W niedzielę partia rządząca zdobyła 40,6 proc. głosów, co przełożyło się na 158 mandatów w 300-osobowym, jednoizbowym parlamencie. Wyborcza dogrywka była konieczna, bo za pierwszym razem, 21 maja, żadnemu z ugrupowań nie udało się zdobyć większości. Przez ostatnie pięć tygodni Grecją rządził gabinet tymczasowy z technokratycznym premierem Ioannisem Sarmasem na czele. Czas zawieszenia ostatecznie dobiegł końca, i to mimo niemal identycznego rezultatu Nowej Demokracji. W maju partia Mitsotakisa spisała się nawet lepiej, zdobyła 0,2 pkt proc. więcej głosów. Różnicę zrobił słabszy wynik jej głównego rywala, lewicowej Syrizy, która spadła z 20,1 do 17,8 proc. głosów, oraz nowa ordynacja, na mocy której zwycięzca drugiej rundy wyborów uzyskuje 50 dodatkowych mandatów w ramach premii.
Grecja mocno skręca w prawo
Jak zauważa europejska odsłona serwisu „Politico”, grecki parlament będzie najbardziej prawicowy od upadku dyktatury generałów w 1974 r. To skutek nie tylko dobrego wyniku Nowej Demokracji, która przysunęła się do prawego bieguna politycznego spektrum, ale i sporego sukcesu skrajnej prawicy. Próg 3 proc. przekroczyła dodana w ostatniej chwili do listy rywalizujących ugrupowań Partia Spartan, którą popiera m.in. Ilias Kasidiaris, były poseł i działacz neonazistowskiego Złotego Świtu, dziś odsiadujący wyrok za propagowanie ideologii totalitarnych, a mimo to wciąż aktywny. W kampanii z Grecji regularnie dochodziły kuriozalne i przerażające zarazem informacje o tym, jak Kasidiris z więzienia mobilizował swoich wyborców, nagrywał filmy i wrzucał je do sieci, swobodnie komunikował się przez telefon. Spartanie zdobyli 4,7 proc. (13 posłów, niemało). Niewiele mniej, bo 4,2 proc. i 12 mandatów, to łup Greckiego Rozwiązania, innej radykalnej partii, otwarcie popierającej Rosję w wojnie z Ukrainą, propagującą narrację Kremla o zgniłym Zachodzie, szkodliwości Unii Europejskiej i NATO. Do listy dopisać należy jeszcze ultrakonserwatywną partię Niki, której członkowie są de facto religijnymi fundamentalistami, proponującymi odwrócenie wszystkich progresywnych reform. Postulują m.in. wprowadzenie całkowitego zakazu aborcji (dostali 3,7 proc. i dziesięć mandatów).
Po drugiej stronie sceny też coraz trudniej o umiarkowanie. Syriza wprowadzi do parlamentu 47 posłów, trzecie miejsce zajęła socjalistyczna partia PASOK (12,5 proc., 32 mandaty). Ale próg przekroczyły również komunistyczna formacja KKE (7,6 proc., 20 mandatów) i populistyczno-lewicowa, istniejąca od 2016 r. partia Kierunek Wolność, wzywająca m.in. do anulowania greckiego długu publicznego. Nowy parlament będzie bardzo rozdrobniony, a rządząca prawica musi nie tylko sprawować władzę, ale i odpierać ataki z prawej flanki.
Czytaj też: Wielkie greckie urodziny
Mitsotakis nie okazał się zbawcą
Największym zwycięzcą niedzielnych wyborów jest Kiriakos Mitsotakis, który niemal na pewno pozostanie szefem rządu. Zaczynał w 2019 r. z łatką technokraty i genialnego dziecka helleńskiej polityki. Jego ojciec Konstantinos był założycielem Nowej Demokracji i szefem rządu w latach 1990–93. Młody Kiriakos pierwsze lata życia spędził na uchodźstwie w Paryżu, po upadku dyktatury wrócił z rodzicami do Aten. Tu zaczął edukację, którą kontynuował w USA, skończył Harvard i Stanford. Życiorys zawodowy ma aż do bólu przewidywalny: MBA na Harvard Business School, banki inwestycyjne w Londynie, McKinsey, najważniejsza na świecie firma doradztwa strategicznego. Wejście do polityki, obietnica naprawienia greckich finansów publicznych i słabo działającego państwa, a wszystko podlane patriotycznym sosem i potrzebą służby państwu, którą przesiąkł w rodzinnym domu.
