Protest rolników we Francji przybiera rozmiary prawdziwego kryzysu. Ok. 500 traktorów blokuje autostrady w pobliżu Paryża, co gorsza protestujący zapowiadają marsz w kierunku Rungis. To miasto na przedmieściach stolicy, które po przeniesieniu ze śródmieścia dawnych Hal, nazywanych „brzuchem Paryża”, uchodzi za największy na świecie targ świeżych produktów rolnych. Z pewnością utrudnienie dojazdu tam wpłynęłoby na zaopatrzenie całego Paryża. Nie dochodzi do starć protestujących ze zmobilizowanymi tysięcznymi siłami policji, jednak jeden z jej związkowych przedstawicieli zaapelował, by rząd użył jakiejś – jak to określił – „gaśnicy społecznej”, aby stłumić grożący Francji pożar niezadowolenia.
Dlaczego francuscy rolnicy protestują?
O co chodzi rolnikom? Po pierwsze, narzekają na spadek dochodów i zły los. Według badań stanowią grupę zawodową najbardziej dotkniętą biedą: 17 proc. rolników żyje w ubóstwie (według norm francuskich), a ten odsetek jest dwa razy wyższy niż średnia innych grup zawodowych. Media podają inne dramatyczne dane: statystycznie mamy wśród rolników we Francji dwa samobójstwa dziennie. Przedstawiciele związkowi mówią, że rolnicy nie są wysłuchiwani ani rozumiani, lecz pozostawieni własnemu losowi. Drugim ważnym powodem protestów jest nielojalna konkurencja rolników innych krajów, zwłaszcza spoza Unii Europejskiej, w tym ostatnio – Ukrainy, która jest rolniczą potęgą z oczywiście niższymi kosztami produkcji niż we Francji.