Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Rosjanie pytają Putina. Aborcja, jaja i deepfake na dorocznej konferencji prasowej

Władimir Putin podczas dorocznej konferencji, 14 grudnia 2023 r. Władimir Putin podczas dorocznej konferencji, 14 grudnia 2023 r. Pool / Reuters / Forum
Kilkugodzinny maraton z udziałem Władimira Putina to „polityczne złoto” przed zaplanowanymi na marzec następnego roku wyborami prezydenckimi. W ciągu 4 godz. 4 minut gospodarz Kremla odpowiedział na 67 z 2,3 mln nadesłanych pytań.

Po raz pierwszy od inwazji na Ukrainę Władimir Putin zdecydował się wziąć udział w wielkiej dorocznej konferencji prasowej. Rok temu odwołał ją, aby uniknąć trudnych pytań. Brakowało wielkich sukcesów, trwały ciężkie walki na kierunku Bachmutu i Awdijiwki, a nieżyjący już Jewgienij Prigożyn, wówczas szef Grupy Wagnera, zapowiadał, że tworzy własną partię polityczną. Dzisiaj sytuacja jest inna. Kontrofensywa ukraińska okazała się porażką, kremlowski sojusznik Viktor Orbán uparcie blokuje rozpoczęcie negocjacji akcesyjnych UE z Ukrainą, a prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski wrócił z Waszyngtonu bez pieniędzy na pomoc dla armii. Kreml ma poczucie, że wiatr historii wieje w jego żagle.

Kilkugodzinny maraton z udziałem Władimira Putina to „polityczne złoto” przed zaplanowanymi na marzec następnego roku wyborami prezydenckimi. W ciągu 4 godz. i 4 min gospodarz Kremla odpowiedział na 67 z 2,3 mln nadesłanych pytań. Nie koncentrowały się one wcale na sprawach wojny, bo tematów wielkiej polityki było mniej, więcej zaś tych społecznych, gospodarczych, światopoglądowych, chwalenia się i zapowiedzi stabilizacji i spokoju.

Czytaj też: To będzie bardzo długa wojna. Czy Ukraina może wygrać?

Putin sypie danymi i uspokaja

Temat wojny, trudny i bolesny dla wielu, Putin rozegrał już na samym początku. Dał do zrozumienia, że nawet jeśli do końca wojny daleko, to upadek Kijowa jest pewny. Pokój zapanuje – mówił – kiedy osiągniemy nasze cele, a te się nie zmieniają: „denazyfikacja i demilitaryzacja Ukrainy, jej neutralny status”. Wiadomo od lat, że Putin uwielbia okraszać swoje wystąpienia statystykami. Nie mogło więc zabraknąć danych, np. że od rozpoczęcia kontrofensywy Ukrainy, czyli od czerwca tego roku, siły rosyjskie zniszczyły 747 czołgów i ok. 2 tys. pojazdów opancerzonych. „To jest demilitaryzacja” – chwalił się.

Uspokajał również, że nie ma potrzeby drugiej mobilizacji. Nie maleje bowiem napływ ochotników i żołnierzy kontraktowych, a plan mobilizacyjny został przekroczony. Front rozciągnięty jest wprawdzie na 2 tys. km, ale rozmieszczonych jest tam obecnie 244 tys. żołnierzy z 617 tys. zaangażowanych w operację specjalną. Ważniejszą sprawą wydawała się integracja nowych regionów, a Rosjanie mieli okazję pierwszy raz dowiedzieć się, ile kosztuje ich utrzymanie kolejnych nabytków terytorialnych, czyli nielegalnie anektowanych we wrześniu ubiegłego roku obwodów donieckiego, ługańskiego, zaporoskiego i chersońskiego. Putin przyznał, że z budżetu federalnego trafiło tam 100 mld rubli (w przeliczeniu ok. 4,4 mld zł), a kolejne 150 mld (6,5 mld zł) jest w drodze.

Ukraina z perspektywy Kremla skazana jest na klęskę. „Nic nie produkuje, wszystko przywozi, ale gratisy się kończą” – zauważył. Nawiązał tym do trudności, jakie napotyka prezydent Biden z przeforsowaniem pakietu 61 mld dol. pomocy wojskowej dla Ukrainy oraz narastającego „zmęczenia wojną” wśród sojuszników Kijowa. Cieszył się też wyraźnie, że przybywa mu sojuszników na Zachodzie. Głośno pochwalił premiera Węgier oraz Roberta Ficę, premiera Słowacji. Viktora Orbána za to, że wstrzymuje pomoc Unii Europejskiej dla Ukrainy, zaś obu polityków za niezachwianą obronę ich narodowych interesów. Zapewnił przy tym, że ani Orbán, ani Fico „nie są politykami prorosyjskimi”.

Czytaj także: Znana francuska dziennikarka o tym, jak Berlin i Paryż dały Rosji wolną rękę

Najpierw Chiny, potem Zachód?

