Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Niepokorny rudy Wiking porwany przez Hamas. Alex Dancyg oczami rodziny i przyjaciół

Alex Dancyg, polsko-izraelski historyk, porwany przez Hamas z kibucu Nir Oz 7 października 2023 r. Alex Dancyg, polsko-izraelski historyk, porwany przez Hamas z kibucu Nir Oz 7 października 2023 r. Dzięki uprzejmości rodziny Alexa Dancyga / Arch. pryw.
Przyjaciele i rodzina Alexa Dancyga nie poddają się w walce o jego uwolnienie. „Musi natychmiast do nas wrócić”, mówią. Opowiadają, jak niezwykłym jest człowiekiem i jak wiele zdziałał na rzecz polsko-izraelskiego dialogu.

Położony ok. 2 km od granicy ze Strefą Gazy kibuc Nir Oz (360 mieszkańców) był jednym z pierwszych, do którego 7 października weszli terroryści z Hamasu. Zabili co najmniej 25 ludzi, w tym całe rodziny. Ponad 80 osób uznano za zaginione lub porwane. Do tych ostatnich zaliczany jest 75-letni Alex Dancyg.

Gdy miał dziewięć lat, wyemigrował z Polski z rodzicami, w Nir Oz mieszka niemal całe dorosłe życie, tu zajmował się nawadnianiem pól i uprawą orzeszków ziemnych, założył rodzinę. Tutaj urodziła mu się czwórka dzieci i stąd kilka razy w tygodniu przesiadał się z traktora do sal wykładowych na Uniwersytecie im. Ben Guriona w Beer Szewie, gdzie ukończył historię. Z czasem stał się jednym z największych orędowników polsko-żydowskiego dialogu.

Na ironię zakrawa, że Nir Oz jest lewicowy do kości. Mieszkańcy sprzeciwiali się izraelskiej okupacji na Zachodnim Brzegu, angażowali w pomoc dla chorych, których trzeba było wywieźć z Gazy do izraelskich szpitali. Alex nie osiadł tu przypadkiem, to było jego miejsce na ziemi. Do tzw. czarnej soboty.

Czytaj też: Zakładnicy Hamasu. Izrael w takiej sytuacji jeszcze nie był

Czarna sobota

Ostatni miał z nim kontakt jego syn Juval, który na co dzień mieszka w Beer Szewie, a tego dnia był u rodziny żony w Jerozolimie. – Ok. 7:30 obudził mnie teść, powiedział, że coś strasznego dzieje się na południu. W telewizji zobaczyłem terrorystów, byli w Sderot. Ok. 8 rozmawiałem krótko z ojcem, powiedział, że lecą rakiety, muszą iść do schronu, a w kibucu jest jeden albo dwóch terrorystów. Pomyślałem, że ochrona się z nimi rozprawi. Próbowałem jeszcze dzwonić do ojca, ale już nie odbierał, nie odpowiadał na WhatsAppie. Dostawałem wiadomości od brata i siostry, że słyszą strzały i boją się o życie. Prosili, żebym wezwał pomoc – opowiada Juval.

Chwile grozy przeżywał też Mati Danzig z rodziną, m.in. trzema córeczkami, ukryci w tzw. bezpiecznym pokoju. Jego matka, była żona Alexa, próbowała nie wpuścić napastników do schronu. Ok. 17 do kibucu dotarło wojsko, ale w domu Alexa nie było nikogo. Zaginął także Icik, brat jego matki. Długo nikt nie był w stanie potwierdzić, czy Alex został porwany. – Dopiero dziesięć dni później odwiedziła nas oficerka z IDF i powiedziała, że telefon ojca został namierzony w Gazie. Ale dla nas to żaden dowód, że tam jest, terroryści ukradli przecież wiele telefonów. Dopiero uwolniona Nurit Cooper potwierdziła, że zabrali ich jednym samochodem. Potem ich rozdzielono – opowiada Juval.

Cooper i Jocheved Lifschitz, mieszkanki Nir Oz, uwolniono 23 października. W rękach Hamasu wciąż są ich mężowie i ponad 240 innych osób (ok. 120 ma paszporty innych państw). Bliscy Alexa niepokoją się o jego zdrowie – kilka lat temu przeszedł zawał serca. Poprzez Międzynarodowy Czerwony Krzyż przekazali torbę z lekarstwami do Gazy, ale nie mają pewności, czy do niego dotarła.