Mitsotakis nie okazał się jednak żadnym zbawcą Greków, a jedynie sprawnym politykiem dobrze rozumiejącym dynamikę procesów społecznych i przede wszystkim wyborczych. Sporo zyskał na relatywnie dobrym zarządzaniu kryzysem w pandemii, nieźle sobie poradził ze wskrzeszeniem gospodarki po lockdownie i odpływie pieniędzy z powodu braku turystów. W Europie wielu krytykuje jednak jego coraz ostrzejszą politykę antyimigracyjną – Mitsotakis regularnie podróżuje na granicę z Turcją, jego rząd raz po raz wzmacnia istniejące i stawia nowe mury. Daje też polityczne błogosławieństwo innym formom nadużyć, jak bomby dźwiękowe, a ostatnio pushbacki na otwartym morzu. Kiedy kilka tygodni temu nagranie wideo z takiej akcji opublikował „New York Times”. Mitsotakis odegrał popisowy spektakl oburzenia, obiecał śledztwo, ale jego działania w kolejnych dniach – na czele z biernością greckiej straży przybrzeżnej względem przeludnionej łodzi z migrantami, która zatonęła na początku czerwca – pokazują, że los przybyszów z Azji i Afryki jest mu obojętny. Po tragedii na Morzu Jońskim, gdzie śmierć poniosło ponad pół tysiąca osób, wszystkie partie zgodziły się zawiesić kampanię na kilka dni, ale mało kto upominał się o migrantów.
Mitsotakisa nie zatopiły też inne wpadki, jak marcowa katastrofa kolejowa (zginęło 57 osób), która obnażyła zły stan infrastruktury transportowej, ani „greckie Watergate”, skandal, który w każdej zdrowej demokracji powinien zdyskredytować rządzących. Nowy-stary premier już w 2019 r. przejął kontrolę nad NIS, narodową agencją bezpieczeństwa wewnętrznego. Jak się okazało, władza wykorzystywała ją do inwigilowania opozycji i dziennikarzy za pomocą oprogramowania Predator – proceder potwierdziło Citizen Lab z uniwersytetu w Toronto, jednostka znana z badań nad działaniem Pegasusa. Poleciały głowy, w tym dyrektora NIS i szefa gabinetu premiera (prywatnie jego siostrzeńca), ale sam Mitsotakis wyszedł z afery bez szwanku. I na tyle silny, by wygrać kolejną kadencję.
Grecja: opowieści z przedmurza. Szturm uchodźców widziany z bliska
Radykałowie coraz silniejsi
Wnioski z tych wyborów są dla Europy mocno niepokojące. Grecja jest kolejnym krajem, w którym wewnętrzne mechanizmy instytucjonalne i demokratyczne nie są w stanie ograniczyć zapędów władzy, media są zastraszane, a po zwycięstwo można sięgać polityką nienawiści i demonizacji osób z innych państw i kultur. Trudno też lekceważyć obecność skrajnej prawicy, która – podobnie jak w Szwecji czy Finlandii – choć nie (współ)rządzi, to daje władzę i odgrywa rolę stabilizatora dla władz. W lipcu wybory odbędą się w Hiszpanii i scenariusz może się powtórzyć – skrajnie prawicowy Vox będzie kluczowy dla sukcesu prawicowej Partii Ludowej. Radykałowie wchodzą w Europie do mainstreamu i zaczynają się w nim urządzać – to już fakt, nie opinia.