanie przeciwnaruszeniowe wobec Niemiec w związku z wyrokiem trybunału z Karlsruhe” – mówiła Jourova.
Czytaj też: Czy Trybunał Przyłębskiej wykolei Polskę z europejskich torów?
Co z mniejszościami na Węgrzech
Gorętsze było wysłuchanie Węgier, wobec których postępowanie z art. 7 wszczęła w 2018 r. nie Komisja Europejska, lecz Parlament Europejski. Europosłowie chcą stwierdzenia „wyraźnego ryzyka poważnego naruszenia” wartości podstawowych UE nie tylko w wymiarze sprawiedliwości, lecz także w obrębie systemu wyborczego, antykorupcyjnego, wolności wypowiedzi, nauki, religii, zrzeszania się, praw podstawowych migrantów, osób ubiegających się o azyl oraz mniejszości. A dziś w Luksemburgu węgierską część wysłuchania zdominowała kwestia praw LGBTIQ+.
Kraje Beneluksu przygotowały wspólne oświadczenie potępiające węgierską ustawę sprzed tygodnia, która miesza przepisy przeciwko pedofilii z ochroną nieletnich przed „homopropagandą”, wprowadza zakaz „przedstawiania i promowania tożsamości płciowej innej niż płeć przy urodzeniu, zmiany płci i homoseksualizmu” wobec osób poniżej 18. roku życia. Te mało precyzyjne przepisy mogą doprowadzić nawet do zakazu emisji filmów czy reklam z gejami w porach niezastrzeżonych dla dorosłych. A niemal na pewno wynika z nich zakaz nauczania w szkołach o LGBTIQ+ w poprawny i neutralny sposób.
„To rażąca forma dyskryminacji ze względu na orientację seksualną, tożsamość płciową i ekspresję, tym samym zasługuje na potępienie. Piętnowanie osób LGBTIQ stanowi wyraźne naruszenie ich podstawowego prawa do godności, zapisanego w Karcie Praw Podstawowych. Wzywamy Komisję Europejską jako strażnika traktatów do wykorzystania wszystkich dostępnych narzędzi w celu zapewnienia pełnego poszanowania prawa UE na Węgrzech, w tym poprzez skierowanie sprawy do TSUE” – ogłosiły we wtorek Belgia, Holandia, Luksemburg, Niemcy, Francja, Hiszpania, Szwecja, Dania, Finlandia, Irlandia, a także – akurat w tej kwestii nie cała „młodsza część Unii” milczała – Litwa, Łotwa oraz Estonia.
Węgierski minister Peter Szijjarto utrzymuje, że Węgry padają ofiarą nieporozumień i manipulacji. „Ta ustawa nie dyskryminuje żadnej grupy społecznej, a więc także społeczności gejowskiej” – przekonywał w Luksemburgu.
Teoretycznie postępowanie z art. 7 może prowadzić do sankcji, ale na to nie ma apetytu w Unii, a ponadto trzeba by tu niemożliwej do osiągnięcia jednomyślności. Sam fakt wszczęcia tej procedury ma z czysto prawnego punktu widzenia jeden efekt – pozostałe państwa UE przy wnioskach azylowych z Polski albo Węgier nie mają obowiązku automatycznie uznawać ich za „kraje bezpieczne”, czyli z góry odrzucać prośby o jakąkolwiek ochronę międzynarodową dla Polaków czy Węgrów.
Czytaj też: Bruksela nie odpuszcza Warszawie sprawy sędziów