Kartą w kampanii wyborczej będzie z pewnością obraz Rosji, która nie poddała się naporowi „wrogiego Zachodu”. Nie udało się jej zmarginalizować ani odizolować na arenie międzynarodowej. Ba! Putin otoczony jest prawdziwymi przyjaciółmi, jak z dumą zaznaczył. Wybrzmiało to niezwykle mocno dzięki ustawce z Dmitrijem Pieskowem. Rzecznik Kremla, który zwyczajowo prowadzi konferencje Putina, chciał oddać głos „The New York Timesowi”, lecz wtrącił się Putin, mówiąc „Nie! Najpierw [chińskie] Xinhua”. Potem chwalił się osobistą przyjaźnią z Xi Jinpingiem, a także sojuszem między obu państwami. Lecz jako posłuszny „junior partner” Chin nie przekraczał czerwonych linii, które wyraźnie zaznaczył Pekin. Sprostował więc, że „tak, współpracujemy na polu wojskowym, ale nie tworzymy [odrębnego] bloku”.

Mimo tego Putin nie wyklucza odnowy relacji z Europą i Stanami Zjednoczonymi. Wskazał na potencjalnych parterów – w Europie nie – jak miał w zwyczaju – na Niemcy, lecz tym razem na Francję. „Miałem z prezydentem Macronem dobre, przyjazne stosunki robocze – przyznał – ale z jego inicjatywy kontakty zostały zerwane”. Jeśli Francuzi będą zainteresowani, „jesteśmy gotowi” – deklarował. Podobnie na kierunku amerykańskim. „Jesteśmy gotowi ułożyć z nimi stosunki. Uważamy, że Stany Zjednoczone są ważnym, potrzebnym krajem na świecie. Ale przeszkadza nam ich imperialna polityka”.

Pozwolono też zadać pytanie dziennikarce „The New York Timesa”, mając pewność, że ta upomni się o los dwóch Amerykanów uwięzionych przez kremlowski reżim – dziennikarza Evana Gershkovicha z „The Wall Street Journal” oraz Paula Whelana. Ze słów Władimira Putina biło przekonanie, że to nie Moskwa robi problem, lecz Waszyngton. „Nie odmawiamy ich powrotu. Są kontakty, dialog trwa, choć nie jest łatwy. Ogólnie wydaje mi się, że mówimy wspólnym językiem, ale strona amerykańska musi nas chcieć wysłuchać i podjąć decyzję, która będzie odpowiadać interesom strony rosyjskiej” – stwierdził prezydent.

Czytaj także: Nowy przekaz do Zachodu i groźba dla Polski. Putin gra na chaos w Europie

Z jajami wszystko w porządku

Pytania, na które odpowiadał Putin, układały się w opowieść o tym, że Rosja radzi sobie dobrze. Ma wystarczającą siłę gospodarczą, aby pójść naprzód. „Zapewnia to wysoka konsolidacja społeczeństwa, stabilność systemu finansowego i gospodarczego oraz wzrost komponentu siłowego. Dla wielu z nas zaskoczeniem było to, że Rosja zgromadziła taką poduszkę bezpieczeństwa”. Putin jest więc pewien, że aktualne trudności są tymczasowe, a wszystko wróci do normy.

Tymczasem trzeba rozbroić potencjalne miny, które mogłyby stać się tematami wiodącymi podczas kampanii. A więc jaja. W istocie ogromny wzrost ich cen. Władimir Putin przygotował się, bo, jak przyznał, już wcześniej konsultował się w tej sprawie z ministrem rolnictwa. Ten zapewnił, że [z jajami] wszystko w porządku. Ceny wzrosły, bo popyt wzrósł, a produkcja nie – rekapitulował Putin. Problem jaj dotknął też osobiście głowę państwa, gdyż – jak przyznał – sam uwielbia jajecznicę. Dlatego porażkę z jajami wziął na siebie, przeprosił za niedopatrzenie rządu i obiecał poprawę. Okazało się jednak, że to nie wina ani jego, ani rosyjskiego rządu, bo sprawa ma związek z koniecznością produkcji szczepionek przeciw odrze, do której niezbędne są jaja. A na całym świecie (nie może to być przecież problem wyłącznie złego systemu ochrony zdrowia w Rosji) występuje gwałtowny wzrost zachorowań na odrę. Sytuację dodatkowo pogarszają migranci zarobkowi oraz miliony przybyszów z Ukrainy.

Drożyzny nie ma, praca jest

Generalnie kwestią, którą Putin musiał załagodzić, jest drożyzna. Nie mógł jej zaprzeczyć, wybrał więc rozmiękczanie. Prawdą jest, że przeciętnego Rosjanina nie stać na nowe auto, nawet rodzimej produkcji. Ich ceny skoczyły w kosmos, jak padło w komentarzu obywatela. Putin musiał natychmiast prostować: „nie w kosmos, a o 40 proc.”, ale empatycznie: „to też dużo, rozumiem”, i wyjaśniać: „im więcej samochodów, tym niższa będzie cena. AvtoWaz podąża już tą ścieżką. Musimy jednak stworzyć własne platformy i je rozwijać, a to wymaga czasu”. Nie tylko nowe auta są drogie, przejazd drogami płatnymi również. Mieszkaniec Moskwy narzekał, że podróż ze stolicy do Kazania, czyli odcinek 830 km, kosztuje 6 tys. rubli, czyli 260 zł. Putin zaskoczony obiecał sprawę sprawdzić, bo przekonany był, że chodzi co najwyżej o 4 tys. rubli (175 zł).

Od materialnych problemów kierowców, emerytów, rolników i pracowników przeszedł do tematów odciągających od nich uwagę opinii publicznej. Nie ma więc w zasadzie bezrobocia, jeśli już, to problemem jest nadmiar rąk do pracy. Rosjanie martwią się – jak usłyszeliśmy – migracją zarobkową. Putin przyznał, że to sprawa niełatwa, bo dotyczy 10 mln migrantów zarobkowych. Tymczasem – przyznał – rosyjski rynek potrzebuje wykwalifikowanych pracowników. Ma też rozwiązanie problemu: współpraca z krajami, z których przybywają migranci, otwieranie tam rosyjskich szkół i filii uczelni wyższych. Być może też trzeba będzie stworzyć nową służbę bezpieczeństwa, bo ministerstwo spraw wewnętrznych nie jest w stanie zająć się tą sprawą całościowo.

Odciągać uwagę mogą też sprawy światopoglądowe. Ostatnio nagłaśniana jest kwestia ograniczenia dostępu do aborcji. Wrzutkę zrobiła jedna z prowadzących dzisiejszą konferencję, prezenterka Kanału Pierwszego Jekaterina Bieriezowska: „Moja córka ma dziś dokładnie sześć miesięcy. Temat aborcji jest obecnie bardzo gorący” – mówiła. Naprawdę istnieje zakaz? – dopytywał Putin. „Jeszcze nie – odpowiadała – ale czyż nie spada liczba prywatnych klinik?”. Ich wymiana zdań dała okazję, aby gospodarz Kremla mógł z jednej strony uspokoić młodsze kobiety obawiające się radykalnych zmian wspieranych także przez Cerkiew, a z drugiej przypomnieć wizerunek obrońcy tradycyjnych wartości rosyjskich. A zatem uspokajał, mówiąc, że trzeba uporządkować sprawy z klinikami położniczymi, a także wspierać wielodzietne rodziny. To ostatnie zbiega się z alarmistycznymi uwagami demografów, którzy ostrzegają, że mimo wzrostu liczby ludności za sprawą okupacji nowych terytoriów, o czym jednak nie wspominają na głos, w najbliższych latach spadanie wskaźnik urodzeń. Jednocześnie kamerzyści wielokrotnie filmowali siedzącą na sali dziennikarkę portalu Gazeta.ru z plakatem, na którym widniał tęczowy konik, bohater kreskówki, która niedawno trafiła na półkę 18+, tak jak organizacje LGBT na listę ekstremistów.

Co czyta Putin

Nie mogło zabraknąć okazji do ocieplania wizerunku Putina, a wiec anegdot, dzieci i kotków, a także ciekawostek. Np. szybka ankieta: kim chciał zostać za młodu? Odpowiedział: „Jako dziecko chciałem być pilotem, w liceum chciałem zostać razwiedczkiem [zwiadowcą]. I nim zostałem”. Największy prezent: „Dzieci i dzieci naszych dzieci. To podarunek od Najwyższego”, a na pytanie, co czyta, starał się być zabawny: „Przeczytam jeszcze raz kodeks karny, bo niektórzy uważają, że nasze kary są zbyt surowe. Mam też tom Lermontowa na stoliku nocnym w mojej sypialni. Genialny młody człowiek tamtych czasów”.

Bank miało jednak rozbić pytanie Putina do Putina. Pretekstem było pytanie ośmiolatki Ariny z Wołgogradu, która przyznała się, że boi się, że roboty zastąpią ludzi – ją, mamę, tatę i babcię. „Sztuczna inteligencja nie zastąpi babci” – odpowiedział dziewczynce, ale nie da się zapobiec rozwojowi sztucznej inteligencji, co oznacza, że ​​konieczne jest kierowanie nią. Następnie na ekranie pojawił się film, deepfake Putina, który pyta prezydenta o jego sobowtórów. Siedzący na sali Władimir Władimirowicz wskazał palcem na deepfake’a i stwierdził: „To mój pierwszy”.

Najważniejsze przesłanie, w zasadzie hasło wyborcze, mogło wybrzmieć w pytaniu zamykającym dzisiejszą konferencję. Specjalny korespondent dziennika „Kommiersant” Andriej Kolesnikow zapytał: „Co powiedziałbyś Władimirowi Putinowi w 2000 r. [w maju został wybrany pierwszy raz na prezydenta], jaką dałbyś radę, przed czym byś przestrzegł, czy czegoś żałujesz?”. „Powiedziałbym – odpowiedział – jesteś na dobrej drodze, towarzyszu”. Przestrzegam przed nadmierną naiwnością i łatwowiernością w stosunku do naszych tzw. partnerów. A rada jest taka, aby wierzyć w wielki naród rosyjski. Ta wiara – zapewniał – jest kluczem do odrodzenia Rosji”.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną