Długie ręce Izraela. Wysoki oficjel Strażników Rewolucji zabity w nalocie pod Damaszkiem
Nie ma wątpliwości, że Izrael wysyła mocny sygnał zarówno Iranowi, jak i prowadzącemu w jego imieniu potyczki na granicy Libanu z Izraelem Hezbollahu. Musawi z ramienia irańskiego reżimu odpowiadał za koordynowanie militarnego sojuszu Syrii i Iranu oraz dostarczanie broni rozmaitym milicjom i bojówkom, zwłaszcza Hezbollahowi, dla którego Damaszek jest głównym kanałem dostaw uzbrojenia. Według irańskiej agencji informacyjnej IRNA Musawi „został zabity podczas ataku reżimu syjonistycznego kilka godzin temu w dzielnicy Zeinabiya na przedmieściach Damaszku”. Agencja nie omieszkała dodać, że „uzurpator i dziki reżim syjonistyczny zapłaci za tę zbrodnię”.
Izrael testuje Iran
Ostatnie zdanie to sedno sprawy. Najważniejsze pytanie brzmi dziś, czy i jak na tę „zbrodnię” odpowie powiązany z Iranem Hezbollah. Do tej pory mimo szumnych zapowiedzi trzymał wymianę ognia na libańskim pograniczu w pewnych ryzach, próbując nie dopuścić do tego, by Izrael zaatakował z pełną mocą (a ten zgromadził tam znaczne siły, zdecydowanie większe niż te użyte do wojny w Strefie Gazy).
Śmierć Musawiego może być testem, na ile Iran rękami Hezbollahu chce (i może) podjąć walkę z Izraelem. Jeśli odpowiedź nie będzie zbyt zdecydowana, Izrael wyciągnie z niej stosowne wnioski. Bo precedens już się zdarzył. Do zabicia Musawiego doszło prawie cztery lata po ataku na dowódcę Brygad Al-Kuds, czyli zagranicznego wydziału irańskich Strażników Rewolucji, gen. Kasima Sulejmaniego, który zginął w ataku amerykańskich dronów na lotnisko w Bagdadzie w 3 stycznia 2020 r.