Czytaj też: W kibucu pod ostrzałem. „Mam siedem sekund na ucieczkę”

Uwolnić Alexa

Rodzina dobija się do izraelskiego rządu z prośbą o informacje i pomoc, próbuje też docierać do społeczności międzynarodowej. Juval pojechał do Rzymu i Niemiec, dwukrotnie był w Polsce, gdzie spotkał się m.in. z prezydentem Andrzejem Dudą, nowo wybranym senatorem Adamem Bodnarem i obecnym marszałkiem Senatu Tomaszem Grodzkim. – Rządy izraelski i polski ponoszą odpowiedzialność za swojego obywatela i powinny uczynić wszystko, żeby go ocalić. Wierzę, że to robią, zwłaszcza nasza armia – mówi Juval.

W ostatnich dniach doszło do dyplomatycznego zgrzytu w tej sprawie – ambasador Izraela w Polsce Ja’akow Liwne zasugerował w wywiadzie dla RMF FM, że polski rząd powinien negocjować z Hamasem. „Odpowiedzialność za uwolnienie ludzi przebywających w Gazie spoczywa jedynie na Hamasie. To jest właściwy adres, pod który polski rząd powinien kierować swoje oczekiwania” – stwierdził. Minister spraw zagranicznych Zbigniew Rau podkreślił, że Polska robi wszystko, żeby wydostać polskich obywateli ze strefy działań wojennych (chodzi m.in. o 31 osób z polskim obywatelstwem i ich rodziny), natomiast słowa Liwnego skwitował tak: „Niektóre sformułowania pana ambasadora wymykają się konwencjonalnej dyplomacji”.

Ze strony Hamasu co jakiś czas płyną sygnały, że byłby skłonny uwolnić kolejne osoby, ale pod warunkiem, że na kilka dni zostanie zawieszony ogień. Izrael nie chce na to przystać, jego celem jest całkowita likwidacja Hamasu, wznowienie dostaw paliwa czy prądu do Strefy Gazy uzależnia zaś od uwolnienia wszystkich zakładników.

Walkę o jak najszybsze uwolnienie Alexa Dancyga toczą też jego przyjaciele. Sześcioosobową „grupę medialną” w pierwszych dniach od wiadomości o porwaniu zawiązała Dorota Kozarzewska, na co dzień przewodniczka po afrykańskim buszu. Dołączyli Marta Rebzda, Dorota Salamon, Anna Różańska, Janusz Berdzik i Adam Musiał. Kozarzewska poznała Alexa podczas wyprawy na Kresy śladami polskich Żydów wiele lat temu. Gdy w Nir Oz spadały rakiety, Alex dzwonił na Zanzibar, gdzie mieszkała dziewięć lat, i mówił: „Dorota, znowu walą, zmęczony jestem, opowiedz mi coś o lwach albo co tam znowu wytropiłaś”. – Rzeczywiście tropię zwierzęta, ale też ludzkie historie, np. trzech odnalezionych rodzin żydowskich gdzieś na granicy Zambii z Zimbabwe – opowiada Kozarzewska.

Czarna sobota zastała ją na Zanzibarze, gdzie kończy projekt filmowy. – Nie wiedzieliśmy, co robić, nie ujawnialiśmy tej informacji, czekaliśmy na zielone światło od rodziny – opowiada. Gdy już się zapaliło, ruszyła lawina; oba profile Alexa na Facebooku zaczęły puchnąć od wiadomości.

W pierwszych dniach Orit Margaliot, która pracowała z Alexem prawie 20 lat dla Yad Vashem, wystartowała z profilem na Facebooku „Help Bring Alex Home #StandwithAlex”. Dorota Kozarzewska dołączyła prawie od razu i to głównie ona przez ostatni miesiąc umieszczała tutaj treści. W pierwszej fazie chodziło o zainteresowanie polskich mediów, potem zagranicznych; materiały o Alexie ukazały się w CNN, BBC, Fox News. Pomogły murale Dariusza Paczkowskiego z 3Fala.art, które pojawiły się w dziesięciu miejscach w Warszawie, przykuwając uwagę m.in. portalu „Times of Israel” i francuskich mediów. – Darek wymyślił hasło „ambasador pokoju”. Chociaż osobiście nie zna Alexa, uważa, że może próbuje w tych tunelach zawrzeć pokój z hamasowcami – śmieje się Kozarzewska.

Jaki jest cel grupy? – Rodzina wierzy, że jeśli nagłośnimy, kim jest, jak bardzo jest dla nas ważny jako przyjaciel, edukator, nauczyciel, to nie odważą się go skrzywdzić. Drugim celem było poruszenie społeczności międzynarodowej, ale i rządzących w Polsce, by wystąpili o Alexa jako polskiego obywatela. Chwilę później ambasador Krzysztof Szczerski na forum ONZ powiedział, że wśród porwanych jest „polski obywatel Alex Dancyg”. Wszyscy się popłakaliśmy – wspomina Kozarzewska.

Czytaj też: Wojna Izraela z Hamasem potrwa bardzo długo. Co dalej?

Dwa wstrętne rudzielce

Ci, którzy dobrze znają Alexa, podkreślają jego zadziorność, ale i niezwykłą łatwość nawiązywania kontaktów. Dorota Salamon, niegdyś aktorka Teatru Żydowskiego w Warszawie, przyjaźni się z nim od 30 lat. – Jakaś izraelska gazeta nazwała go kiedyś „rudym Wikingiem mówiącym zardzewiałą polszczyzną”. Nie dlatego, że źle mówił po polsku, Alex po prostu lubi takie słowa jak „białogłowa” czy „niewiasta”, kocha Sienkiewicza, cytuje całe akapity z jego książek, zwłaszcza gdy chce wpędzić rozmówcę w zakłopotanie. Z Alexem łączy mnie też kolor włosów. Jesteśmy dwa wstrętne rudzielce – śmieje się Salamon.

Kozarzewska: – Alex to wielki uparciuch.

Janusz Berdzik: – Alex ma tę cudowną cechę, że potrafi znaleźć wspólny język z każdym bez względu na wiek i pochodzenie. Od rozmówców wymaga jednak aktywności intelektualnej, bywa zadziorny, lubi wywoływać dyskusje i robi to po to, żeby nie było bezmyślnego przytakiwania. Jest bardzo sprawiedliwy, uczciwy, szczery. Serdeczny kompan. Jak dodaje, Alex to wybitny historyk, znawca polskiej literatury, kultury i sportu. – Ktokolwiek ze znajomych leciał do Izraela, było wiadomo, że musi zabrać dla Alexa najważniejsze tygodniki („Polityka” zawsze była na pierwszym miejscu), dzienniki, także sportowe, nowości książkowe. Był też na bieżąco z kulturą izraelską i gdy tylko coś nowego ukazywało się po polsku, od razu dawał rekomendację, czy należy ją natychmiast przeczytać.

Orit Margaliot: – Jedną z największych jego zalet jest to, że jest człowiekiem książką. Bez względu na to, jaki temat się porusza – on się na pewno na tym zna. Alex umie otwierać ludzi, jeśli nie żartem, to nawiązaniem do sportu. Jego umiejętności komunikacyjne są niezwykłe, w ogóle jest jedyny w swoim rodzaju.

„The Guardian”: Jeśli istnieje dziś piekło na ziemi, to nazywa się Gaza

Człowiek dialogu

Janusz Berdzik, nauczyciel historii i języka niemieckiego, poznał Alexa kilkanaście lat temu na seminarium w Yad Vashem, zaprzyjaźnili się, często odwiedzali: – Alex wykonał tytaniczną pracę dla dialogu polsko-żydowskiego. Gdy przyjeżdżał na trudną pod tym względem Opolszczyznę, dosłownie wyrywaliśmy go sobie z rąk, wiele szkół chciało, żeby poprowadził zajęcia – opowiada. Dancyg do Polski przyjechał w połowie lat 80. i zobaczył, jak wiele jest do zrobienia. Na początku lat 90. pod patronatem polskiego i izraelskiego ministerstwa edukacji zaczął pracować dla Yad Vashem, gdzie z czasem z Orit Margaliot stworzyli tzw. Polish Desk, jednostkę zajmującą się szkoleniem nauczycieli, edukatorów, duchownych, przedstawicieli miast, organizowaniem seminariów dla polskich i wymian. W szczytowym momencie w wymianę było zaangażowanych po 120 szkół w Polsce i Izraelu, przez rozmaite programy przewinęło się tysiące osób. Alex bardzo pilnował, by przyjeżdżająca do Polski młodzież odbywała podróż śladami Zagłady, ale i poznawała polską kulturę, stąd wycieczki do Krakowa czy Lublina.

Orit Margaliot miała 21 lat, gdy poznała Alexa. Wygłaszał wykład o relacjach polsko-żydowskich w Yad Vashem, gdzie robiła kurs na przewodnika. W 7/8 jest Polką, ale wychowała się w ortodoksyjnej, skrajnie antypolskiej rodzinie. Jej dziadkowie przybyli do Izraela jeszcze przed wojną, wszyscy ze złymi wspomnieniami z Polski. – Jedną z misji Alexa, nad którą potem wspólnie pracowaliśmy, była zmiana ambiwalentnego stosunku sporej części Izraelczyków do Polski, który brał się także z dominującego przekonania, że większość obozów Zagłady była w Polsce. W tej narracji nie podkreślano, że Polska była w tym czasie okupowana, a w obozach nie służyli Polacy. Dodajmy pogromy lat 20., rządy endecji – to wszystko tworzyło wizerunek Polski i Polaków, także w mojej rodzinie. Alex się temu przeciwstawiał, promując dialog i próbując obalać zakorzenione po obu stronach stereotypy – opowiada Orit. Chodziło też o to, by dotrzeć do zwykłych ludzi. To się udało, począwszy ode mnie i mojej rodziny. Nagle zaczęłam przyprowadzać na szabaty do domu moich polskich przyjaciół, zaczęliśmy się lepiej poznawać. Bez Alexa to by nie było możliwe. Nasze połączenie świetnie zagrało – Alex, lewicowiec, kibucnik, ja z ortodoksyjnej rodziny, o prawicowych poglądach. Byliśmy z dwóch światów, uzupełnialiśmy się – opowiada Orit.

Alex twierdził, że najpierw obie grupy muszą się spotkać. Wraz z Orit stworzyli jedyny podręcznik w języku polskim i hebrajskim zawierający m.in. scenariusze takich spotkań. W czasie pandemii i w związku z zawirowaniami wokół wycieczek do Polski oboje podjęli pracę na własną rękę. Alex tydzień przed masakrą był w Krakowie i okolicach na kolejnej wyprawie edukacyjnej, prowadził wykłady, spotykał się z nauczycielami i uczniami.

Orit nadal nie może się otrząsnąć. Zwykle rozmawiali co dwa, trzy dni, od lat kontakt nie urwał im się na tak długo. Żeby jakoś zabić tę pustkę, wysyła mu codziennie wiadomości. W feralną sobotę zadzwoniła dopiero po szabacie, wysłała wiadomość – w aplikacji WhatsApp był „widziany” o 9:36 rano.

Rodzina i przyjaciele robią wszystko, żeby Alex jak najszybciej wrócił do domu. – Jak go znam, to wie, że robimy wszystko, żeby go uwolnić. Martwimy się o jego zdrowie, z drugiej strony to człowiek ze stali, można z niego robić gwoździe. Chcemy, by wszyscy zakładnicy jak najszybciej wrócili do domu. Mamy ogromną nadzieję, że uda się tego dokonać na drodze dyplomatycznej i że polska strona w tym pomoże – mówi Salamon.

Kozarzewska: – Robimy swoje, dopóki go nie wypuszczą. A jak już to się stanie, to mu nie daruję: wszyscy się pakujemy i jedziemy pod palmę.

***

Petycję do szefów unijnych instytucji wzywającą do uwolnienia europejskich zakładników, w tym Alexa Dancyga, można podpisać pod tym adresem.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Nauka

Cała Polska patrzy na zorzę. Co się wydarzyło na naszym niebie w miniony weekend?

„Ta noc przechodzi do historii astronomii!”, twierdzą znani obserwatorzy nieba. W plener ruszyły tysiące Polaków, uzbrojonych w aparaty na statywach i smartfony. Przegapiliście tę zorzę? Nie martwcie się, znów nadarzą się okazje.

Anna S. Kowalska
12.05.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną