Niemcy znaleźli się w potrzasku własnej historycznej odpowiedzialności i radykalizacji postaw w multikulturowym społeczeństwie. I jeszcze muszą się ułożyć z Recepem Tayyipem Erdoğanem, od którego tak wiele zależy w dziedzinie tak polityki migracyjnej Unii Europejskiej, jak i eskalujących konfliktów w najbliższym sąsiedztwie Europy.
Berlin stanął po stronie Izraela
Po ataku Hamasu Niemcy prezentują bezwarunkowe wsparcie dla Izraela. Z powodów historycznych ochrona żydowskiego życia oraz kultury w Niemczech określana jest jako wspólna odpowiedzialność całego społeczeństwa. Bezpieczeństwo Izraela to niemiecka racja stanu. Podważanie prawa do istnienia państwa Izrael jest odbierane jako objaw antysemityzmu. W Niemczech istnieje jednak dalej antysemityzm – zarówno ten dobrze zakorzeniony, widoczny np. w relatywizowaniu nazistowskich zbrodni przez radykalną prawicę, jak i ten „nowy”, związany z powstaniem państwa Izrael na terytorium palestyńskim.
Bestialski atak Hamasu z 7 października kosztował życie i zdrowie także niemieckich obywateli żydowskiego pochodzenia. Szerokim echem odbiło się brutalne morderstwo 22-letniej Shani Louk. W rękach Hamasu jako zakładnicy pozostaje także rodzina posiadająca niemieckie paszporty. Mimo to znalazła się w berlińskiej dzielnicy Neukölln grupa osób, które na ulicach świętowały atak na Izrael, rozdając przechodniom baklawę.