Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Grupa Wagnera to nie tylko Rosja. Co dalej z międzynarodowym imperium Prigożyna?

Prezydent Republiki Środkowoafrykańskiej Faustin-Archange Touadera ochraniany przez Grupę Wagnera Prezydent Republiki Środkowoafrykańskiej Faustin-Archange Touadera ochraniany przez Grupę Wagnera Sven Torfinn / Panos Pictures / Forum
Szkolenia żołnierzy innych państw, doradztwo wojskowe, walki z organizacjami paramilitarnymi, ale też wydobycie złota, prowadzenie browaru i handel tanią wódką – to wszystko robi zagranicą Grupa Wagnera. Jak długo jeszcze?

Po ubiegłotygodniowym nieudanym marszu na Moskwę trwa debata nad przyszłością najbardziej bodaj znanej na świecie grupy żołnierzy najemnych. Trwa ona nie tylko w Rosji. W środę amerykański Departament Skarbu ogłosił nałożenie sankcji na cztery prywatne firmy i jedną osobę fizyczną podejrzaną o wspieranie wagnerowców finansowo poprzez umożliwianie im międzynarodowego handlu metalami szlachetnymi. Dwa z tych podmiotów zarejestrowane są w Republice Środkowoafrykańskiej, jednym z najważniejszych przyczółków Grupy Wagnera w Afryce Subsaharyjskiej. Pozostałe to spółka z Dubaju, która w tym łańcuchu odpowiadała zapewne za przyjmowanie transportów złota z Afryki, ich sprzedaż i wybielanie zysków w lokalnych bankach, oraz rosyjska firma OOO DM, według dostępnych źródeł będąca po prostu jedną z firm słupów Jewgienija Prigożyna, odbierającą pieniądze i wpuszczającą je na rynek rosyjski.

Do tego sankcjami objęty został Andriej Nikołajewicz Iwanow, fixer i przedstawiciel Grupy Wagnera głównie w Mali, gdzie rosyjscy najemnicy odgrywają coraz większą rolę, zwłaszcza po wycofaniu się stamtąd francuskiego kontyngentu stabilizacyjnego w lecie ubiegłego roku. Iwanow zarządzał spółką o nazwie Africa Politology, zarejestrowaną w Petersburgu i odpowiedzialną m.in. za handel bronią w Mali i zarządzanie koncesjami na wydobycie złota w Republice Środkowoafrykańskiej. Sama spółka na listę amerykańskich sankcji trafiła już w styczniu 2023 r., kiedy odkryto jej bezpośrednie powiązania z Prigożynem, teraz ograniczenia mają uderzyć w Iwanowa. Co jest ważne również dlatego, że – podobnie jak inne podmioty z międzynarodowego ekosystemu wagnerowców – oprócz twardych zbrodni Africa Politology zajmuje się też czarnym PR-em i sianiem politycznego chaosu. W uzasadnieniu styczniowych sankcji nałożonych przez administrację Bidena przeczytać można m.in. o koordynowanych przez Iwanowa akcjach publicznego dyskredytowania ONZ, propagandowych działaniach na rzecz Rosji i regularnym nękaniu lokalnych i zagranicznych dziennikarzy.

Czytaj też: Szarża Kucharza. Czy Prigożyn zastąpi Putina? Jest na to za sprytny

Na czym zarabia Grupa Wagnera

Rychło w czas. O działalności Grupy Wagnera poza Europą wiadomo od wielu lat, nie są też tajemnicą ani obszary, w których jest aktywna, ani przede wszystkim metody zarabiania. Już w marcu 2022 r., kilka tygodni po rozpoczęciu pełnoskalowej inwazji na Ukrainę, dziennik „Wall Street Journal” opublikował serię reportaży, w których ujawnił obecność wagnerowców w ostatnich latach aż w 26 krajach afrykańskich. Najdłużej, bo od 2017 r., są obecni w Sudanie, rok później pojawili się w Republice Środkowoafrykańskiej. To te dwa kraje są dla nich obecnie najważniejsze – z powodów ekonomicznych. I żeby zrozumieć, dlaczego tak jest, trzeba najpierw prześledzić model finansowy Grupy Wagnera.

Według szacunków dziennika „Financial Times” jej roczne przychody z handlu surowcami naturalnymi wynosiły przed wojną w Ukrainie nawet 250 mln dol. To jednak – co zresztą zaznacza samo „FT”, liczba niemal na pewno zaniżona, bo wszystkich operacji Grupy Wagnera Zachód nie jest w stanie wytropić i przeliczyć. Wagnerowcom nie płaci się bowiem w gotówce. Wszędzie tam, gdzie się pojawiają, obiecują wszystko, czego lokalne władze sobie zażyczą. Może to być ochrona rządu albo jego obalenie, wskrzeszenie powstania lub walka z bojówkami, treningi dla armii albo wsparcie jednego watażki przeciwko drugiemu. W zamian otrzymują koncesje wydobywcze – czyli kontrolę nad kopalniami, najczęściej złota i diamentów, ewentualnie prawo do karczowania lasów czy zarządzania najbardziej dochodowymi lokalnymi przedsiębiorstwami. Zwłaszcza złoto jest kluczowym elementem łańcucha finansowania najemników, bo wagnerowcy handlują nim na potęgę już poza Afryką. Jak informuje amerykański think tank Foreign Policy Research Institute, aż 90 proc. złota wydobywanego w Sudanie jest nielegalnie wywożone z kraju. W liczbach bezwzględnych to mniej więcej 16 ton surowca. Z kolei Republika Środkowoafrykańska traci rocznie – według wyliczeń ONZ – od 10 do 20 ton złota w ramach przemytu, co oznacza ubytek dla budżetu państwa w wysokości do 300 do 600 mld dol. Nie za wszystko oczywiście odpowiedzialni są wagnerowcy, bo w Afryce działają dziesiątki mniejszych i większych syndykatów kryminalnych specjalizujących się w szmuglowaniu złota, ale amerykańskie centra analityczne jednogłośnie uznają Grupę Wagnera za kluczowego aktora tego procesu zarówno w Sudanie, jak i w Republice Środkowoafrykańskiej.

Czytaj też: Prigożyn i Szojgu zwalczają się nawzajem. Putin pozwala. Taki jest plan

Dubaj – eldorado dla kryminalistów

Co dalej dzieje się z tym złotem? Przerzucane jest najczęściej najpierw do RPA, gdzie jest wielokrotnie przetapiane. Eksperci rynku metali oceniają, że proces też może mieć miejsce nawet siedmiokrotnie, przez co prawdziwe pochodzenie złota jest praktycznie nie do wykrycia. Tak przerobiony kruszec jest potem ładowany do samolotów i wysyłany do Dubaju. Stolica Zjednoczonych Emiratów Arabskich jest dzisiaj międzynarodową stolicą globalnej zorganizowanej przestępczości, głównie ze względu na wszechobecną korupcję w służbach publicznych, brak regulacji rynku finansowego, komercjalizację wiz i praw stałego pobytu oraz doskonałą lokalizację geograficzną – pomiędzy biednym, ale pełnym surowców Południem a finansowo bogatą Północą. W Dubaju rezyduje większość średniego i wyższego szczebla „managementu” wielkich międzynarodowych grup kryminalnych, wobec których zwłaszcza kraje europejskie są bezradne. Jak tłumaczy to Mitchell Prothero, były reporter kryminalny Buzzfeed News i ekspert ds. przestępczości zorganizowanej, autor podcastu Gateway, władze w Dubaju niespecjalnie przejmują się europejskimi nakazami aresztowania, bo Europa to dla nich mało ważny partner. Inaczej jest w przypadku Amerykanów – jak mówi Prothero, „dopiero kiedy dzwoni telefon z Waszyngtonu, może kogoś uda się wydalić z Dubaju”. Dlatego to dziś dosłownie eldorado dla kryminalistów takich jak wagnerowcy.

Na miejscu złoto sprzedawane jest stopniowo, w transzach, na lokalnych giełdach surowców, a przychody wpłacane są na konta w miejscowych bankach. Robią to właśnie ludzie pokroju Iwanowa, kursujący regularnie pomiędzy Afryką a Emiratami. Potem pieniądze przelewane są kilkanaście razy na konta różnych firm, spośród których niektóre zarejestrowane są już w Europie – na Cyprze, w Luksemburgu, w Turcji. Następnie trafiają albo do Rosji, albo na konta rosyjskich oligarchów w Szwajcarii czy Wielkiej Brytanii (pomimo zachodnich sankcji nie wszystkie z nich udało się do dzisiaj zablokować). Organizacje, które pomagają prać pieniądze z przemytu złota i opłat za łamanie praw człowieka – bo tego dopuszczają się wagnerowcy w Afryce – to jednak nie tylko podmioty z rynku finansowego. Są w tej grupie rosyjskie instytuty kulturalne, think tanki, a nawet szkoły współprowadzone przez rosyjski MSZ. Taką placówkę w listopadzie ubiegłego roku wizytował w Abu Dhabi Siergiej Ławrow. Nie wiadomo, czy akurat ona pomaga Prigożynowi się wzbogacać, ale samo jej istnienie dobrze obrazuje rozrost rosyjskiej strefy wpływów w regionie.

Czytaj także: Prigożyn zbiegł, Łukaszenka rozdaje karty, Putin rzucony na kolana. Co teraz?

To się wszystkim opłaci

Wagnerowcy w Afryce to nie tylko złoto czy diamenty. W szerokim reportażu multimedialnym opublikowanym już po weekendowej rebelii serwis Bloomberg opisał skalę biznesowego imperium Prigożyna na tym kontynencie. Jego ludzie przejęli siłą największy w Republice Środkowoafrykańskiej browar, produkują tanią wódkę, kontrolują też obszary wycinki drzew o powierzchni prawie 1,5 tys. km kw. Dla „kucharza Putina” ta działalność jest tak ważna, że – jak informuje ekspert ds. Rosji Mark Galeotti, piszący m.in. dla „Time′a” i „Sunday Times” nigdy nie wysłał on na ukraiński front swoich najlepszych, zaprawionych w boju ludzi. Ci zostali w Afryce, bo to tam Prigożyn zarabia zdecydowanie największe pieniądze. I tam czuje się na tyle bezpiecznie, że nie ukrywa się ze swoim bizancjum – w Bangi, stolicy Republiki Środkowoafrykańskiej jego ludzie postawili nawet Maison Russe: rosyjskie centrum kultury, szkołę i kino w jednym.

I to być może właśnie Afryka jest teraz kluczem do przewidzenia dalszych losów Prigożyna. Nie został wyeliminowany, trudno spodziewać się też, żeby został na stałe na Białorusi. Ze wspomnianych 250 mln dol. rocznie na pewno płacił też spory haracz Kremlowi. Dlatego utrzymanie subsaharyjskiego imperium Grupy Wagnera wszystkim stronom się opłaci. Niewykluczone, że Prigożyn przeniesie się na przykład do Dubaju, skąd będzie doglądał przemytu złota i handlu alkoholem. Piłka teraz po stronie Zachodu, by dobrze zidentyfikować spółki zamieszane w tę działalność oraz by wywrzeć presję na kraje arabskie – bez ich poparcia dla Prigożyna ten łańcuch szybko się zerwie.

Czytaj też: „Wojenkorzy”. Opowieść o rosyjskich propagandystach wojennych

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Mamy wysyp dorosłych z diagnozami spektrum autyzmu. Co to mówi o nich i o świecie?

Przez ostatnich pięć lat diagnoz autyzmu w Polsce przybyło o 100 proc. Odczucie ulgi z czasem uruchamia się u niemal wszystkich, bo prawie u wszystkich diagnoza jest jak przełącznik z trybu chaosu na wyjaśnienie, porządek. A porządek w spektrum zazwyczaj się ceni.

Joanna Cieśla
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną