Giorgia Meloni przyjechała w czwartek do Brukseli, gdzie spotkała się z szefami unijnych instytucji: Robertą Metsolą (europarlament), Ursulą von der Leyen (Komisja Europejska) i Charlesem Michelem (Rada Europejska). „Visita bagnata, vista fortunata” (mokra wizyta, szczęśliwa wizyta) – tak opisywała swój pobyt, komentując deszczową pogodę. „Jestem bardzo zadowolona, że na moją pierwszą zagraniczną wizytę wybrałam Brukselę, a teraz konkretnie europarlament. To pokazuje jasne stanowisko Włoch” – zapewniała.
Po żadnym ze spotkań nie przewidziano w Brukseli wspólnej konferencji prasowej, ale włoska delegacja traktuje tę podróż jako mocny sygnał gotowości do współpracy – mimo obaw części krytyków Meloni i przedwyborczych prognoz obecnej opozycji. „Chcemy bronić włoskich interesów we współpracy i wewnątrz UE” – mówiła wieczorem Meloni.
Ta wizyta to kontynuacja łagodzenia retoryki wobec Unii, zainicjowanego wiele miesięcy przed wrześniowymi wyborami. Przypomnijmy, że u władzy jest teraz koalicja partii Meloni (Bracia Włosi) z ugrupowaniami Mattea Salviniego (Liga) oraz Silvia Berlusconiego (Forza Italia).
Czytaj też: Gdzie Rzym, gdzie Krym, gdzie Ukraina
Po pierwsze, gospodarka
„Mieliśmy Europę, która jest inwazyjna w małych sprawach i nieobecna w sprawach wielkich. Czy nie lepiej byłoby zostawić debatę na temat średnicy małży państwom narodowym i zamiast tego zająć się np. sprawą dostaw energii?” – taki fragment książkowego wywiadu z Meloni ukazał się we włoskich mediach w przeddzień wizyty w Brukseli. Premierka przedstawiała się w nim jako zwolenniczka „konfederalizmu”. Swoją drogą, unijną minimalną średnicę małży (czyli 2,5 cm), które wolno poławiać, wprowadzono dekady temu, wzorując się na... rozwiązaniach włoskich. Potem Rzym i tak dostał wyjątek zezwalający na połowy małżowej drobnicy (2,2 cm) w Adriatyku.
Włochy bardzo potrzebują pieniędzy z KPO (ok. 200 mld euro w dotacjach i tanich pożyczkach), uzależnionych od reform wynegocjowanych przez rząd Maria Draghiego. Dług publiczny kraju to obecnie 150 proc. PKB, a wsparcie Europejskiego Banku Centralnego na rynku obligacji jest uzależnione m.in. od realizacji programów unijnych, w tym KPO. To bardzo miarkuje skłonność Włoch do zaogniania relacji z Brukselą, które mogłyby przełożyć się na ruchy inwestorów windujące koszty obsługi włoskiego długu.
Nowa szefowa rządu, której partia kiedyś sugerowała wyjście Włoch ze strefy euro, w pierwszym przemówieniu w parlamencie zadeklarowała w ubiegłym tygodniu, że Rzym „będzie przestrzegać obowiązujących zasad” unijnych w sprawie długu i deficytu finansów publicznych, choć postara się je zmienić. Minister gospodarki Giancarlo Giorgetti ma przedstawić pomysły na spotkaniu ministrów finansów UE w przyszły wtorek, które będzie poświęcone m.in. regułom długu i deficytu. Ich zmian domaga się spora część krajów Unii, w tym Francja. Swoje propozycje przedstawi również Komisja Europejska.
Włoski rząd ma jeszcze w tym tygodniu zająć się projektem przyszłorocznego budżetu. Meloni chciała wykorzystać wizytę w Brukseli na sondowanie marginesu swobody w kwestiach deficytu i przesunięć funduszy w ramach KPO. Po części chodzi o szukanie pieniędzy na spełnienie obietnic wyborczych (składanych głównie pod presją Salviniego), po części o zyskanie pretekstu do uznania wynegocjowanego przez poprzedni rząd KPO za własny.
W sprawach polityki zagranicznej Meloni, która jeszcze w 2014 r. popierała referendum na Krymie, teraz dba o wizerunek zagorzałej zwolenniczki sprawy ukraińskiej i poskramia promoskiewskie nostalgie koalicjantów.
Czytaj też: Włochy. Dwa kraje w jednym
Na co może liczyć PiS?
Część naszych rozmówców w Brukseli spodziewa się, że rząd Meloni – skazany na trwanie w ekonomicznym głównym nurcie UE – będzie swoją radykalną prawicowość wyrażać w kwestiach kulturowych i migracyjnych. Rzym zapewne będzie gotowy do współpracy z władzami Polski w eliminowaniu lub neutralizowaniu zapisów o dżender we wszelkich deklaracjach. Meloni zniosła też nakaz szczepień covidowych dla medyków.
Ale czy jej rząd stanie po stronie Warszawy w sporach z Brukselą o praworządność? Niektórzy z naszych rozmówców w instytucjach UE spodziewają się „nowego włoskiego głosu” podczas debat Rady UE o Polsce czy Węgrzech w ramach art. 7, ale bez inwestowania zbyt dużego kapitału politycznego w te sprawy. Na przykład czeski premier Petr Fiala niedawno zadeklarował chęć regularnych konsultacji z Giorgią Meloni i Mateuszem Morawieckim w ramach międzynarodówki „konserwatystów i reformatorów”. Ale szef rządu w Pradze, mimo pomysłów zacieśniana czesko-polsko-włoskiej współpracy, trzyma się z daleka od praworządnościowych bitew PiS w Brukseli.
Czytaj też: Jak agentka GRU szpiegowała Włochy i NATO