Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Na Ukrainie coraz więcej ofiar. Dlaczego giną cywile?

Zbombardowany blok mieszkalny w Kijowie Zbombardowany blok mieszkalny w Kijowie David Rose / Panos Pictures / Forum
Liczby zabitych, które podają ONZ i rząd w Kijowie, są z pewnością zaniżone. A im dłużej potrwa wojna, tym słabiej będą oddawać rozmiar katastrofy.

„Rozpoczynamy specjalną operację wojskową w Ukrainie” – tych słów użył Władimir Putin rankiem 24 lutego, kiedy ogłaszał swoją decyzję w telewizji. Eufemizm podchwyciły i posłusznie powtarzają wszystkie rosyjskie media – nie ma „wojny”, jest „specjalna operacja wojskowa”. Uważaliśmy wtedy, że to rodzaj kuriozalnej orwellowskiej nowomowy; absurdalne kłamstwo, które ma ukryć dramatyczną wojenną prawdę.

Ale minęły trzy tygodnie i widać wyraźnie, że nie mieliśmy racji. Trzeba zwrócić honor Putinowi. On nie kłamał. Naprawdę wierzył, że rozpoczyna „specjalną operację wojskową”.

Gen. Cieniuch dla „Polityki”: Putin źle ocenił sytuację

Z perspektywy byłego oficera KGB

W jego scenariuszu bombardowania miały sparaliżować ukraińskie państwo, spadochroniarze – zająć kluczowe budynki rządowe i w kilka dni obalić rząd w Kijowie przy biernej postawie społeczeństwa, które – w ocenie Putina – nie jest żadnym odrębnym narodem. Ukraińska armia miała nie stawiać większego oporu – podobnie jak w 2014 r., kiedy niemal bez jednego wystrzału oddała Krym.

Dlaczego Putin uwierzył, że ten śmiały plan się powiedzie? No cóż, wielu analityków na Zachodzie też w to wierzyło. A Putin, choć od 22 lat rządzi Rosją, ciągle ocenia otaczającą rzeczywistość z perspektywy byłego oficera KGB. Całe jego życie to specjalne operacje, w większości przypadków udane.

W 1968 r., kiedy był licealistą, Związek Radziecki przeprowadził specjalną operację wojskową w Czechosłowacji.

Reklama