Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Pucz albo rewolucja. Czy da się położyć kres rządom Putina?

Władimir Putin na posiedzeniu Narodowej Rady Bezpieczeństwa. 22 lutego 2022 r. Władimir Putin na posiedzeniu Narodowej Rady Bezpieczeństwa. 22 lutego 2022 r. Aleksey Nikolskyi / Kremlin Pool / Forum
Inwazja na Ukrainę to dla Putina podwójne ryzyko: Rosja może ponieść klęskę, a on stracić władzę.

W Rosji sprzeciw wobec wojny widać na ulicach największych miast i w mediach społecznościowych. Te tradycyjne zostały zakneblowane. Roskomnadzor zakazał używania w doniesieniach z Ukrainy słów „wojna”, „inwazja”, „agresja Rosji”. Grozi za to kara (ok. 60 tys. dol.) i blokada działaności.

Antywojenne demonstracje nie są masowe, ale są spontaniczne i – co ważne – trwają. Według OVD-INFO, watchdoga monitorującego protesty, do tej pory aresztowano już za to ponad 7,5 tys. osób. „Zatrzymanych może być znacznie więcej, OVD publikuje tylko potwierdzone dane” – czytamy. Skala sprzeciwu zaskakuje, otwarta krytyka Kremla to dziś akt bohaterstwa.

Moment rewolucyjny jeszcze nie nastąpił

Wystarczy kartka z napisem „niet wojnie”, by zostać skazanym na 15 lat pozbawienia wolności. Wniosek o tak wysoki wymiar kary za „upowszechnianie fałszywych informacji na temat działań armii rosyjskiej” wpłynął w środę do Dumy. Bez wątpienia zostanie przyjęty w trybie natychmiastowym. Z perspektywy Kremla nie mamy bowiem do czynienia z wojną, ale „bratnią pomocą”, próbą wyzwolenia Ukrainy z rąk „junty faszystowsko-nazistowskiej”. Każdy, kto temu przeczy, co gorsza publicznie, powiela kłamstwa. Roskomnadzor wskazuje jasno: „rzetelne informacje przekazują media i instytucje rządowe”.

W takich warunkach skala protestów nie może być duża. Wprawdzie Aleksiej Nawalny wzywa Rosjan do wychodzenia na ulice codziennie, ale w swojej masie jak dotąd nie stworzyli zagrożenia dla reżimu. Co więcej, propaganda, którą władze uprawiają od lat, rozbudzając w społeczeństwie sen o potędze, nostalgię imperialną, strasząc amerykańskim „imperium kłamstwa”, powoduje, że Rosjanie faktycznie przyjmują optykę władz i obawiają się represji.

Reklama