Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Brytyjska monarchia rok po śmierci Elżbiety II. Czy Karol wpasował się w tron?

Rodzina królewska, sierpień 2023 r. Rodzina królewska, sierpień 2023 r. Andrew Parsons / Zuma Press / Forum
Po 70 latach panowania Elżbiety II, która stopiła się w jedno z koroną, na Wyspach powstała gigantyczna wyrwa. Karol III nie próbuje jej wypełnić – zrozumiał, że to po prostu niemożliwe.

Z jednej strony w życiu Windsorów przez ostatnie 365 dni zmieniło się bardzo dużo. Śmierć monarchini była wstrząsem, potem nastąpiła koronacja Karola, ukazała się kontrowersyjna autobiografia księcia Harry’ego, zaczął proces wytoczony brukowcom za naruszanie prywatności i rozsiały plotki o konflikcie z Williamem. Nie brakowało efekciarstwa i gaf, dość wspomnieć huczne odpalenie królewskiego kanału na YouTube, w zamyśle poświęconego edukacji ekologicznej, problemy króla z atramentem cieknącym z jego pióra czy zawarte we wspomnianej książce „Spare” kuriozalne historie Harry’ego o jego inicjacji seksualnej i niemal odmrożonym penisie.

Z drugiej strony rok dla instytucji trwającej 1200 lat to ledwie okruszek. Nawet biorąc pod uwagę zawrotne tempo życia i znaczenie Brytyjskiej Wspólnoty Narodów – trudno uznać to za okres znaczący.

Czytaj też: Ile i jak tak naprawdę zarabia monarchia brytyjska

Elżbieta I: nie do zastąpienia

Dlatego z ocenami na temat przepoczwarzania się rodziny królewskiej w nowy twór, a przynajmniej przywdziewania nowych szat, trzeba się jeszcze wstrzymać. Głównie dlatego, że na poziomie fundamentalnym nic się jeszcze w brytyjskim świecie nie zmieniło. Wbrew tyleż panikarskim, co nieuzasadnionym zapowiedziom części komentatorów żadna dawna kolonia nie zdecydowała się odrzucić symbolicznego zwierzchnictwa brytyjskiego tronu i przekształcić w republikę. Owszem, protesty były, i to w kluczowych krajach: Kanadzie, Australii czy Nowej Zelandii. Bardziej miały jednak charakter rytualny niż rzeczywiste znaczenie polityczne.

W samej Wielkiej Brytanii nie wzrosły też jakoś szczególnie nastroje antymonarchiczne. Owszem, popularność Karola III jest raczej niska, według badań YouGov dobre zdanie ma o nim zaledwie 55 proc. ankietowanych, cała rodzina zaliczyła spadek z 62 do 58 proc. – na granicy błędu statystycznego. Więcej do myślenia daje fakt, że rok po śmierci najbardziej lubianą przedstawicielką Windsorów pozostaje Elżbieta II. Co potwierdza tezę, że po prostu nie da się jej zastąpić.

Monarchia na miarę czasów

Karol III wygląda na kogoś, kto doskonale zdaje sobie z tego sprawę – więc nawet nie próbuje. Trudno powiedzieć, żeby był charyzmatyczny, ale nikt się tego po nim nie spodziewał. Od dawna było jasne, że jest raczej wsobny, mało ceremonialny, na pewno nie zasługiwał na miano politycznego wizjonera. Miał swoje nisze, którym poświęcał się bez reszty, i to się nie zmieniło przez 365 dni od śmierci jego matki.

Co jednak warto odnotować, to poszerzenie wachlarza zainteresowań, jak na koronę kontrowersyjnych. Karol nie będzie monarchą na miarę swojej matki, ale może się okazać królem na miarę swoich czasów. Dlatego uchyla powoli drzwi wątkom do tej pory nieobecnym, jak zaangażowanie rodziny królewskiej w handel niewolnikami. Przełomu tu jeszcze nie ma, nie było przeprosin za kolonialną opresję ani szerszych rozmów o zwrocie zagrabionych dzieł sztuki (nie tylko z dawnych posiadłości zamorskich). Badaczom i opinii publicznej pokazano jeden dokument – umowę z 1689 r., zatwierdzającą nabycie przez Wilhelma III Orańskiego udziałów w Królewskiej Kompanii Afrykańskiej, zarządzanej przez Edwarda Colstona, ojca brytyjskiego handlu niewolnikami.

Colston był uważany za wybitnego filantropa, fundatora praktycznie całego współczesnego Bristolu, patronował szkołom i szpitalom. Zmieniło się to latem 2020 r., kiedy protestujący w ramach lokalnej odsłony ruchu Black Lives Matter aktywiści wrzucili jego posąg do kanału. Czy będzie coś więcej? Nie wiadomo, na razie Pałac Buckingham mówi, że jego historycy prowadzą badania. Jeden dokument to mało, nie da się ukryć. Ale to i tak więcej, niż monarchia pokazała przez ostatnie pół wieku.

Czytaj też: Widowiskowa monarchia brytyjska

Karol, monarcha rozpolitykowany

Karol III aktywnie uczestniczy też w dialogu z tzw. pierwszymi narodami – rdzennymi mieszkańcami dawnych kolonii, zwłaszcza w Kanadzie i Nowej Zelandii. Wspiera, choć głównie deklaratywnie, inicjatywy związane z przywracaniem oryginalnych nazw geograficznych, szerszym dostępem do nauki języków mniejszości. Nie przynosi mu to może wielkiej popularności na krajowym podwórku, ale nie można mu odmówić woli zmiany oblicza monarchii na zewnątrz.

To o tyle ciekawe, że zdaniem komentatorów Karol III bywa znacznie sprawniejszym dyplomatą niż premier Rishi Sunak czy ktokolwiek inny z pogrążającej się w chaosie Partii Konserwatywnej. Martin Fletcher z magazynu „New Statesman”, swego czasu jeden z bardziej wpływowych dziennikarzy zajmujących się sprawami zagranicznymi, stawia nawet tezę, że Karol to najbardziej rozpolitykowany monarcha od stuleci – za co Brytyjczycy powinni mu być dozgonnie wdzięczni. To, co zniszczyli torysi – pisze Fletcher – dla wizerunku Brytanii na świecie, próbuje odbudować nowy król. Idzie mu całkiem nieźle.

Czytaj też: Dlaczego rodzina królewska nie używa swojego nazwiska

Ostatni brytyjski król?

Nie zmienia to faktu, że rola monarchii w życiu codziennym Brytyjczyków topnieje; nie stali się wprawdzie gorącymi jej przeciwnikami, ale coraz bardziej ją ignorują. Obojętność bywa gorsza od nienawiści, a Windsorom nie zostało już nic poza ceremonialną rolą narodowego spoiwa. Wspomniane już badanie YouGov pokazało, że zaledwie 29 proc. respondentów uważa monarchię za „bardzo ważny” element swojego życia. To najniższy odsetek w historii. Przybywa tych, którzy nie mają zdania na temat przyszłości Pałacu Buckingham. To sygnał alarmowy, bo niewykluczone, że Karol III będzie ostatnim brytyjskim monarchą, który cokolwiek znaczy w życiu publicznym. William może wstąpić na tron, który będzie reliktem przeszłości, Harry’ego nikt nie bierze na poważnie.

Trudno wyobrazić sobie też powód, dla którego nagle „rojalsi” mieliby stać się na nowo punktem odniesienia, kompasem moralnym, jakim była Elżbieta II. W pewnym sensie w królewskich pałacach powoli gasną światła. I nie muszą zgasnąć – na te ostatnie, nawet wciąż zapalone, pewnie i tak nikt nie będzie zwracał uwagi.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Mamy wysyp dorosłych z diagnozami spektrum autyzmu. Co to mówi o nich i o świecie?

Przez ostatnich pięć lat diagnoz autyzmu w Polsce przybyło o 100 proc. Odczucie ulgi z czasem uruchamia się u niemal wszystkich, bo prawie u wszystkich diagnoza jest jak przełącznik z trybu chaosu na wyjaśnienie, porządek. A porządek w spektrum zazwyczaj się ceni.

Joanna Cieśla
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną